Jeszcze we wrześniu ub.r. siedzieliśmy razem w redakcyjnym pokoju VIP Biznes&Styl, pracując nad Jego tekstem do wydanego przez nasze wydawnictwo Sagier albumu „Mój Rzeszów”. Opowiadał w nim, jak bardzo zauroczyło go miasto, z którym w 2006 r. związał się zawodowo i naukowo. Aż trudno uwierzyć, że Arkadiusza Onyszki nie ma już wśród nas. Zwłaszcza, że w ub. roku skończył zaledwie 30 lat…
Pochodził z Lubartowa na Lubelszczyźnie. Ukończył Wydział Fizyki i Informatyki Stosowanej (d. Wydział Fizyki i Techniki Jądrowej) Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Do Rzeszowa przyjechał po raz pierwszy wiosną 2006 r., kiedy – będąc tuż przed obroną pracy magisterskiej – dostał propozycję pracy na Politechnice Rzeszowskiej. Decyzję, by z niej skorzystać, podjął – jak wspominał – bardzo szybko, bo już po pierwszej rozmowie z prof. Janem Sieniawskim. Kilka miesięcy później, w październiku, rozpoczął pracę jako nauczyciel akademicki w Katedrze Materiałoznawstwa Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa PRz. W 2011 r. obronił na tej uczelni doktorat nt. „Wpływ warunków krystalizacji na doskonałość strukturalną elementów silników lotniczych z nadstopów niklu”. Był miłośnikiem książek, górskich wspinaczek i norweskiego jazzu.
W tekście do albumu „Mój Rzeszów” opowiadał, że w stolicy Podkarpacia najbardziej – ze względu na jego kameralność – lubi Rynek, a także pozbawione natłoku ludzi bulwary nad Wisłokiem. Chwalił warunki pracy, jakie stworzono mu na Politechnice. Jego zdaniem, nie gorsze – jeżeli chodzi o wyposażenie w aparaturę – niż na renomowanej AGH. Wysoko oceniał perspektywy pracy na uczelni. „Wykonujemy badania nie >>do szuflady<<, bez praktycznego zastosowania, lecz takie, których wyniki mają konkretne zastosowanie w technice lotniczej” – tłumaczył. Podkreślał, że jest mu w Rzeszowie dobrze i zamierza związać się z tym miastem na trwałe…
Niech odpoczywa w pokoju.