Mistrz olimpijski z Monachium, mający na koncie 75 meczów i 48 goli w reprezentacji Polski, finalista Pucharu Zdobywców Pucharów z Górnikiem Zabrze – legendarny Włodzimierz Lubański, dla portalu “Łączy nas piłka” ocenia mecz kadry Jana Urbana z Holandią, analizuje sytuację przed spotkaniem z Finlandią (której jako 18-latek strzelił cztery gole w trakcie pierwszej połowy), wspomina swoje słynne mecze sprzed lat i zdradza co teraz u niego słychać.
Reprezentacja Polski zremisowała w Rotterdamie z Holandią 1:1 w eliminacjach mundialu, co było niespodzianką. Dla Pan też było to miłe zaskoczenie, czy spodziewał się Pan, że w debiucie Jana Urbana polscy piłkarze mogą urwać punkty Holendrom?
Na pewno to jest dobry wynik, cenny punkt zdobyty z wysoko notowanym rywalem. Holendrzy z gry byli trochę lepszą drużyną, tak to wyglądało na boisku, częściej utrzymywali się przy piłce, mogła się podobać ich gra, ale ważne, że Polska też zagrała dobrze, efektywnie, wywalczyliśmy remis na trudnym terenie. Nie podchodziłem do tego meczu na zasadzie, czy coś mnie zaskoczy pozytywnie, czy rozczaruje. Każde spotkanie drużyny narodowej jest ważne wydarzenie, piłkarze mają motywację, trzeba się odpowiednio przygotować. I widać było, że zawodnicy byli dobrze przygotowani, są w formie. To przyniosło efekty. Fakt, że to był debiut nowego selekcjonera to była jeszcze dodatkowa okoliczność pod względem motywacji, chęci pokazania się trenerowi, wpasowania w ten nowy zespół i nowe ustawienie.
Jakie są Pana refleksje na temat samej gry biało-czerwonych, ustawienia, czy coś Pana zaskoczyło, co było pozytywne, a co negatywne w polskim zespole?
Trzeba podkreślić, że po stracie piłki mieliśmy dobrą organizację gry w defensywie. Formacje, zawodnicy, byli blisko siebie, współpracowali, szybko wracali do wyjściowego ustawienia. To sprawiało, że Holendrzy nie mieli zbyt dużo miejsca i czasu, aby zaatakować, zaskoczyć nas. Nie pozwoliliśmy im za bardzo rozwinąć skrzydeł, w pełni wykorzystać atutów.
Dla wielu osób było zaskoczeniem, że w podstawowym składzie w środku obrony wystąpił 27-letni debiutant Przemysław Wiśniewski z włoskiej Spezii, ale można powiedzieć, że ten autorski pomysł Jana Urbana sprawdził się w Rotterdamie…
Trener na pewno dobrze wiedział kogo chce w drużynie i jakiego typu to jest zawodnik, czy będzie potrzebny tej drużynie, w jakiej jest obecnie formie. Mecz pokazał, że to się sprawdziło i był to dobry wybór.
Mamy nowego selekcjonera, jest dobry wynik na otwarcie. Czy ten punkt w Rotterdamie to pochodna zmian, tego, że widać większy entuzjazm u piłkarzy, dobrą atmosferę, radość z gry i pobytu na kadrze, niesamowite zaangażowanie?
Trudno mi powiedzieć, aby to ocenić trzeba byłoby być wewnątrz tego zespołu. Ale na boisku było widać, że jest dobra atmosfera, duch walki w drużynie. Było widać, że każdy zawodnik chce pomóc koledze, było wsparcie, odpowiedzialność taktyczna, współpraca. Dobrze, że Janowi Urbanowi w tak krótkim czasie udało się znaleźć wspólny język z zawodnikami, przekonać ich do swoich założeń, poustawiać wszystko na boisku.
Jak Pan ocenia drużynę Holandii w czwartkowym meczu? Zagrała na swoim poziomie, czy trochę rozczarowała?
To na pewno jedna z najsilniejszych obecnie drużyn na świecie. Duże umiejętności indywidualne zawodników, utrzymywanie się przy piłce, kombinacyjne rozgrywanie, to ich duże atuty. Na szczęście Polacy nie dawali im dużo miejsca, aby mogli te walory wykorzystać, Holendrzy mieli problemy z wykończeniem akcji.
Strzał i gol Matty’ego Casha niesamowity, z serii stadiony świata. Zakładam, że nawet na Panu musiał zrobić duże wrażenie…
Rzeczywiście było to fantastyczne uderzenie, nie często ogląda się takie gole. Cash trafił idealnie. Jednak warto też podkreślić, że cała akcja polskiego zespołu była znakomita, dobre rozegranie, kilka szybkich podań, przeniesienie gry z lewej na prawą stronę tak, że Matty miał przygotowaną pozycję do uderzenia.
Piłka wpadła w krótki róg, w okienko, odbijając się od słupka. Przypominam sobie w tej sytuacji gola sprzed lat, strzelonego przez pewnego napastnika, w bardzo ważnym meczu reprezentacji Polski w Chorzowie, gdy jedyny raz w historii wygraliśmy z Anglią. Wtedy też piłka została uderzona w krótki róg i odbiła się od słupka, wpadając do bramki, tylko był to strzał po ziemi, nie w okienko…
Nie znam tego zawodnika (śmiech). A tak poważnie, to nie ma co już do tego wracać. Miłe wspomnienia, ale to już historia, inne czasy, inne okoliczności, a gol Casha piękny.
Remis w tak prestiżowym meczu, z silną drużyną, będzie budujący dla kadry Urbana, sprawi, że zawodnicy wyjdą silniejsi psychicznie, z większą wiarą w siebie na spotkanie z Finlandią?
Na pewno, zwycięstwo zawsze buduje atmosferę i wiarę, ale trzeba też pamiętać, że Finlandia będzie innego typu przeciwnikiem niż Holandia, będzie ustawiała swoją grę pod charakterystykę naszego zespołu. Finowie mają dobre warunki fizyczne, grają twardo, też występują w niezłych europejskich zespołach, mają dobrych zawodników. To będzie trudny mecz, ale mam nadzieję, że Polacy, zbudowani tym remisem na wyjeździe z Holandią, poradzą sobie z Finlandią.
Punkt zdobyty w Rotterdamie cieszy i też jest cenny, ale patrząc z perspektywy walki o drugie miejsce w grupie i udział w barażach – bo o pierwsze będzie przecież szalenie trudno – znacznie ważniejsze będzie pokonanie Finlandii. Jak Pan widzi to spotkanie, czy będzie nam trudniej, bo trzeba będzie więcej grać w ataku pozycyjnym niż z kontry?
Na pewno będzie to jedno z kluczowych spotkań dla losów eliminacji, ale każdy mecz, każdy punkt jest szalenie ważny. Jan Urban remisem z Holandią zbudował sobie zaufanie piłkarzy, kibiców, zaufanie do pomysłu na grę reprezentacji, który zaproponował. To jest dobry punkt wyjścia do meczu z Finlandią, na pewno trener ze swoim sztabem wykonali odpowiednią analizę rywala, znajdą rozwiązania jak poradzić sobie z Finlandią. Trudno przewidzieć jaki to będzie mecz i dywagować, czy będziemy musieli grać w ataku pozycyjnym i jak sobie z tym poradzimy. Będą decydowały detale, dyspozycje dnia, to jak się ułoży mecz, jaką taktykę zastosują obaj trenerzy. Teoretycznie, to Polska jest faworytem tego spotkania, ale Finowie też potrafią grać w piłkę, w zasadzie w Europie prawie nie ma dziś drużyn, z którymi wychodzi się po pewne punkty. Wszystko trzeba wywalczyć.
Niespodziewanie przegraliśmy pierwszy wyjazdowy mecz z Finlandią. Zakłada Pan, że to był trochę wypadek przy pracy, pokłosie tego, że nie przyjechał wówczas na zgrupowanie Robert Lewandowski, było sporo zamieszania i teraz powinno wszystko wrócić do normy?
Nie ma już teraz co wracać do tamtych wydarzeń, rozprawiać co by było, gdyby grał Lewandowski. Było jak było. Jedyna ważna teraz sprawa – to wyciągnąć odpowiednie wnioski z tamtego meczu, przeanalizować jakie popełniliśmy błędy, by ich teraz uniknąć i zaskoczyć przeciwnika. Na pewno Finowie potrafią bronić, dobrze grają w powietrzu, mają dobre warunki fizyczne. Ogólnie zwykle ciężko nam się grało ze Skandynawami. Powinniśmy zobaczyć dużo gry skrzydłami i to może być atut naszego zespołu.
Jak Pan ogólnie ocenia szanse reprezentacji Polski na awans do finałów mistrzostw świata 2026?
Ten remis z Holandią pokazał, że wszystko jest możliwe, dużo spotkań jeszcze przed nami. Do każdego meczu trzeba podchodzić z maksymalną koncentracją, dobrze się przygotować. To się przede wszystkim liczy. Wiem, że dziennikarze i kibice lubią spekulować, teoretyzować, ale nie ma co się nastawiać, czy walczymy o pierwsze, czy drugie miejsce w grupie, tylko starać się o jak najlepszy wynik w każdym kolejnym meczu. Ten zespół zrobił dobry wynik z Holandią, pozostawił dobre wrażenie, wiem, że szatnia wtedy inaczej patrzy na trenera, ma do niego zaufanie, także do swoich umiejętności. Wtedy łatwiej o luz na boisku, dobre wybory, powraca wiara w siebie. Jest bardzo ważne, aby udało się awansować na mundial. Udział w wielkich imprezach zawsze napędza nasz futbol pod wieloma względami – buduje zainteresowanie kibiców, mediów, sponsorów. Doświadczenie z takich imprez jest bezcenne dla piłkarzy. Jest to też inspiracja, bodziec dla młodych zawodników, by trenować, pasjonować się piłką.
Jak Pan przyjął wybór Jana Urbana na selekcjonera, jak Pan ocenia jego predyspozycje w tym kierunku?
Znam go osobiście, z 2-3 razy się spotkaliśmy, by dłużej porozmawiać, bardzo pozytywnie go oceniam. Był bardzo dobrym piłkarzem, co zawsze jest cenne dla trenera. Zdobył też już jako szkoleniowiec sporo doświadczenia i w Hiszpanii i w Polsce, pracując długo z Górnikiem Zabrze, czy Legią Warszawa, pokazał się tam z dobrej strony. To wszystko powinno procentować i już pierwszy mecz pod jego wodzą nastraja nas optymistycznie, choć przed nim na pewno wiele trudnych wyzwań.
Mieliśmy w pewnym momencie bardzo utalentowane pokolenie piłkarzy, z których reprezentacyjne kariery skończyli już Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Łukasz Fabiański, Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, nie gra ostatnio Arkadiusz Milik. Pozostali jeszcze Robert Lewandowski, Kamil Grosicki, Piotr Zieliński. Czy podobnie jak wielu kibiców uważa Pan, że ta generacja mogła osiągnąć trochę więcej z kadrą, czy widzi Pan jeszcze szanse, by Lewandowski z kolegami na zakończenie swojej kariery w najbliższych latach osiągnął większy sukces z reprezentacją?
To przede wszystkim do tych piłkarzy pytanie, jak to oceniają, jak czują, czy była szansa, aby osiągnąć więcej. Każdy piłkarz na poziomie reprezentacji ma duże ambicje. Były dobre momenty, pewnie też przy większym szczęściu, ułożeniu się niektórych spraw, można było zrobić lepszy wynik. Ten zespół z kilkoma doświadczonymi piłkarzami, z kilkoma młodymi utalentowanymi, stać na dobrą grę, co pokazali w Holandii. Życzę im z całego serca, aby osiągnęli sukces.
Najbliższy mecz Polska w eliminacjach MŚ zagra z Finlandią. Panu ten kraj chyba bardzo dobrze się kojarzy, bo w 1965 roku w wygranym 7:0 spotkaniu z Finlandią, mając zaledwie 18 lat, strzelił Pan aż cztery gole i to już w trakcie pierwszej połowy…
To było już tak dawno, że nie pamiętam. A tak na serio, to było dla mnie szczególne spotkanie. Graliśmy w Szczecinie, mnóstwo kibiców, znakomita atmosfera. Finowie nie byli wówczas zbyt wysoko notowani w Europie, ale wtedy również byli to wysocy, silni fizycznie zawodnicy, nie grało się z nimi łatwo. Zaskakujące było to, że jednego gola strzeliłem głową, po tym jak wyskoczyłem ponad rosłymi obrońcami Finlandii, a rzadko się to udawało, bo oni dobrze grali w powietrzu.
Na koniec naszej rozmowy poproszę Pan o przekazanie kibicom, co teraz słychać w życiu Włodzimierza Lubańskiego. Czy nadal mieszka Pan w Belgii w Lokeren? Czy jeszcze w jakiś sposób zajmuje się Pan zawodowo sprawami związanymi z futbolem, czy już skupia się na życiu rodzinnym, odpoczynku?
Nadal mieszkam z rodziną w Belgii, prowadzę normalne życie, cieszę się nim. Śledzę wydarzenia w polskim i światowym futbolu, który ciągle jest bliski mojemu sercu. Staram się aktywnie spędzać czas, kopiemy jeszcze piłkę z kolegami w Belgii, gramy takie mecze czterech na czterech, pięciu na pięciu. Często jednak bywamy w kraju, ostatnio spędziliśmy miły urlop nad polskim morzem. Zaglądam też na polskie stadiony, przede wszystkim oczywiście mojego Górnika Zabrze. Mam kontakt z kolegami z boiska.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.