Reklama

Ludzie

Delfina i Bartek z Rzeszowa mają talent!

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 30.11.2012
977_fianl_mamtalent_3
Share
Udostępnij
Delfina i Bartek z Rzeszowa, zwycięzcy piątej edycji programu „Mam talent”: To dopiero początek naszej kariery
 
Do udziału w TVN-owskim programie „Mam talent” namówił ich trener Grzegorz Bielec. Gdy okazało się, że zwyciężyli, nagromadzone w nich emocje – jak mówią – „wybuchły”. Po finale byli tak zajęci, że nie mieli czasu nawet zastanowić się, jak spożytkują nagrodę główną: 300 tysięcy złotych.

Akrobaci Delfina Przeszłowska i Bartłomiej Byjoś mają po 19 lat. Pochodzą z Rzeszowa. W październiku br. rozpoczęli studia na Uniwersytecie Rzeszowskim: Delfina studiuje technologię żywności i żywienia człowieka, Bartek – wychowanie fizyczne.

Para w życiu i na scenie

Od 3,5 roku są parą w życiu. Od półtora roku – parą na scenie, tyle bowiem trenują akrobatykę w duecie. To niedługo wobec takiego sukcesu, jak zwycięstwo w „Mam talent”. – Dlatego doceniam i podziwiam Delfinkę, że tak krótko ćwiczy, a już tak wiele osiągnęła – mówi Bartek. Wcześniejsze, 11-letnie doświadczenie Delfiny było związane z tańcem; przez ostatni rok tańczyła w utytułowanym zespole Kornele. Bartek trenuje akrobatykę od szkoły podstawowej, od czterech lat startuje w zawodach w fitnessie gimnastycznym.
 
Czy to, że są parą w życiu, pomaga podczas występów? Zdaniem Delfiny, tak. – W akrobatyce potrzebne jest zaufanie – podkreśla. – Osoba, która stoi na górze, nie może się bać, że coś się stanie. To, że jesteśmy z Bartkiem razem, pomaga mi jeszcze bardziej, bo wiem, że jako mój chłopak nie pozwoli, aby mi się stała krzywda.
 
Nie było niezdrowej rywalizacji

Bardzo miło wspominają ciepłą atmosferę w „Mam talent”. Podkreślają, że pomiędzy uczestnikami programu nie było ducha niezdrowej rywalizacji, wszyscy byli dla siebie mili i gratulowali sobie nawzajem po udanych występach. To, ich zdaniem, odróżnia ten program od innych podobnych. W ścisłym finale pogratulowali im także ci, których pokonali. 

Bardzo sympatyczni byli także jurorzy. – Gdybym mogła spotkać pana Roberta Kozyrę, to bym mu podziękowała za to, że nas zdopingował do jeszcze większej pracy- mówi Delfina. – Po półfinale w internecie ukazał się krótki filmik, w którym wypowiadał się na nasz temat. Były to bardzo ciepłe słowa, które dodały nam powera do pracy. Później już nie denerwowałam się, czy nas skrytykują, tylko czy w finale nie zawiedziemy pana Roberta. Zależało nam, by mu pokazać, że stawiał na właściwe osoby.
 
– Mieliśmy także okazję spotkać się z panią Agnieszką Chylińską, wymieniliśmy kilka ciepłych zdań. Dosłownie chwilkę, bo spieszyła się do dzieci – dopowiada Bartek. Najmniej kontaktów mieli z Małgorzatą Foremniak, ale również ona ich komplementowała.

Serce wyskakiwało z piersi

Cały czas trenują u Grzegorza Bielca w Zespole Szkół Elektronicznych obok WSK w Rzeszowie. Choreografia ich układów akrobatycznych to było dzieło Agnieszki Wójcik-Dziadosz. – Jej zawdzięczamy półfinał i finał – twierdzą Delfina i Bartek. Półfinał i finał dzieliły 3 tygodnie, lecz na ćwiczenia zostały im tylko dwa. Pierwszy tydzień musieli bowiem poświęcić na sprawy organizacyjne (muzyka, stroje, rekwizyty, choreografia).

Finał, ich zdaniem, był niesamowity i stał na bardzo wysokim poziomie. Stresowali się tylko na samym początku, ale gdy już rozpoczęli występ, przestali o tym myśleć. – Nie nastawialiśmy się, że wygramy. Całą uwagę skierowaliśmy na to, by wypaść jak najlepiej. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w pierwszej trójce, serce normalnie wyskakiwało nam z piersi – opowiada Delfina. Gdy okazało się, że zwyciężyli, nagromadzone w nich emocje – jak mówią – „wybuchły”.
 
Dobrze wykorzystać swoje 5 minut

Przez kilka dni po finale nie mieli czasu odpocząć. Rozmawiamy w czwartek. Wyliczają: we wtorek mieli pokaz w VII LO Rzeszowie, w środę – w Sali Kongresowej w Warszawie, podczas koncertu „Whitney Houston Symfonicznie” . Przyznają, że nawet nie mieli czasu pomyśleć, na co spożytkują nagrodę za zwycięstwo: 300 tysięcy złotych. – Chcemy spokojnie zastanowić się, na co przeznaczyć te pieniądze, aby ich nie zmarnować – podkreślają. 

Gdy sytuacja się trochę uspokoi, nadrobią zaległości na uczelni. Nie będzie z tym problemu, tym bardziej,  że uniwersytet – jak podkreślają – podszedł bardzo życzliwie do ich startu w „Mam talent”.
 
– Nie chcemy spocząć na laurach – przekonują Delfina i Bartek. – Mamy swoje „5 minut”, które musimy jak najlepiej wykorzystać. Mamy nadzieję, że „Mam talent” to dopiero początek naszej kariery. Robimy to, co kochamy, i będziemy dążyć do tego, by robić to jak najlepiej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy