Reklama

Lifestyle

Wakacyjne podróże. Krym Czechowa

Antoni Adamski
Dodano: 26.07.2019
5979_Krym_Czechow_4
Share
Udostępnij
Lata spędzone na Krymie zamykają życie Antoniego Czechowa. Tu powstały jego najważniejsze dramaty. Stąd uciekł do niemieckiego kurortu Badenweiler, aby nie umierać na oczach rodziny. Pozostała po nim willa w Jałcie: skromny dom, bielejący na wzgórzu, otoczony wspaniałym ogrodem. Mimo rewolucji i wydarzeń wojennych pozostał niemal nienaruszony, taki jakim pozostawił go pisarz, gdy wybierał się w swą ostatnią podróż.
 
Antoni Czechow przyjechał po raz pierwszy na Krym w 1888 roku na zaproszenie swego wydawcy, Aleksieja Suworina. Gościł w jego reprezentacyjnej willi w Teodozji, położonej malowniczo nad brzegiem Morza
Czarnego. Klimat półwyspu, jego krajobrazy oraz jaskrawe kolory południa urzekły pisarza. Znał je wcześniej z krymskich szkiców i obrazów zaprzyjaźnionego malarza, Izaaka Lewitana. Czechow powracał tu kilkakrotnie. W marcu 1894 zamieszkał w Jałcie w eleganckim hotelu położonym przy nadmorskim bulwarze. Zachwycił się zielenią wiosny, która była tu w pełnym rozkwicie. W trzy lata później lekarze wykryli u pisarza gruźlicę płuc i zalecili pobyt w ciepłym klimacie.
 
Wtedy kupił działkę na obrzeżach Jałty z widokiem na góry i morze. W tej epoce architektura naśladowała style wszystkich epok historycznych: prywatne wille przypominały pałace lub zamki. Posiadłość Suworina odgrodzona od morza niemal obronnym murem z basztą przybrała postać rezydencji sułtana z wieżyczką w kształcie minaretu. Czechow postawił projektantowi zupełnie inne wymagania: dom miał być skromny, przytulny i wygodny. Gdy się tam wprowadzał, nie krył zadowolenia: „Moja willa okazała się bardzo wygodna. Ciepło, przytulnie, śliczny widok” – pisał do jednego z przyjaciół. Położony na wzgórzu dom, z masywnym pięterkiem, ozdobiony przeszkloną werandą i balkonami rozpoznawalny był z daleka dzięki olśniewającej bieli chropowatego tynku. Z tyłu – na podwórzu wzniesiono osobny pawilon kuchenny z mieszkaniem dla służącej.
 
Lew Tołstoj i Maksym Gorki w progach Czechowa
 
Dzięki temu – tak jak w pałacach i dworach – zapachy przygotowywanych potraw nie rozchodziły się po pełnym gości domu. „Nasi aktorzy [Moskiewskiego Teatru Artystycznego –MChAT] często przyjeżdżali do Czechowa na obiad. Potem spacerowali po ogrodzie, siedzieli w przytulnym gabinecie i wszystko to sprawiało mu przyjemność – tak lubił życie ruchliwe, czynne, a nas wtedy rozsadzała radość istnienia” – wspominał Konstanty Stanisławski krymskie występy swej sceny. Gościli u Czechowa słynni pisarze i artyści m.in. Maksym Gorki (w parku zachowała się ławeczka, na której lubił siadać), Iwan Bunin, Izaak Lewitan. Tylko hrabia Lew Tołstoj nie przekraczał tych skromnych progów. To Czechow bywał u niego w pobliskiej Gasprze, gdy Tołstoj przyjeżdżał w odwiedziny do córki. Kiedyś autor „Wojny i pokoju” wyznał swemu gościowi w chwili osobliwej szczerości: „Nie cierpię pańskich sztuk. Szekspir był kiepskim dramaturgiem, ale pan jest jeszcze gorszy!”
 
W Jałcie Czechow mieszkał z matką oraz siostrą Marią Pawłowną. Rzadkim gościem bywała żona pisarza – Olga Knipper, aktorka MChAT zmuszona do stałego przebywania w Moskwie. To dzięki Marii dom przetrwał w takim stanie, jakby Czechow opuścił go wczoraj. Mosiężna wizytówka na drzwiach, mosiężna klamka ze starym zamkiem, który wciąż otwiera ten sam klucz, co w końcu XIX stulecia. Po śmierci dramaturga willę odziedziczyła siostra, która w 1921 roku przekazała ją państwu z przeznaczeniem na placówkę muzealną. Do śmierci w 1957 r. piastowała funkcję jej dyrektora i kustosza, mieszkając na pięterku willi prawie sześćdziesiąt lat. To ona opiekowała się 26 tysiącami pamiątek po pisarzu, które figurują dziś w muzealnym inwentarzu. Zajmowała się wszystkim: od pośmiertnych wydań utworów brata (którego dzieła przechodziły w Związku Radzieckim różne koleje losu) po pielęgnowanie ogrodu. Nawet wojna oszczędziła tę posiadłość: w latach 1941-1944 mieszkał w niej wyjątkowo „kulturalny” niemiecki oficer wysokiej rangi (Niemcy jeszcze za życia Czechowa wysoko cenili jego twórczość: w tym kraju wzniesiono pierwszy jego pomnik.) 
 
Minimalizm z początku XX wieku
 
We wnętrzach surowa muzealna ekspozycja: równo ustawione meble, starannie ułożone przedmioty. Tak było za życia pisarza. „W jego mieszkaniu panował nienaganny porządek – żadnego nieładu na biurku, żadnych porozrzucanych części garderoby w sypialni” – opowiada dr Altszuller. Skromnie wyposażone wnętrza, czyste, przytulne. Ich klarowność przeczy powszechnie panującej wówczas skłonności do zagracania pomieszczeń mieszkalnych. Tapety w odcieniach bieli (zachowane z pocz. XX w.) tworzą tło dla niezbędnych mebli: prostych, solidnych, funkcjonalnych – w stylach od biedermeieru, przez eklektyzm, skromną secesję skończywszy na wyginanych – thonetowskich krzesłach. 
 
Pełne umiaru dekoracje ścian, to szablonowo malowane ornamenty na sufitach, szereg oprawionych rycin i nieliczne obrazy. Wśród nich modernistyczny portret Olgi Knipper i znakomite, realistyczne studium młodej kobiety zatytułowane „Uboga” pędzla Mikołaja – przedwcześnie zmarłego brata pisarza. Fotografie rodzinne oraz zaprzyjaźnionych osób zajmują sporo miejsca w gabinecie pisarza i w pokoju jego matki. Cisza i spokój panują w gościnnych pokojach i w salonie, gdzie sofy i fotele przykrywają białe pokrowce, w sypialniach z mosiężnymi secesyjnymi łóżkami i w jadalni, ze stołem nakrytym lnianym obrusem i fajansową zastawą. Zieleń letniego ogrodu zdaje się wchodzić do wnętrza przez oszkloną werandę, połączoną z salonem – skromnym pokojem, w którym przyjmowano gości. Stoi w nim pianino. Na instrumencie grywali: Sergiusz Rachmaninow i Fiodor Szalapin, akompaniujący śpiewającej Oldze.   
 
Nieszczęśliwa, dojrzała miłość i "Pani z pieskiem"
 
Ozdobą posiadłości jest ogród, w którym większość drzew i krzewów sadził Antoni Czechow. Sam mawiał, że gdyby nie został pisarzem, chciałby uprawiać zawód ogrodnika. Wybierał najlepsze sadzonki, które rejestrował w specjalnie założonym zeszycie zatytułowanym „Sad”. Było tam 57 odmian róż, kilkadziesiąt rodzajów innych krzewów oraz ponad 60 gatunków drzew. W tej idyllicznej scenerii upływały ostatnie lata życia pisarza. Bynajmniej nie sielankowej; raczej pełne rozczarowań i tęsknoty. Antoni Czechow nudził się: „Nudny jest los człowieka, który nie żyje, tylko stara się o poprawę zdrowia” – pisał, skarżąc się, że łagodny klimat wcale mu nie służy. Dziś przy nadmorskim bulwarze stoi jego pomnik, różny od innych monumentów sławnych ludzi. Czechow – wysoki, w modnym wizytowym garniturze – nie spogląda na widza z wysokości cokołu. Jego postać umieszczona na linii wzroku przechodnia, patrzy z zainteresowaniem na odlaną w brązie młodą elegantkę z pieskiem. To nawiązanie do napisanego w Jałcie opowiadania „Pani z pieskiem”.
 
