Sport

Pogrom w Poznaniu! Skuteczny i efektowny Lech z siedmioma golami

Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Dodano: 22.07.2025
fot. Tomasz Sokołowski / Źródło: ePoznan.pl
fot. Tomasz Sokołowski / Źródło: ePoznan.pl
Share
Udostępnij

Mistrzowie Polski nie dali szans swojemu przeciwnikowi z Islandii i w pierwszym meczu II rundy Ligi Mistrzów rozbili Breidablik, strzelając przed własną publicznością aż siedem goli, z czego pięć w pierwszej połowie. Trzykrotnie do siatki trafił Mikael Ishak.

Wysoka porażka w pierwszej kolejce nowego sezonu PKO BP Ekstraklasy oraz powrót do zdrowia niektórych zawodników, sprawił, że trener Lecha przeprowadził cztery zmiany w wyjściowym składzie. Niels Frederiksen zapowiadał, że swoją szansę dostanie Afonso Sousa, jednak mało kto spodziewał się Portugalczyka od pierwszych minut. Niestety dla niego, nie dokończył on pierwszej połowy, gdyż z powodu urazu musiał przedwcześnie opuścić boisko. To jedyna zła wiadomość po pierwszych 45 minutach z perspektywy mistrzów Polski, w którego wyjściowej jedenastce znaleźli się także, nieobecni w takiej roli z Cracovią, Joel Pereira, Mateusz Skrzypczak oraz Filip Szymczak. Miała to być zapowiedź ofensywnej gry „Kolejorza”  

– Te zmiany są po to, aby wzmocnić nas w ofensywie. Joel i Filip gwarantują, że do przodu będzie zagrywanych dużo piłek. Joel dobrze czuje się z prawej strony, z kolei Szymi to napastnik, który może grać na skrzydłach, czekając tam na ofensywne wejścia. Postawiłem na nich, bo mają argumenty w ataku – tłumaczył przed kamerami TVP Sport Frederiksen.

Pomysł trenera wypalił, bo mistrzowie Polski zaprezentowali przed przerwą bardzo ofensywne oblicze. Prezentowali się zgoła inaczej niż z Cracovią. Przede wszystkim byli bardzo skuteczni z przodu, czego efektem było aż pięć bramek zdobytych w pierwszej połowie. Wynik otworzył Antonio Milić. Środkowy obrońca Lecha w 5. minucie celnie uderzył głową po dośrodkowaniu Pereiry. Lech nie zwolnił tempa, robił, co mógł, żeby strzelić kolejnego gola, mając ku temu okazje. Jednak zamiast szybkiego podwyższenia prowadzenia, zrobiło się 1:1. Prowadzący spotkanie belgijski sędzi dopatrzył się przewinienia Milicia w starciu z rywalem i podyktował rzut karny dla gości. Z jedenastego metra nie pomylił Höskuldur Gunnlaugsson.

Antonio Milić

fot.

Wyrównujący gol nie zdeprymował lechitów. Gospodarze szybko odzyskali inicjatywę i kontrolę nad meczem. W 34. minucie grali z przewagą jednego zawodnika, gdy murawę za czerwoną kartkę opuścił Viktor Örn Margeirsson. Defensor gości faulował wychodzącego na czystą pozycję Mikaela Ishaka. W pierwszej chwili sędzia pokazał mu żółtą kartkę, ale z pomocą przyszedł mu system VAR. Wideoweryfikacja odegrała także ważną rolę w 37. minucie. Okazało się, że przy próbie powstrzymania Milicia faulował go jeden z obrońców, co skutkowało kolejnym karnym w tym meczu. Prowadzenie Lechowi przywrócił Ishak. To była końcówka pierwszej połowie, a Lech dopiero się rozkręcał.

Na 3:1 podwyższył Pereira. Portugalczyk przyjął piłkę zagraną mu przez Michała Gurgula i precyzyjnym uderzeniem posłał futbolówkę przy słupku. Później Lech miał drugą „jedenastkę”. Ponownie do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Ishak. Formalności stało się zadość. Lech wygrywał 4:1, ale na przerwę schodził z prowadzeniem 5:1. Lechici zdołali jeszcze przeprowadzić bardzo ładną akcję, w której wykazał się jako ostatni Leo Bengtsson. Szwedzki zawodnik znalazł się w sytuacji sam na sam dzięki znakomitemu podania Kozubala. Ta akcja to był prawdziwy popis mistrzów Polski w popisowej ich pierwszej połowie. 

W drugiej połowie już takich fajerwerków w ofensywie Lecha nie było, chociaż gospodarze mogli rozpocząć od mocnego uderzenia. Strzał Ishaka zatrzymał jednak bramkarz mistrzów Islandii. Przewaga „Kolejorza” cały czas była bardzo duża. Podopieczni Nielsa Frederiksena praktycznie nie opuszczali połowy przeciwnika. Swoją okazję miał debiutujący w Lechu Timothy Ouma. Tak poza tym, ataki poznaniaków nie były tak efektowne i skuteczne jak w pierwszej odsłonie. Poznaniacy skupili się na kontroli piłki. Starali się przy tym dobić przeciwnika, który nie był w stanie odpowiedzieć niczym konkretnym z przodu.

Ale dość długo po zmianie stron utrzymywał się wynik z pierwszej połowy. Ten stan zmieniła dopiero bramka Filipa Jagiełly w 79. minucie. Rozgrywający dobry mecz pomocnik strzelił z dystansu. Piłka jeszcze skozłowała i znalazła się w siatce. 6:1! Nokaut!

Lech dalej napierał. Goście ograniczali się tylko do wybijania futbolówki. Dało to efekt w postaci siódmej gola dla „Kolejorza”. Kolejny faul islandzkiego obrońcy w polu karnym, kolejny rzut karny i kolejne trafienie Ishaka. W ten sposób szwedzki snajper ekipy z Poznania skompletował hat-tricka. 

Mistrzowie Polski mogli jeszcze bardziej pogrążyć przeciwnika, ale poprzestali na siedmiu bramkach. Ich awans i tak jest już praktycznie przesądzony.  

Czytaj także:

Share
Udostępnij

Nasi partnerzy