Reklama

Lifestyle

Lwów – wyjątkowy, europejski, nieco zaniedbany

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 24.10.2013
8353_lwow-19
Share
Udostępnij
Pierwszy raz byłem we Lwowie w 1994 r. Miasto zrobiło wtedy na mnie przygnębiające wrażenie: unikalne zabytki były w takim stanie, że stopień ich zdewastowania przykrywał ich dawną świetność i urodę. Porównanie Lwowa AD 2013 z tamtym pokazuje, że – choć jeszcze wiele jest tu do zrobienia i będzie to wymagało gigantycznych pieniędzy – miasto dokonało przez te dwie dekady sporego cywilizacyjnego skoku i potrafi zauroczyć każdego, kto tu przyjeżdża. Ponad 750-tysięczny Lwów jest miastem dokładnie wielkości Krakowa i gdyby nie te zaniedbania – dziedzictwo komunizmu – byłby, śmiem twierdzić, piękniejszy od stolicy Małopolski.
 
Mój ubiegłotygodniowy, dwudniowy pobyt we Lwowie, w sumie trzeci (byłem tu jeszcze w 2003 r.), był związany z odbywającym się tu Forum Mediów Karpackich, w którym uczestniczyła grupa dziennikarzy polskich i ukraińskich, opisujących szeroko pojęte Karpaty po obu stronach granicy.
 
Łyczaków i Cmentarz Orląt
 
Pobyt we Lwowie zaczęliśmy oczywiście od wizyty na Cmentarzu Łyczakowskim – jednej z najstarszych europejskich nekropolii, istniejącej od 1786 r. Wyjątkowość tego miejsca ma m.in. wymiar historyczny i artystyczny. Tu spoczywa wiele wybitnych osobistości świata kultury, nauki i polityki, zasłużonych dla Polski i Ukrainy. Na lewo od wejścia głównego zwraca uwagę pomnik poety Seweryna Goszczyńskiego, nie wolno oczywiście przegapić grobów Marii Konopnickiej i Gabrieli Zapolskiej, autora „Katechizmu polskiego dziecka” Władysława Bełzy, malarza Artura Grottgera czy obelisku poświęconego pułkownikowi Ordonowi, bohaterowi mickiewiczowskiej „Reduty Ordona”. Oraz oczywiście wielu innych. Spośród grobów ukraińskich bohaterów fotografuję m.in. monumentalny pomnik poety i pisarza Iwana Franki, zatrzymuję się chwilę przy grobie mistrza olimpijskiego w gimnastyce Wiktora Czukarina. 
 
Na cmentarzu znajduje się wiele nagrobków o wysokiej wartości artystycznej, przedstawiających alegoryczne postaci i wizerunki zmarłych, a także liczne kaplice i obeliski. Fotografuję każdy, który mi wpadnie w oko, bez względu na to, kto w nim leży.
 
Nasza dziennikarska grupa zapala znicze  m.in. na grobowcu Aleksandra Milskiego, dziennikarza, wydawcy i działacza społecznego z przełomu XIX i XX w., którego miejsce pochówku zostało wyremontowane w 2010 r. staraniem rzeszowskich dziennikarzy zrzeszonych w Komitecie Opieki nad Grobami Dziennikarzy Polskich na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Komitet utworzyli dziennikarze z  Polskiego Radia Rzeszów oraz innych rzeszowskich mediów. Ich działalność wsparł rzeszowski oddział SDP. Na Łyczakowie pochowanych jest około 50 wybitnych żurnalistów polskich z przełomu XIX i XX wieku. Dzięki pomocy pracowników archiwum Cmentarza Łyczakowskiego zlokalizowano już ok. połowę ich mogił. Resztę trzeba jeszcze odszukać. 
 
Sprzeciw musi budzić widoczny gołym okiem proceder przejmowania zabytkowych grobowców na miejsce pochówku osób zasłużonych dla Lwowa i Ukrainy. Proceder ten ułatwiał fakt, że groby te po wojnie zostawały najczęściej bez opieki i ulegały dewastacji. Bywało, że przejmowano zabytkowe grobowce za wszelką cenę, bo ich posiadanie podnosiło prestiż takiej rodziny. Efekt jest taki, że często grobowiec o dużej wartości artystycznej jest „ozdabiany” nową tablicą z chińskiego marmuru, z wyrzeźbionym w socjalistycznej estetyce wizerunkiem zmarłego. Jest to nie tylko eklektyczne, ale oszpeca wspaniałe, zabytkowe nagrobki.
 
W 1919 r. w części cmentarza od strony Pohulanki utworzono Cmentarz Orląt Lwowskich, gdzie znajdują się mogiły obrońców Lwowa i Małopolski Wschodniej w latach 1918-20. Większość z pochowanych tam 3 tys. żołnierzy to tzw. Orlęta lwowskie, czyli młodzież szkół średnich i studenci, a także inteligencja. Każdy z nas indywidualnie, w zadumie, oddał cześć bohaterom. 
 
Lwów żyje nocą
 
Dwa dni we Lwowie wykorzystałem – wraz z trzema kolegami-dziennikarzami – do spaceru po centrum miasta. Katedra pw. Wniebowzięcia NMP z relikwiami świętych: abpa Józefa Bilczewskiego i ks. Zygmunta Gorazdowskiego oraz tablicą przed wejściem, upamiętniającą wizytę bł. Jana Pawła II; Kuria Metropolitalna, w której trwają ostatnie prace remontowe przed listopadowym oddaniem odnowionego gmachu; Rynek z renesansową Kamienicą Królewską; gmach Uniwersytetu Iwana Franki (d. Jana Kazimierza); budynek Opery; góra Wysoki Zamek; prospekt Swobody (d. ul. Hetmańska), gdzie natrafiliśmy na stoisko z materiałami propagandowymi OUN-UPA (choć, jak mówi jeden ze znawców problemów Ukrainy, nacjonalizm ukraiński jest tworem sztucznym, a hasła nacjonalistyczne głoszone są  bardziej pod wpływem mediów).
 
Późnowieczorne wyjście do centrum pokazało, że Lwów jest miastem na wskroś europejskim: duży ruch; klimatyczne, zorganizowane z pomysłem klubiki i kawiarenki, których mogłyby pozazdrościć Lwowowi największe polskie miasta – pełne; jedzenie wyśmienite. To wymusił ruch turystyczny w mieście i nie da się ukryć, że najliczniejszą, choć nie jedyną, nacją, która tu ściąga dla celów turystycznych, są Polacy. 
 
W znanym klubie Dzyga bardzo młodzi ludzie całkiem sympatycznie grali jazz, a herbatę dostaliśmy wraz z poetycką sentencją na delikatnym, przeźroczystym papierze. Po drodze na Wysoki Zamek grupka młodych ćwiczyła taniec ognia – a było już ok. godz. 23. Ze zdziwieniem odkryłem, że Lwów ma swój pomnik Nikifora. Nocną eskapadę zakończyliśmy w stylowej Cukierni Wiedeńskiej.
 
We Lwowie nie usiadłbym za kierownicą
 
W porównaniu z Lwowem AD 1994 widać było, że – choć jeszcze wiele jest tu do zrobienia i będzie to wymagało gigantycznych pieniędzy – miasto dokonało sporego cywilizacyjnego skoku i wyremontowało wiele zabytkowych kamienic, zwłaszcza w centrum. Czynnikiem inicjującym zmiany były na pewno: wielokulturowość Lwowa, ciążenie tej części Ukrainy ku Zachodowi, otwarcie granic, a także to, że Ukraińcy są narodem ambitnym. Wreszcie fakt, że lwowskie Stare Miasto jest wpisane na listę dziedzictwa kultury UNESCO pozwolił pozyskać spore pieniądze na jego remont. Warto też zauważyć, że w pracach remontowych w centrum Lwowa aktywne są polskie firmy budowlane.
 
Szczególnych umiejętności wymaga we Lwowie poruszanie się samochodem: ulice w centrum są wąskie, samochody przeciskają się „na grubość lakieru”, najczęściej nie ma wyznaczonych pasów, a rajdy kierowców po torowiskach tramwajowych mogą czasami spowodować palpitację serca. Żeby tu jeździć pewnie, kierowca z Polski musi trochę poćwiczyć.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy