Kultowe, jedyne w Bieszczadach schronisko górskie na Połoninie Wetlińskiej, którym przez trzy dekady opiekował się jeden z najsłynniejszych bieszczadników, Lutek Pińczuk, przejdzie gruntowną przebudowę. Ta rozpocznie się już najbliższej wiosny, chociaż Bieszczadzki Park Narodowy wykonawcę inwestycji wyłonił dopiero za trzecim podejściem, w lipcu. Najwyżej położony budynek w Bieszczadach Zachodnich, jak i całym Podkarpaciu, po remoncie zyska nowy wygląd – zamieni się w drewnianą chałupę z bali. Znajdą się tu toalety, a o zziębniętych i przemokniętych turystów „zadba” nowy system ogrzewania zasilany piecem na olej rzepakowy.
Schronisko „Chatka Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej niegdyś nazywane „Tawerną” zostało wybudowane po II wojnie światowej przez wojsko i służyło za posterunek obserwacyjny, tuż pod wierzchołkiem Hasiakowej Skały. W 1956 roku budynek przejęło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznwcze w Rzeszowie. Pierwszym dzierżawcą schroniska był Lutek Pińczuk – traper i miłośnik gór, który został gospodarzem na Połoninie aż przez 30 lat. Po trzech dekadach, w 2015 roku zmienił się właściciel legendarnej „chatki”, która z rąk PTTK przeszła w zarząd Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
W budynku, z którego przy dobrej pogodzie widać Tatry Wysokie i Bielskie, zawsze panowały spartańskie warunki, bez bieżącej wody, kanalizacji i energii elektrycznej. W 2009 roku zajęło jedno z ostatnich miejsc w rankingu schronisk górskich, sporządzonym przez „Magazyn Turystyki Górskiej NPM”. Mimo to, dla turystów wędrujących z plecakiem po szlakach pozostawało ważnym miejscem do schronienia i odpoczynku.
Teraz czeka ich miła niespodzianka, bo najwyżej położoną „chatkę” na Podkarapciu (na 1228 m. n.p.m.) czeka modernizacja i rozbudowa, która pochłonie prawie 4 mln zł. Wszystko w ramach rządowego „Programu dla Bieszczad”. Zgodnie z założeniami projektu, w przebudowanym obiekcie będzie stacjonować Straż Parku Narodowego. Pozostanie też automatyczny punkt meteorologiczny do prognozowaniu warunków pogodowych panujących na szlakach.
Do trzech razy sztuka
Bieszczadzki Park Narodowy długo szukał wykonawcy, który zajmie się przebudową „Chatki Puchatka”. Do dwóch pierwszych przetargów nie zgłosiła się żadna firma. Dopiero za trzecim razem wyłoniono realizatora inwestycji, firmę remontowo-budowlaną „Piotrowski”.
– Chcemy wyrobić się z rozbudową schroniska do końca przyszłego roku, wszystko zależy jednak od pogody. Bo jak wiadomo ta na szczycie bywa różna. To dla nas nie lada wyzwanie i właściwie pierwsza inwestycja realizowana aż tak wysoko, ale damy radę – przekonuje Paweł Piotrowski, właściciel firmy remontowo-budowlanej „Piotrowski” z Wiązownicy.
Jeszcze w tym roku ekipa Piotrowskiego zgromadzi w Bieszczadach materiały budowlane, (transportowane w trakcie budowy z Przełęczy Wyżnej m.in. przy użyciu śmigłowca), by w przyszłym ruszyć z częściową rozbiórką i przebudową chatki. Stanie się to najprawdopodobniej na przełomie kwietnia i maja, gdy tylko stopnieją śniegi.
Wizualizacja "Chatki Puchatka" po przebudowie. Fot. Archiwum Bieszczadzkiego Parku Narodowego
Z kamienia na drewno
Pracy będzie sporo, bo trzeba przekształcić schronisko z kamieni w drewnianą, dwukondygnacyjną chałupę z bali. Głazami zostaną wyłożone już tylko piwnice wyposażone w urządzenia techniczne. Na dachu znajdzie się z kolei sprzęt do zbierania wody. Wykonawca oprócz podstawowych prac rozbiórkowych i montażowych zajmie się też robotami w zakresie budowy linii elektromagnetycznych, wyrównaniem terenu pod farmę PV (fotowoltaiczną). Dzięki temu w „Chatce Puchatka” zagości elektryczność, a z pomocą kolektorów słonecznych – ciepła woda.
Schronisko zachowa rustykalny i surowy wygląd. Po remoncie znajdą się w nim toalety i nowy system ogrzewania zasilany piecem na olej rzepakowy. Do tej pory budynek był opalany drewnem, a niekiedy węglem, które trzeba było transportować na górę.
Stanisław Kucharzyk, wicedyrektor BPN przekonuje, że ilość miejsc noclegowych nie ulegnie zmianie, nadal będzie ich ok. 40. Zwiększy się za to przestrzeń do wspólnego odpoczynku czy biesiadowania, m.in. na dobudowanym, zadaszonym tarasie.
– Chcemy, aby schronisko wyglądało na bardziej atrakcyjne, a przy tym nadal spełniało swoją funkcję. Ma służyć turystom, goprowcom i straży parku jako schronienie i miejsce do odpoczynku, szczególnie, gdy w górach pogoda gwałtownie się zmienia – mówi Stanisław Kucharzyk.
Na czas przebudowy schronisko będzie niedostępne dla turystów. Jeśli jednak warunki na to pozwolą, inwestycja zakończy się jeszcze końcem 2020 roku lub w połowie 2021 roku.