Kiedy wchodzi na scenę, świat dookoła przestaje istnieć. Przykuwa słuch oraz wzrok publiczności. To nie tylko kwestia kolorowego wizerunku scenicznego, ale także magicznej muzyki, w której jest mnóstwo barw i przestrzeni. Nawet styl śpiewania, który uprawia nazywa się śpiewem kolorowym (wzbogacony śmiechem, piskiem, krzykiem). Spoiwem łączącym sceniczny świat dźwięków i obrazów są etnomotywy, ozdoby i stroje stylizowane lub autentyczne łemkowskie, ukraińskie, a nawet bałkańskie. Panie i Panowie, przed państwem Angela Gaber.
Patrząc na Angelę wiesz, że masz do czynienia z postacią wyrazistą. Na scenie emocjonalna i angażująca, poza nią pogodna i uprzejma. W obu przypadkach skupiona i chłonąca to co dzieje się dookoła. Podczas sesji widać, jak dumna jest z Sanoka, z którym związana jest od czasów szkoły średniej. Uczucie jak najbardziej odwzajemnione, o czym świadczą uśmiechy oraz ukłony mijanych przechodniów.
Angela Gaber jest wokalistką polsko-kazachskiej formacji Angela Gaber Trio. Zespół powstał w 2011 r. i od razu zachwycił krytyków oraz publiczność zgarniając liczne nagrody. W 2013 r. zespół wydał swój debiutancki album „Opowieści z Ziemi”. Tworzą też muzykę do spektakli (m.in. do „Ciemnego Lasu” Andrzeja Stasiuka). Z wokalistką spotykamy się tuż przed jej wyjazdem na targi muzyczne oraz w trakcie przygotowań do koncertów w Lipsku.
Kolorowy ptak
Kolorowym ptakiem była od zawsze. Na maturę do grzecznej czarnej sukienki w białe prążki założyła bordowe glany.
– Musiały pasować do koloru włosów – dodaje z przekornym uśmiechem.
– Pamiętam też jak pewnego dnia dziecko krzyknęło za mną na ulicy „Pocahontas” – wspomina. Na szczęście jak sama mówi, ma bardzo mądrych rodziców, którzy nigdy nie ingerowali w wygląd córki. – W domu najważniejsza była zasada schludności, do tego trzeba było pamiętać o odpowiednim stroju na odpowiednie okazje. Mama potrafi szyć, co również okazywało się pomocne w kryzysowych sytuacjach – dodaje Angela.
Ktoś inny ubrany w kreacje artystki mógłby wyglądać na śmiesznie przerysowanego. Wokalistka nosi ubrania, a nie odwrotnie. Sztuka, o której zdaje się zapominać tak wiele osób. Jak wyznaje, sama odpowiada za swój wizerunek sceniczny. Udowadnia, iż bez sztabu stylistów, fryzjerów i wizażystów można wyglądać pięknie i spójnie z muzyką, którą się tworzy. Zapytana o to, czy wystąpiłaby kiedykolwiek w małej czarnej, bez namysłu odpowiada, że tak, ale pod warunkiem wykorzystania efektywnych etnicznych dodatków.
Luksus z drugiej ręki
– Zakupy robię w second hand’ach. Sam proces wyszukiwania jest dla mnie przyjemnością. Dzięki lumpeksom mogę pozwolić sobie na bogatą garderobę, przy niebogatych dochodach. „Ciuszki” odkryła jeszcze w szkole średniej, kiedy rodzice zgodzili się, aby mogła uczyć się w Sanoku, a nie w rodzinnych Ustrzykach Dolnych.
– Trzeba było sobie radzić, przerabiać, korzystać z pomocy krawcowej, wymieniać – wspomina.
– Moda jest dla bardzo ważna, dla mnie jest narzędziem do wyrażania siebie. Jednocześnie moda mnie bawi. Daje dużo radości. Nie mam obsesji na punkcie butów czy torebek. Nie przywiązuje się też do rzeczy. Na zakupach kieruje się własnym odzieżowym instynktem – mówi. Co jakiś czas dokonuje garderobianego remanentu, podczas którego pozbywa się części rzeczy.
– Tak jak w życiu, czasami należy świadomie zrobić miejsce dla nowych rzeczy – mówi Angela.
fot. T. Poźniak
Epizod krakowski
Na studia magisterskie artystka wyjechała do Krakowa, w którym spędziła 4 lata.
– Skończyłam ukrainoznawstwo, rozpoczęłam studia na wokalistyce w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Ten epizod trwał tylko rok, ale po rezygnacji rozwijałam się pod skrzydłami Pauliny Kujawskiej – mówi artystka. Kolejną mentorką, którą wspomina Angela jest Olga Szwajgier, która podkreśla jak ważne dla wokalisty jest szukanie, odkrywanie siebie i swojego brzmienia.
Akademik, w którym mieszkała w Krakowie był częścią cerkwi. – Grekokatolicka cerkiew była wtedy moim domem. Tam też znajduje się ikonostas Jerzego Nowosielskiego, artysty totalnego, kontrowersyjnego, który oprócz ikon malował też… akty. Studiowałam ukrainoznawstwo, a pracę magisterką pisałam na temat aktualności ikon w czasach współczesnych na przykładzie malarstwa właśnie Nowosielskiego. Czy można było sobie wymarzyć idealniejsze miejsce na mieszkanie?- pyta Angela. Do tego aby znaleźć się części mieszkalnej należało przejść przez włoską restaurację w podziemiach. Strefa sacrum mieszała się ze strefą profanum. Niezwykłe miejsce na niezwykłe czasy – kończy.
Życie jest podróżą
W Krakowie Angela pracowała jako pilotka wycieczek na Krym. Po studiach postanowiła zwiedzić świat. Imała się różnych zajęć, aby zebrać pieniądze na podróżowanie. Punktem kulminacyjnym tego okresu była wyprawa do Indii i Nepalu, gdzie zachwyciło ją bogactwo kolorów, tkanin oraz ozdób. Sama chętnie nosiła stroje lokalne. – To przecież istotna część podróżowania, prawda?
Podczas podróży wokalistce udało się zdobyć przełęcz masywu Annapurna – Thorung La na wysokości 5416 m n.p.m.
– Już na wysokości 3 tysięcy metrów całkowicie zmienia się tok myślenia. Kiedy cały dzień poświęcasz na zdobycie 1000 metrów nie możesz spać, wiesz że nie możesz pozwolić sobie na żadną słabość. Każdy oddech, każdy krok w wymaga wysiłku – mówi. Później odwiedziła Moskwę oraz Roskilde w Danii. Kolejnym punktem podróży była Hiszpania, gdzie razem z koleżanką zetknęły się z ukraińską mafią.
– Na szczęście w porę ostrzegli nas rodacy. Stwierdziłyśmy, że skoro udało nam się już dotrzeć tak daleko na południe, to grzechem byłoby nie zobaczyć Afryki. Dostałyśmy się do Maroka. Po dotknięciu saharyjskiego piasku, wiedziałam, że pora wracać do Sanoka….
Okres różowo-fioletowy
Po powrocie do Polski Angela prowadziła Galerię Rzeczy i Wydarzeń Rozmaitych „Bazar Sztuki”, która była centrum życia alternatywnego, życia kulturowego na przedsionku Bieszczad. Galeria była miejscem, w którym odbywały się warsztaty, wystawy i koncerty. Na razie artystka pożegnała się z miejscem w sensie stacjonarnym, ale idea żyje w świecie wirtualnym (
www.facebook.com/BAZARSZTUKI). To w czasach Bazaru w jej życiu dominował kolor różowy.
– Nazywam to okresem różowo-fioletowy. Wtedy miałam takie motto „po(róż) szarość”. Chodziło mi o wynajdowanie w codzienności rzeczy, które dotykają, budzą emocje. Które po prostu sprawiają, że szarość dnia codziennego zmienia kolor… Róż był narzędziem, które do tego służyło. Dzisiaj z perspektywy uważam, że to nadużywanie mogło być infantylne.
fot. T. Poźniak
Teraz patrząc na stonowaną Angelę, trudno uwierzyć, iż mogła być fanką różowego. Jej garderoba zdaje się składać z wszystkich odcieni brązu i zieleni. Przejście z etapu infantylnego różu po paletę kolorów ziemi wydaje się być dramatyczne, ale wokalistka mówi, że ewolucja była czymś naturalnym a kolory są odzwierciedleniem jej stanu.
– Zdecydowanie jestem na etapie, w którym potrzebuję spokoju oraz lekkiego wycofania się, po to żeby pracować nad kolorami w muzyce… Czy na taki miejsce można wybrać sobie miejsce lepsze niż Sanok?
Przystanek Sanok
– Na razie nie planuje przeprowadzki. W Sanoku mam wszystko czego potrzebuję. Żyję w miasteczku książęcym, w którym mogę się schować przed galimatiasem dziejącym się dookoła. Chcę jechać w góry, jadę w Bieszczady, mam ochotę pobyć nad wodą – wybieram się na Solinę. Mam też możliwość kontaktu z przyrodą. Lasy, połoniny, dźwięki przyrody, które przecież wykorzystujemy w swojej twórczości. To wszystko sprawia, że Sanok jest właściwym przystankiem na ten etap mojego kolorowego życia…