45 lat temu, 30 stycznia 1968 r., w Teatrze Narodowym w Warszawie odbyło się ostatnie, jedenaste, przedstawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka (1924-2002), po czym spektakl został zdjęty z afisza jako – zdaniem władz – „antyradziecki”. W reakcji na ten fakt przed pomnikiem Adama Mickiewicza odbyła się demonstracja studentów przeciw cenzurze. Czy Dejmek tego chciał, czy nie (a raczej nie chciał), jego „Dziady” stały się faktem politycznym, swoistym preludium do wydarzeń Marca'68. Z tej okazji warto przypomnieć rzeszowski fragment życiorysu człowieka, który mimowolnie przyczynił się do wybuchu politycznej rewolty w Polsce.
Skąd Dejmkowie (Henryk-senior i jego żona Stanisława oraz synowie Kazimierz i Henryk-junior wzięli się w Rzeszowie, skoro Henryk-senior pochodził z Czech, a mieszkał w Zakopanem? Okazuje się, że zadecydowały o tym jego problemy z pracą. Henrykowi Dejmkowi pomógł wtedy szwagier, Stanisław Kwiatkowski, w okresie międzywojennym naczelnik ośmiu więzień, od Włodzimierza Wołyńskiego po Rzeszów i Tarnów. Ojciec późniejszego reżysera „Dziadów” podjął pracę w więziennictwie, a losy jego i szwagra zaczęły się dublować. W drugiej połowie lat 30. Dejmkowie przybyli z Nowego Sącza do Rzeszowa. Zamieszkali w dzielnicy Budy, w domu, który istnieje do dziś (pod adresem Siemieńskiego 7).
Egzekutor
W 1938 r. 14-letni Kazimierz Dejmek rozpoczął naukę w rzeszowskim I Gimnazjum przy ul. 3 Maja (on sam podaje tę datę we wspomnieniach, opublikowanych w 1964 r. na łamach „Widnokręgu”, dodatku kulturalnego do „Nowin Rzeszowskich”; inne źródła podają 1936 rok). Jego edukację przerwała na drugiej klasie wojna. W wywiadzie udzielonym Annie Chmielewskiej i Wiktorowi Woroszylskiemu, opublikowanym już po jego śmierci w miesięczniku „Teatr" nr 12 z grudnia 2003 r., wspomina, że w 1940 r., jako 16-latek, przez czysty przypadek nie pojechał w transporcie do Auschwitz. „(…) była w Rzeszowie wielka łapanka na uczniów gimnazjalnych. (…) Mnie nie było, rodzice władali niemieckim i jakoś tam się wyłgali (…)". Jedne źródła podają, że w 1940 r. rozpoczął naukę w szkole handlowej, mieszczącej się przy ul. Zamkowej i że w tej szkole w 1943 r. Niemcy zorganizowali łapankę, w czasie której uciekł tylnymi drzwiami. Inne źródła sytuują go w służbie budowlanej Baudienst, z której w 1943 r. miał uciec w las.
Tak czy owak, w tymże 1943 roku Dejmek trafił do Oddziałów Specjalnych Stronnictwa Ludowego, by niedługo potem dołączyć do partyzanckich oddziałów Armii Krajowej. Nic nie wiadomo na temat okoliczności, w jakich to nastąpiło; niewykluczone, że był na swoim terenie „spalony”.
Z rekomendacji por. Jana Fredyka „Beja", oficera łączności, Dejmek znalazł się w oddziale partyzanckim obwodu AK Rzeszów o kryptonimie „Rakieta". Jak podaje w książce „Strzępy wspomnień" Roman Konieczkowski, dowódca placówki AK Strzyżów, do „Rakiety" została włączona 6-osobowa grupa rzeszowska Dejmka, używającego pseudonimów „Ter" i „But". „Grupa ta była dobrze uzbrojona w broń pochodzącą ze zrzutów, wyszkolona, zdyscyplinowana i doskonale przygotowana do działań partyzanckich, gdyż uprzednio przez szereg miesięcy stanowiła ubezpieczenie ruchomej radiostacji nadawczej rzeszowskiego inspektoratu AK" – wspomina Konieczkowski.
Wykazy ewidencyjne przypisują Dejmka do placówki nr 50 – niebyleckiej. Oddział wykonywał szczególnie trudne zadania, np. jest pewne, że – jako członek „Rakiety” – przyszły reżyser musiał brać udział w likwidacji konfidentów (kilka takich akcji, m.in. w Czudcu i Bliziance, jest opisanych w literaturze). Później oddział został wysłany za San z zadaniem zapobiegania morderstwom dokonywanym przez Ukraińców na Polakach. Brał też udział w akcjach odwetowych przeciw Ukraińcom.
Jeden z partyzantów, ppor. Bolesław Indyk „Iperyk", opowiada w książce Konieczkowskiego, że Dejmek zgłaszał się na ochotnika do szczególnie ryzykownych i niebezpiecznych akcji. „Iperyk" wspomina także partyzanckie wieczory, podczas których późniejszy reżyser „Dziadów" recytował kolegom patriotyczne wiersze. Pisze, że te recytacje „stanowiły ucztę duchową, gdyż pozwalały im oderwać się od ponurej rzeczywistości i korzystnie wpływały na samopoczucie".
Dejmek niechętnie opowiadał o tym okresie swego życia. „(…) o partyzantce dowiedziałem się dopiero, gdy przyjechał w odwiedziny jego kolega z lasu. Jak każde dziecko zapytałem, jaką miał broń, jak strzelał, ilu Niemców zabił. Odpowiadał tak, by niczego nie powiedzieć” – wspominał na początku 2003 roku, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, syn Piotr (1953-2010), aktor i producent filmowy i telewizyjny.
W szkole państwa Lipińskich
Ogromny wpływ na ukształtowanie się aktorskich talentów Dejmka miała atmosfera domu państwa Lipińskich przy ul. Sienkiewicza w Rzeszowie, gdzie w czasie wojny przyszły aktor i reżyser bywał dość często. Franciszek Lipiński, literat, malarz, rysownik, animator twórczości muzycznej i literackiej, oraz jego żona Henryka, prowadzili w nim konspiracyjną szkołę rozwijania różnorakich talentów artystycznych oraz swoisty salon, w którym odbywały się spotkania miejscowej elity kulturalnej. Tu odbywało się tajne nauczanie w zakresie wiedzy o teatrze, estetyki „żywego słowa”, śpiewu solowego, rysunku odręcznego czy gry na fortepianie. Tu także odbywały się wieczory „żywego słowa” i koncerty wokalno-muzyczne, w których uczestniczyło po kilkadziesiąt osób. Dość powiedzieć, że w szkole państwa Lipińskich pierwsze artystyczne szlify otrzymał nie tylko Dejmek, ale także inne późniejsze gwiazdy teatru, filmu i muzyki: Adam Hanuszkiewicz, Ignacy Machowski czy Adam Harasiewicz.
„Chciałbym Pani wyznać, że pan Franciszek był jedną z niewielu osób, które wywarły na mnie wielki wpływ w okresie mego chłopięco-młodzieńczego dojrzewania. To dom Państwa otworzył mi drogę do świata sztuki i uformował moje zainteresowania, umiłowania i pasje” – napisał w 1993 r. Dejmek do wdowy po Franciszku Lipińskim z okazji 10. rocznicy jego śmierci.
Jasiek w „Weselu”
W 1944 r. Dejmek został zdemobilizowany z partyzantki. Czy już wtedy myślał o teatrze? We wspomnieniu na łamach „Widnokręgu” twierdzi, że raczej nie: „W ostatnich miesiącach roku 1944 byłem młodym człowiekiem, bez żadnych konkretnych planów i zamierzeń, sam nie wiedziałem, co będę robił”.
Wszystko się zmieniło, kiedy pewnego dnia zobaczył olbrzymi afisz z zaproszeniem, by chętni kandydaci do zawodu aktorskiego zgłaszali się do tworzącego się w Rzeszowie Teatru Narodowego Ziemi Rzeszowskiej (dzisiejszy Teatr im. Wandy Siemaszkowej). Postanowił spróbować i… został adeptem Studium Dramatycznego, kierowanego przez Gustawę Błońską-Kondratową, którego zadaniem było przygotowanie kadr dla rzeszowskiego teatru. W studium, wraz z Dejmkiem, uczyli się i rozpoczynali karierę aktorską m.in. Adam Hanuszkiewicz i Ignacy Machowski. Początki były bardzo trudne – teatr nie dysponował jeszcze wtedy własną siedzibą (korzystał gościnnie z budynku Żydowskiego Domu Ludowego – obecnego Wojewódzkiego Domu Kultury przy ul. Okrzei, nie przystosowanego do potrzeb zawodowego teatru). Skromne wyposażenie, za mała scena i sala widowiskowa, brak centralnego ogrzewania, częsty brak opału, wyłączanie prądu, uciążliwe „wypływy” kanalizacyjne – to była ówczesna rzeczywistość.
Dejmek „(…)był czarujący jako uczeń i przemiły jako człowiek w tych ciężkich warunkach, w jakich pracowaliśmy: rąbał razem z nami drzewo i palił w piecu, zawsze był skory do pomocy i rady. Występował w imieniu swoich kolegów, ażeby im pomóc” – wspominała na łamach „Widnokręgu” Gustawa Błońska-Kondratowa.
Zadebiutował rolą Jaśka w drugim akcie „Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, którego premiera (będąca zarazem oficjalną inauguracją działalności teatru), odbyła się 25 listopada 1944 r. Spektakl musiał wywrzeć na publiczności niesamowite wrażenie, skoro – jak później wspominał sam Dejmek – „łzy dławiły gardło, ludzie płakali, łapczywie, radośnie, gorączkowo zachłystywali się słowem polskim”.
Nieudana protekcja Siemaszkowej
W rzeszowskim teatrze późniejszy reżyser „Dziadów” spędził jeden sezon (1944/45), zagrał w kilku sztukach. Z tego czasu szczególnie wart odnotowania jest następujący epizod. W kilku przedstawieniach zobaczyła Dejmka słynna Panna Młoda z premiery „Wesela” w 1901 r., późniejsza (1945-47) dyrektorka rzeszowskiego teatru, a obecnie jego patronka – Wanda Siemaszkowa. Doceniając talent młodego aktora, osobiście pojechała z nim do Karola Frycza, ówczesnego dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, by polecić go do krakowskiego zespołu. „Pani Wanda wyrażała się jak najpochlebniej o moich talentach aktorskich i przedstawiła mnie Fryczowi jako następcę Jerzego Leszczyńskiego. Traf chciał, że w gabinecie Frycza był akurat sam Leszczyński. Mistrz podał powitalnym gestem dwa palce, zupełnie na mnie nie patrząc, a Frycz przeegzaminował mnie z fragmentu >>Zemsty<<. Niestety, decyzja Frycza była dla mnie niekorzystna. Pani Siemaszkowa była tym oburzona i gniew swój wyraziła w słowach, które trudno było mi tutaj przytoczyć” – wspominał przyszły reżyser „Dziadów” na łamach „Widnokręgu”.
Z Rzeszowa do Jeleniej Góry
Po nieudanym podboju słynnej krakowskiej sceny Dejmek wrócił do Rzeszowa i pracował w tutejszym teatrze do sierpnia 1945 r., kiedy z całą grupą pod kierownictwem Stefanii Domańskiej pojechał zakładać teatr w Jeleniej Górze.
Autor jest spokrewniony z Kazimierzem Dejmkiem: jego babcia oraz ojciec reżysera „Dziadów” byli rodzeństwem. Aktualnie, wspólnie z dr. Piotrem Szopą z rzeszowskiego oddziału IPN, przygotowują biografię reżysera.