Ponoć w każdym z nas jest natura małego dziecka, tylko nie każdy pozwala się jej ujawniać. Bo już nie te lata, bo nie wypada, bo co ludzie powiedzą. A może, przy okazji Dnia Dziecka, warto jednak pozwolić, by ten kilkulatek, ze swoją nieskrępowaną konwenansami radością i zaciekawieniem pokazał nam, jak świat jest kolorowy.
Będąc dzieckiem chcemy jak najszybciej stać się dorosłymi. Jako dorośli nierzadko tęsknimy za czasami beztroski. Cóż, taka ludzka natura, że pragnie tego, czego mieć nie może. Ale przecież wiek to tylko cyfra, najważniejsze, by chcieć dopuścić do głosu to dziecko, które jednak w nas pozostaje na zawsze.
Dziecko w dorosłym jest niezbędne
Małgorzata Pruchnik, aktorka Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie przyznaje: – Mam w sobie dziecko, które nigdy nie odeszło. Mam nadzieję, że nigdy nie odejdzie. Poza tym pewna dziecinność jest mi potrzebna w mojej pracy zawodowej. Czy bez niej mogłabym być Jackiem-bratem niesfornego Placka? Albo rudowłosą Anią Shirley? Być może tak, ale nie dawałoby mi to wówczas takiej radości z pracy na scenie, jaką mam.
Kiedy z Małgosi wychodzi dziecko? – Zawsze wtedy, kiedy czuję potrzebę bycia pod czyjąś opieką, przytulenia się do kogoś i zapomnienia na chwilę, że jestem dorosła i za coś odpowiedzialna. Chyba każdy to ma. I lubię w sobie to dziecko i nie chcę się z nim rozstawać. Jest mi potrzebne, żeby wciąż czuć i odczuwać z pewną dziecięcą naiwnością. To pozwala odbierać świat takim, jaki jest naprawdę, bez uprzedzeń i błędów jakie popełnia rozum.
Aktorka przyznaje, że ludzie różnie reagują, gdy budzi się w niej to dziecko. – Bywa, że uśmiechają się pod nosem, kiedy mówię, że oglądam bajki. Mam swoją kolekcję filmów Disneya, które kocham. Ale jestem pewna, że ci sami ludzie robią w domu to samo, tylko się do tego nie przyznają – śmieje się Małgosia i podkreśla, że dziecko w dorosłym człowieku jest niezbędne. – Jest jedyną drogą do zachowania czystej i prawdziwej wrażliwości, z którą się rodzimy. Dobrze byłoby mieć ją całe życie.
Patrzę na świat oczyma dziecka
Eliza Osypka, stylistka z Rzeszowa również nie ukrywa, że bez trudu odnajduje w sobie dziecko. – Od momentu kiedy sama mam dzieci, zakończył się dla mnie bezpowrotnie etap ,,dorosłego” patrzenia na rzeczywistość. Uwielbiam w sobie tę małą dziewczynkę, która była najmądrzejsza pod słońcem. A to, co wtedy widziała swoimi oczami było najpiękniejsze i najbardziej prawdziwe.
Do dziś gram z dziećmi w zabawę ,,Raz, dwa, trzy baba patrzy” i wcinam tabliczkę czekolady. Jest we mnie więcej z rozkapryszonej buntowniczki niż z dorosłej kobiety. Chyba tylko rozmiar sukienki różni mnie od małej dziewczynki. Ludzie nie zawsze chcą, aby inni widzieli w nich dziecko, to dla nich oznaka słabości, dla mnie to atut, który czasem wykorzystuję – przyznaje Eliza.
Dziecięce zaciekawienie jest niezbędne w pracy
Czy w Adamie Głaczyńskim, dziennikarzu Radia Rzeszów, drzemie dziecko? – Tak, ponieważ naturalna skłonność dziecka do zaciekawienia i patrzenia na świat jakby po raz pierwszy, zostaje w człowieku, który uprawia zawód dziennikarza przez kilka dekad – mówi. – Nawet myślę, że trzeba pielęgnować w sobie to interesowanie się, zaciekawienie i dziwienie się, bo to napędza pracę dziennikarską. Moim zdaniem, jeżeli nie ma się w sobie tego dziecięcego zaciekawienia, to nie ma innej możliwości, by uprawiać ten zawód: po pierwsze z radością, po drugie skutecznie.
Według Głaczyńskiego jak dziecko w sposób naturalny dziwi się tym, co widzi wokół, ponieważ dopiero poznaje świat, tak i dziennikarz ma podobnie. – W zawodzie dziennikarza nie chodzi o sumę umiejętności, którą się nabywa z latami uprawiania zawodu. Ale jeżeli nie ma tej pierwszej iskry, czyli zaciekawienia się jakimś tematem, jakimś człowiekiem, światem, to nie zrobi się kroku dalej. Temat i człowiek musi porwać, zafascynować, by wejść głębiej, zrozumieć, by chcieć pokazać to innym za pomocą słowa w prasie, obrazu w telewizji czy też dźwięku w radiu.
Istnieje powiedzenie, że mężczyzna zawsze jest dzieckiem, a zmieniają się jedynie zabawki, którymi się bawi. Jednak dziennikarz Radia Rzeszów jest tego zaprzeczeniem, ponieważ wszelkie gadżety traktuje bez emocji, a jedynie jako narzędzia, które ułatwiają mu życie i są niezbędne do pracy. – Dziś mężczyźni nie do końca chcą pokazywać, że mają w sobie to dziecko. Świat oczekuje od nich tej dorosłości, męskości, a pierwiastek dziecka gdzieś się ukrywa. Ale ja pielęgnuję w sobie tę dziecięcą ciekawość świata i ludzi, która jest warunkiem koniecznym w pracy dziennikarskiej – podkreśla Adama Głaczyński.