Pisarz lubił spacerować po nadmorskim bulwarze. Przechadzkę mógł rozpoczynać od ruchliwego portu, w którym przypatrywał się wpływającym żaglowcom. Następnie mijał hotel „Rossija” (gdzie niegdyś się zatrzymywał), oglądał witryny modnych sklepów, by później wpaść na kawę do pawilonu Verneta. Właściciel mieszczącej się na nadbrzeżu znanej cukierni – Francuz, Edmond Vernet zbudował na plaży drewniany pawilon z werandą wychodzącą na morze. To tutaj Czechow poznał piętnastoletnią Jelenę Szarową – „panią z pieskiem”. Dziewczyna miała za sobą pierwsze prozatorskie próby i poprosiła pisarza o ocenę swych opowiadań. Po Szarowej nie pozostała nawet wzmianka w historii literatury. Zostały natomiast wspomnienia, w których opisuje swoje jałtańskie spotkania. Opowiadanie „Pani z pieskiem” jest bardziej brutalne niż rzeczywista, incydentalna znajomość Czechowa. Bohaterem noweli jest niejaki Gurow – podstarzały urzędnik bankowy, znudzony małżeństwem, który nieoczekiwanie w Jałcie poznaje miłość swojego życia. „Lata płynęły, Gurow poznawał coraz to inne kobiety, romansował, zrywał, ale nie kochał…Dopiero teraz, kiedy osiwiały mu włosy, pokochał prawdziwie, szczerze – pierwszy raz w życiu”. Marzył, iż „zacznie się inne, piękne życie; i oboje doskonale wiedzieli, że do końca jest bardzo daleko, bo to, co najcięższe, najtrudniejsze, dopiero się zaczyna”. 
 
Najlepsze dramaty Czechowa napisane w Jałcie
 
Na okres jałtański przypada małżeństwo Czechowa z Olgą Knipper, które Antoni dobrotliwie nazywał „małżeństwem korespondencyjnym”. W ciągu trzech lat jego trwania wymienili ze sobą tysiąc listów. „Gdybyś mieszkała tu całą zimę, zmarnowałabyś sobie życie, a ja bym się zadręczał wyrzutami sumienia. Wiedziałem przecież, że żenię się z aktorką” – pisze do żony. Olga z trudnością uzyskiwała urlop z teatru. Wpadała na kilka dni do Jałty, by w pośpiechu wracać do Moskwy. W 1901 nie przyjechała nawet na Boże Narodzenie. Wysłała telegram, który „przyszedł w samą porę – odpowiada mąż – Wczoraj było mi bardzo smutno. Padał deszcz, czas się dłużył, byłem trochę niezdrów i tęskniłem do żony. Jestem żonaty, wiesz?”- pyta Olgę z przekąsem. W styczniu następnego roku pisarz przechodzi kryzys zdrowotny. Okazało się, że głodował odmawiając przyjmowania nieodpowiednich dla swego stanu zdrowia potraw. Robił to delikatnie, aby nie sprawić domownikom przykrości. Dopiero po powrocie z Moskwy siostra Maria zaczęła kierować jego kuracją. Wszystko to pozostawało poza świadomością Olgi, która przybyła do Jałty dopiero w lutym. On z kolei nie mógł wspomagać żony w kwietniu tego roku, gdy poroniła. „Nieszczęściem Czechowa było szczególne szczęście, jakie pod koniec życia zesłał mu los, a którego już nie był w stanie udźwignąć” – podsumowuje to małżeństwo doktor Altszuller.
 
Najważniejsze dramaty Czechowa powstały w Jałcie. Były to: „Wujaszek Wania”(1897), „Trzy siostry”(1900) i „Wiśniowy sad”(1903). Każdy z dramatów rozpoczynał nowy sezon teatralny MChAT-u. W styczniu 1904 z okazji premiery Stanisławski postanowił zorganizować jubileusz Czechowa. Dramaturg bezskutecznie protestował. W czasie uroczystości wychudzony, trupio blady stał na scenie nie mogąc powstrzymać się od kaszlu. Konstanty Stanisławski wspominał, że jubileusz, – mimo że udany – miał w sobie coś z pogrzebu. „Było nam smutno i przykro” – zanotował. 
 
W końcu kwietnia przez Moskwę i Berlin Czechow wyjechał do niemieckiego uzdrowiska Badenweiler: „Jutro wyjeżdżam. Pożegnajmy się. Jadę umierać” – pisał do znajomego. Dnia 2 lipca 1904 poprosił: „Dawno nie piłem szampana”. Spokojnie opróżnił kieliszek, położył się na boku i zasnął na zawsze. Olga przeżyła go o 55 lat. Wydała o mężu piękne wspomnienia.
                                               
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy