…Zarzecze zachwycający park angielski obejmujący całą wieś. Ponad jeziorem stanął prześliczny pałacyk wiejski, w smaku angielskim z okrągłą basztą, frontonem i oranżerią. Rozrzucone malowniczo domki i zabudowania gospodarcze w smaku holenderskim z czerwonej cegły, grupy chat wiejskich, przezierające spoza cienistych klombów tworzą uroczą perspektywę… – tymi słowami pan Zawadzki na łamach Tygodnika Ilustrowanego w 1864 r. zwracał uwagę czytelników na miejsce uważane za jedno z najpiękniejszych w Galicji i należące do Magdaleny Morskiej.
Nowoczesną rezydencję – pałac z okrągłą wieżą i oranżerią, otaczały zabudowania gospodarskie w typie holenderskim. Jej romantyczny charakter wynikał z usytuowania pałacu na wysokiej skarpie nad wodą, skąd rozciągał się widok na dalekie pola i łąki. Sentymentalna siedziba hrabiny Morskiej słynęła z ogrodów, których urządzanie stało się życiową pasją właścicielki.
Zarzecze było jej rodzinną posiadłością. Tutaj urodziła się i zmarła. Przyszła na świat w 1762 r. Rodzice: Tadeusz Dzieduszycki, utytułowany pułkownik wojsk koronnych, i Salomea Bibersztein-Trembińska posiadali liczne potomstwo; z czternaściorga dzieci pięcioro zmarło we wczesnych latach. Magdalena Katarzyna otrzymała w rodzicielskim domu wszechstronne wykształcenie humanistyczne. Jak przystało na pannę ze świetnego towarzystwa uczyła się także rysunku i malowania, wykazując w tym kierunku zdolności. Posiadała wyborny gust. Energia twórcza nie opuszczała Magdaleny Morskiej do końca jej długiego żywota. Przekształcała całe swoje otoczenie, by uczynić je pięknym.
Około dwudziestego roku życia wstąpiła w związek małżeński skojarzony przez rodzinę. Poślubiła starszego kuzyna – Ignacego Morskiego (1761-1819), zamożnego właściciela licznych ziemskich dóbr, piastującego godność szambelana austriackiego dworu. Młodzi państwo zamieszkali w Pruchniku. Już wówczas snuli plany przebudowy zarzeckiej rezydencji. Zachowane archiwalia z odnotowanymi wydatkami Morskiego świadczą o przeprowadzeniu prac budowlanych w latach 1807-1812 w oparciu o projekt Christiana Piotra Aignera (1756-1841), ostatecznie ukończonych w latach 1817-1819.
Małżeństwo uroczej, ciekawej świata Magdaleny i niesympatycznego, mało urodziwego garbusa nie mogło być szczęśliwe. Takie wrażenie można odnieść przyglądając się portretom pary, namalowanym w rzymskiej pracowni Pietro Labruzziego (1739-1805) w 1793 r. podczas wspólnej podróży małżonków do Włoch. Ton klasycystycznemu malarstwu w Wiecznym Mieście nadawał Pompeo Battoni i dwie cudoziemskie artystki: Szwajcarka – Angelika Kauffmann, i Francuzka – Elisabeth Vigge-Lebrun, słynne w kręgach międzynarodowej arystokracji. W ich cieniu pozostawał mniej znany, słabiej utalentowany Pietro Labruzzi. Na jego płótnach Magdalena i Ignacy wyglądają jak osoby pochodzące z dwóch różnych światów. Morski siedzi sztywny, odziany w ciemny frak z bielącymi się koronkami mankietów i żabotu. Jego głowę przykrywa nieskazitelnie uczesana peruka. Krótki tors, niezgrabne ręce tłumaczą jego kalectwo. Twarz dość o regularnych rysach mogłaby uchodzić za przystojną, gdyby nie malujący się na niej wyraz wyniosłości i ledwo skrywanej buty lub pogardy. Zapewne drugi plan skomponowano zgodnie z życzeniem arystokraty na tle draperii odsłaniającej widok bazyliki św. Piotra. Podobizna Ignacego Morskiego przypomina pełen pompy magnacki portret z minionej epoki baroku.
Zupełnym przeciwieństwem jest podobizna małżonki. Portret Magdaleny należy do najbardziej udanych kompozycji rzymskiego malarza. Chociaż konwencjonalne ujęcia postaci są podobne, to męski wizerunek poraża brakiem naturalności, kobiecy zaś jawi się jako psychologiczny portret damy młodej, lecz już doświadczonej przez życie. Zarumienione oblicze ładnej trzydziestolatki jest pozbawione uśmiechu. W głębokim spojrzeniu jej ciemnych, mądrych oczu można wyczytać ciekawość świata i melancholię. Wyrafinowana prostota stroju i uczesania pozostają zgodne z trendami ówczesnej mody. Kasztanowe loki okalają twarz oraz szyję modelki i spływają na ramiona. Skromną suknię z białego muślinu w typie „chemise” przewiązuje pas, zaznaczający wyżej talię. Modny ubiór uzupełnia narzucony na ramiona zielony szal, który wtapia się w ciemne, jednolite tło.
Ostateczny rozpad małżeństwa Morskich nastąpił, kiedy długo wyczekiwany potomek urodził się martwy. Od ok. 1800 r. Magdalena i Ignacy pozostawali w separacji. Rozwód uzyskali po 17 latach. Ułomny, nieciekawy mężczyzna nie był wierny swojej mądrej, uroczej żonie. Najbardziej znany był jego romans z Zofią z Potockich Czosnowską, uważaną za piękność i słynącą z niezwykłego erotycznego temperamentu. Nad urodą wybranki Morskiego można dyskutować. Portrety pędzla Marszałkiewicza i Peszki przedstawiają Zofię jako pulchną, ciemną blondynkę o pospolitym, bezmyślnym obliczu. Owa dama wsławiła się licznymi miłosnymi awanturami, także z ks. Józefem Poniatowskim.
Hrabina Morska wiele podróżowała z mężem lub samotnie. Wyjeżdżała do Lwowa, Krakowa, Warszawy i Wiednia, do Włoch i na zachód Europy: do Francji, Holandii, Niemiec i Szwajcarii. Jeszcze jako ciekawa świata osiemdziesięciolatka odbyła swoją ostatnią podróż do Holandii i Anglii.
Po rozwodzie ukończyła budowę pałacu w Zarzeczu i tam osiadła. W 1819 zmarł Ignacy, wówczas Magdalena odziedziczyła jego majętności z wyjątkiem klucza łąckiego. Morski zapisał dobra w podrzeszowskiej Łące swojej ostatniej miłości – Zofii Czosnowskiej.
Rezydencja hrabiny Morskiej w Zarzeczu tętniła życiem towarzyskim. W okrągłej sali pod wieżą odbywały się słynne bale, wydawane w każdą niedzielę. Częstymi gośćmi byli: Izabella z Flemingów, Henryk Lubomirski, Michał Czacki i kronikarz życia towarzyskiego w Galicji – Ksawery Prek. Sama Morska chętnie rewizytowała sąsiadów w ich posiadłościach: w Łańcucie, Przeworsku, Sieniawie. Po klęsce powstania listopadowego hrabina wycofała się z życia towarzyskiego. Poświęciła się działalności charytatywnej na rzec uchodźców z Księstwa Warszawskiego, goszcząc ich u siebie i wspierając finansowo. Zmarła w 1847 r. w Zarzeczu i tam została pochowana. Jako osoba bezdzietna pozostawiła majątek bratu Józefowi Kalasantemu, od którego wzięła początek poturzycko-zarzecka linia rodu Dzieduszyckich. Po rychłej śmierci Józefa majętności odziedziczył jego syn Włodzimierz (1825-1899) wybitny przyrodnik, mecenas nauki i twórca Muzeum Przyrodniczego we Lwowie.
Ogród przekształcony z obszaru użytkowego w obiekt o wartościach estetycznych i symbolicznych staje się dziełem sztuki. Sztukę ogrodową znały już pierwotne kultury, wiążąc ją z kultem płodności. Od starożytności łączono bogactwo roślin z pomnikami architektury – jak pawilony, z rzeźbami i wynalazkami techniki, których przykładami były fontanny i systemy nawodnienia. W czasach nowożytnych rozwinęły się nowe formy ogrodów. Renesansowe tarasowate ogrody dekorowano rzeźbami i fontannami, w barokowych kształtowano na wielką skalę olbrzymie przestrzenie. Idea powrotu do natury zapoczątkowała w osiemnastowiecznej Anglii powstanie parku krajobrazowego. W myśl ówczesnych koncepcji filozoficznych i literackich, ogród miał być odbiciem naturalnej przyrody. Panująca wówczas moda na ogrodowe pawilony wydawała dzieła małej architektury w rozmaitych konwencjach: antycznej, orientalnej, gotyckiej, rustykalnej.
W Polsce wczesnoromantyczne ogrody zaczęły się przyjmować od trzydziestych lat XVIII w. Nazywano je sentymentalnymi, angielskimi, romantycznymi. Ostatnie z tych określeń wydaje się najbardziej właściwe, bo romantyzm darzył kultem przyrodę, rodził czułostkowość, zwracał się ku przeszłości, szukał natchnienia: w antyku, średniowieczu i egzotyce Orientu. Parki sytuowano w malowniczych miejscach lub taki krajobraz sztucznie tworzono. Powązki, Puławy, nieborowska Arkadia, Mokotów i Zofiówka koło Humania zasłynęły jako najwspanialsze „salony ogrodowe”.
Park w Zarzeczu powstawał w myśl naturalistycznego trendu w ówczesnej sztuce ogrodowej. Magdalena Morska w czasie zagranicznych wojaży odwiedzała najznakomitsze założenia ogrodowe. Udawała się do leżących na polskich ziemiach parków i ogrodów botanicznych: w Warszawie do Ogrodu Saskiego i Krasińskich, do Łazienek, Wilanowa, Arkadii, Jabłonowa, a również do Krzeszowic, Łańcuta i Medyki. Rozmowy z właścicielami i opiekunami zespołów parkowo-ogrodowych poszerzały jej wiedzę. Zdobyte doświadczenia wykorzystywała przy projektowaniu zarzeckich ogrodów. Biegła w sztuce rysowania, własnoręcznie wykonywała plany i projekty. Układała kompozycje z ciętych kwiatów, by je rysować.
Sentymentalny, romantyczny park Magdaleny Morskiej zajmował malowniczo ukształtowane wzgórza nad stawem i starorzeczami Mleczki. Górny park pełnił funkcje reprezentacyjne. Został zaprojektowany jako owalny podjazd w północnej części rezydencji. Obszar ten porastały stare dęby, syngieltony (samotniki), grupy krzewów i kwiatowe klomby rozplanowane w taki sposób, by w miarę zbliżania się do pałacu nie odsłaniać całej jego architektury, lecz stopniowo pokazywać jego kolejne widoki. W pobliżu najważniejszych budowli, czyli pałacu i oranżerii przeważały klomby skomponowane z kwiatów, kwitnących krzewów i drzew. Po przeciwnej stronie podjazdu leżały ogrody użytkowe, warzywniki ujęte w regularne kwatery. Tam też usytuowano oficyny i budynki gospodarcze, określane jako holenderskie bo wzniesione z czerwonej cegły. Dolny park – krajobrazowy, przeznaczony do spacerów, leżał nad stawem z wyspą. Na niej czekały kolejne atrakcje: kopiec widokowy i młyn. Budowla zaprojektowana na wzór podobnej z wioski Marii Antoniny w Wersalu mieściła salonik, do którego gospodyni zapraszała swoje towarzystwo na podwieczorki. Droga od wysoko położonego reprezentacyjnego ogrodu, wiodąca przez park dolny, stanowiła łagodne przejście ku terenom nisko położnym nad wodą, otwierającym się na szeroką panoramę pól i łąk.
Wydarzenia historyczne nie pozwoliły przetrwać ogrodom w Zarzeczu. Większość drzewostanu wycięto, zniszczono założenia ogrodowe, zlikwidowano zabudowania gospodarskie w typie holenderskim i postawiono współczesne budynki o charakterze użytkowym. Szczęśliwie zachowały się notatki, rysunki i drukowane broszury autorstwa Magdaleny Morskiej. Hrabina niezwykle skrupulatnie, z wielkim znawstwem i miłością a także z wyrafinowanym smakiem opisywała swoje ogrodowe kompozycje z drzew, krzewów i kwiatów, opatrując je zaleceniami i radami dla hodowców. Dzięki tym ogrodowym notatkom dowiadujemy się o upodobaniach miłośniczki kwiatów i ozdobnych krzewów. Pani Morska darzyła uwielbieniem róże, stąd też tak wielka ilość ich gatunków. W następnej kolejności występowały w jej ogrodach kwitnące krzewy azalii, drzewka pomarańczowe, morwowe, magnolie, krzewy migdałowe i jabłonki z pełnym kwieciem.
Urządzanie ogrodów nie było jedyną twórczą pasją Magdaleny Morskiej. Do wnętrz klasycystycznego pałacu sama zaprojektowała meble, które wykonywali miejscowi stolarze. Komplet krzeseł i kanapek do salonu w stylu biedermeier, zachowany w Muzeum w Jarosławiu, powrócił obecnie do pałacu w Zarzeczu. Do Muzeum trafiło po wojnie wyposażenie z zarzeckiej rezydencji i tam pod dobrą opieką przetrwało. Wśród zachowanych dzieł, malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego pozostaje w nim pewna ciekawostka. Są to papierowe tapety ręcznie malowane przez Magdalenę i jej fraucymer. Na białym tle zakwitają barwne ornamenty złożone z motywów „bota” (orientalny deseń w kształcie migdała wypełniony kompozycją z drobnych kwiatów). Wiernie powtarzają dekorację niezwykle wówczas modnych i kosztownych kaszmirowych, indyjskich szali. Zapewne malowane tapety pomyślane były jako przyozdobienie buduaru hrabiny.
Zamiłowanie pani Morskiej do otaczanie się pięknymi przedmiotami przejawiało się w jej zawsze modnych i niezwykle eleganckich ubiorach. Od noszonych w młodości prostych, białych sukniach z muślinu po wspaniałe, bogate biedermeierowskie kreacje uzupełniane ogromnymi kapeluszami, przybranymi bogactwem wstążek i koronek.
Rycina portretowej miniatury pędzla Daffingera (Moritz Michael, 1790-1849, austriacki miniaturzysta) przedstawia dystyngowaną starszą damę spoglądająca bystrym wzrokiem na świat, w którym już nic jej nie zdziwi. Wytworne odzienie nobliwej damy stanowi suknia z zielonego jedwabiu, czepiec z koronkowych falbanek i zjawiskowy kapelusz z szerokim rondem na którym piętrzy się konstrukcja ze wstążek.
Wielka pasja twórcza Magdaleny Morskiej, jej niezwykłe zdolności i pracowitość sprawiły, że na terenie Galicji powstało dzieło na europejskim poziomie. Jego autorka, świadoma znaczenia tego przedsięwzięcia, postanowiła rozpropagować je w Europie, wydając w 1836 r. w Wiedniu bogato ilustrowaną broszurę Zbiór rysunków wyobrażających celniejsze budynki wsi Zarzecza…
Pisząc tekst korzystałam:
J. Dudek-Klimiuk, J. Dolatowski Kolekcje drzew i krzewów w Zarzeczu Magdaleny z Dzieduszyckich Morskiej, [w:] Rocznik Towarzystwa Dendrologicznego, 2013.
W. Dzieduszycki Zarzecze Magdaleny Morskiej… , Przemyśl, 2002.
K. Prek Czasy i ludzie, Wrocław 1959.