Piotr Pustelnik, zdobywcą Korony Himalajów i Karakorum, legenda polskiego himalaizmu, po pierwszy przyjeżdża do Rzeszowa. Na spotkanie z Piotrem Pustelnikiem zaprasza rzeszowski sportowiec Krystian Herba. Dyskusję zaplanowano na 17 marca o godz. 19.00 w Kinie Zorza. Bilety w cenie od 39 zł można kupować online. Będzie też okazja zdobyć autograf Piotra Pustelnika do książki, którą napisał wspólnie z Piotrem Tybalskim – „Ja, pustelnik. Autobiografia”.
Piotr Pustelnik, doktor inżynierii chemicznej, himalaista, jako trzeci Polak – po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim – zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, czyli wszystkie 14 szczytów o wysokości powyżej 8 tys. m n.p.m. Zaczął się wspinać w Himalajach stosunkowo późno: pierwszy ośmiotysięcznik – Gaszerbrum II – zdobył 19 lipca 1990 r., tydzień po 39. urodzinach. Zdobycie Korony zajęło mu prawie 20 lat: na ostatni ośmiotysięcznik – Annapurnę – wszedł 27 kwietnia 2010 r. Był redaktorem naczelnym miesięcznika górskiego „n.p.m”. W 2007 r., podczas Explorers Festival w Łodzi, został nagrodzony nagrodą Explorera, którą nagradza się światowe znakomitości w dziedzinie eksploracji. W 2011 r. otrzymał „Super Kolosa 2010” za zdobycie Korony Himalajów i Karakorum.
Kilka lat temu udzielił wywiadu magazynowi VIP Biznes&Styl. Wspominał wtedy, co się czuje po wejściu na szczyt: „Nie ma stałego, uniwersalnego zestawu uczuć. Bez wątpienia czuje się ulgę, satysfakcję i spełnienie. Przy czym ja przed Himalajami spędziłem tyle lat w niższych górach, że miałem świadomość, iż wejście na górę – każdą górę – to dopiero połowa drogi. I to nawet ta łatwiejsza. Nigdy nie odczuwałem na szczycie triumfalizmu. Raczej była to refleksja, że skończyłem pewien etap, że po chwili satysfakcji, w której skonsumuję doznania estetyczne związane z widokiem z tej góry, muszę znowu skoncentrować wszystkie swoje siły i umiejętności na zejściu, że nie mogę poddać się euforii, rozluźnieniu, bo to się może skończyć incydentem, który może zagrozić życiu” – mówił.
Dopytywany, co Go pcha w góry i czy podobnie jak George Mallory, chce się wspiąć na jakiś szczyt, „bo tam jest”, żartował: Jest w tej odpowiedzi esencjonalność na potrzeby was, dziennikarzy, natomiast można też odpowiedzieć inaczej: w góry chodzimy dlatego, że ten typ emocji, doznań, wrażeń najbardziej nam odpowiada.
– Jedni lubią plażę, inni morze, a ja lubię góry. To „lubię” jest przez duże „L” – dodał Pustelnik.
I jak sam przyznał, wyczyn sportowy w wysokich górach nigdy nie miał dla niego większego znaczenia. Zależało mu na estetyzmie tego sportu. Obok estetyki równie ważny jest mistycyzm, personifikowanie krajobrazu, świata, który istnieje. Stąd Jego porównania gór do istoty rozumnej, z którą można podjąć dialog.