Reklama

Ludzie

Dla Władka Nadopty – słynnego Majstra Biedy ławeczka w Wetlinie

Opracowanie Aneta Gieroń
Dodano: 28.04.2022
900x600
Share
Udostępnij
Władysław Nadopta, „Majster Bieda” z piosenki Wojtka Bellona, którego w Bieszczadach znali wszyscy, doczeka się swojej ławeczki w samym sercu Bieszczadów – w Wetlinie. Okazja jest ku temu przednia – Majster Bieda gdyby żył, za kilka tygodni świętowałyby setne urodziny. Urodził się we Lwowie 15 maja 1922 roku w Święto Polskiej Niezapominajki. Zbiórka pieniędzy na ławeczkę już wystartowała, a w połączeniu z pracą i dobrą wolą mogą sprawić, że jeszcze w tym roku turyści będą się cieszyć z niezwykłej atrakcji bieszczadzkiej.
 
Jak przyznaje Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, o pomyśle mówi się od dawna. Kilka lat temu wspominał o nim Lutek Pińczuk w książce „Lutek, co miał szałas na Połoninie” autorstwa Marszałka.
 
– Nadopta często zaglądał na połoninę, bo po noclegu, o świcie ruszał na jagody, czasami koczował tam całymi tygodniami – wspomina Pińczuk. – Przychodził też pod koniec zimy, by ruszać za zrzutami i wracał dopiero jak zaczynały się jagody. Powinien mieć taką ławeczkę, gdzie mogliby przysiąść turyści i posłuchać piosenki „Majster Bieda”.
 
Także Andrzej Łukaszczuk, emerytowany sołtys z Wetliny, już jakiś czas temu  zaproponował ustawienie „ławeczki Władzia Nadopty”. Chodziło o grunt w zarządzie Lasów Państwowych, a przylegający do drogi w Wetlinie.
 
– Każdy mógłby sobie przysiąść z Władziem „nad rowem”, jak śpiewał Belon  – tłumaczy Łukaszczuk.
 
Dla wszystkich stało się jasne, że takie miejsce powstać musi nie tylko ze względu na turystów, ale i pamięć o słynnym bieszczadniku. 
 
– Władysław Nadopta żył z lasu i zżył się z lasem, dlatego chciałbym, żeby był to pomnik leśnego człowieka, żyjącego ze zbierania jagód, grzybów i zrzutów – mówi Jan Podraza, nadleśniczy Nadleśnictwa Cisna. – Znajdziemy formułę prawną dla posadowienia ławeczki.
 
To wystarczyło, by łańcuch ludzi dobrej woli zaczął działać. Prof. Jacek Kucaba, zaprzyjaźniony z Grupą Bieszczadzką GOPR, znakomity rzeźbiarz, autor postaci Wojtka Belona na ławeczce w Busku-Zdroju, już ma swoją wizję miejsca poświęconego pamięci Nadopty.
 
– To nie może to być jedynie pomnik Władysława Nadopty opisywanego jako zakapior. Władek nie pił denaturatu, nie spał po rowach, nie wysiadywał pod sklepem, nie prosił nikogo o wsparcie, ale miał w sobie tyle ciepła, filozoficznego piękna, że chwytał za serce – twierdzi prof. Kucaba. – Chciałbym oddać w zimnym metalu ciepło jego postaci. 
 
Agata Basaraba, była mieszkanka Cisnej, która znała Majstra Biedę przed laty, zainicjowała zrzutkę na ten cel. Pieniądze można wpłacać pod adresem:  https://zrzutka.pl/whxz67?fbclid=IwAR2LtYnPfKUZn4p1vKAMCh-M-8-1pOkMAjGDrWM0YxPcWHf-o3L8Xm9XBPE
 
– Czekamy na podpisanie stosownego porozumienia jako strona społeczna i czujemy się zobowiązani do pamięci o naszym zacnym Przyjacielu sprzed lat – mówi Przemysław Barczentewicz, prezes Grupy Bieszczadzkiej GOPR. –  Majster Bieda jest dziś postacią, która łączy miłośników lasów i gór, niech zatem jako wspólny dla wielu symbol wróci do Wetliny.
 
Przychylna sprawie jest też Wolna Grupa Bukowina, zespół założony przez Wojciecha Belona, twórcę „Majstra Biedy”, wykonujący tę piosenkę już od 51 lat. 
 
– Do dziś wspominam ostatni koncert na festiwalu „Bieszczadzkie Anioły”, gdy Władek pojawił się w Górnej Wetlince, a my śpiewaliśmy nie tylko o nim, ale dla niego. Pomysł ławeczki przyjęliśmy z entuzjazmem i będziemy o nim mówić podczas naszych koncertów, dając ludziom sposobność do wsparcia jego realizacji – mówi Wacław Juszczyszyn, lider Bukowiny. 
 
Majster Bieda pod Małą Rawkę długo miał szałas, a gdy już zbudowano schronisko, główną bazę założył właśnie tam. Miał przy schronisku własną budę, ocieplone legowisko i tam najczęściej przesiadywał. 
 
– Władek był ekologiczny w najlepszym tego słowa znaczeniu – podkreśla Lutek Pińczuk – Prawdziwy człowiek gór, tylko nimi żył i tylko w nich chciał zostać. Napisano o nim niejeden artykuł w gazecie, niejedno opowiadanie, wielu chciałoby mieć z nim kontakt, ale on rzadko bywał na oficjalnych okolicznościach. Zazwyczaj przyjeżdżał na Dzień Ratownika, bo czuł się z nami mocno związany. Przesiadywał na dyżurce w Górnych, wpadał na połoninę, miesiącami był pod Rawką, przyjaźnił się z Robertem Żechowskim, z którym przygotowywali legendarne już placki z Jagodami. Władek wódki nie lubił, pił wódkę tylko w herbacie, więc czasem po piątej herbacie już mu nic nie przeszkadzało. Był jagodziarzem z dawnych czasów, przestrzegającym niepisanego kodeksu, który reguluje nasze podejście do natury. 
 
 
 Władek Nadopta w goprowskim landzie podczas festiwalu "Bieszczadzkie Anioły". Górna Wetlinka rok 2007. Fot. Edward Marszałek
 
Majster Bieda był wielkim przyjacielem goprowców, często zaglądał na dyżurkę w Ustrzykach Górnych, w Jaworcu czy pod Tarnicą. Bywało, że gdy ratownicy szli na akcję, zostawał przy radiotelefonie stacjonarnym, pomagając w utrzymaniu łączności. Był odznaczony honorową odznaką „Za Zasługi dla Ratownictwa Górskiego”, jako jedna z nielicznych osób niebędących ratownikiem GOPR.
 
Zmarł w czerwcu 2005 roku w Domu Pomocy Społecznej w Moczarach. Kilka dni wcześniej wyszedł ze szpitala w Sanoku, gdzie leczył astmę, ale to problemy z sercem było przyczyną jego śmierci. Został pochowany na cmentarzu w Jasieniu koło Ustrzyk Dolnych. 
 
– Skoro Majster Bieda nie może leżeć na cmentarzu w Wetlinie, niech swoją postacią przypomina o bieszczadnikach sprzed lat. Niech przyjdzie „zieloną wiosną” do Wetliny i siądzie na oczyszczonym z zielska przydrożu, patrząc na niepusty gościniec, kładąc obok swój skromny plecak, może łubiankę z grzybami czy jagodami… Niech przycupnie nieopodal sklepu, by przypomnieć czasy ludzi wolnych. A ludzie dobrej woli  na pewno pomogą w tym powrocie – apeluje Edward Marszałek.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy