Reklama

Lifestyle

Dzikie zwierzęta kochają Przemyśl

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 20.12.2012
1543_AndrzejFedaczynski
Share
Udostępnij
Bez cienia przesady można powiedzieć, że wigilijny zwyczaj rozmowy ze zwierzętami i dzielenia się z nimi tym, co najlepsze, w lecznicy Fedaczyńskich trwa cały rok. Na okrągło, przez 24 godziny na dobę. To nie przypadek, że właśnie tutaj ludzie tak chętnie oddają do wyleczenia swoich pupili. Nieprzypadkowo, pomoc i schronienie znajdują tu również zwierzęta dzikie i chronione, które przywożone są z całej Polski. Żeby to zrozumieć, trzeba zobaczyć tę jedyną w swoim rodzaju relację człowiek-zwierzę. Lekarze weterynarze pomagają podopiecznym, dzieląc się z nimi swoją wiedzą i umiejętnościami, a gdy trzeba, opiekują się nimi także w nocy, niedziele i święta. Tak było m.in.  pod koniec listopada 2012 r., gdy do lecznicy trafiły dwa podtrute orły bieliki. Nieprzerwanie przez 40 godzin życie ratowało im trzech lekarzy, robiąc sobie przerwę jedynie na sen.

Fenomen lecznicy Andrzeja Fedaczyńskiego znany jest w całej Polsce. Ten przemyski weterynarz z 35-letnim doświadczeniem zawodowym, od początku lat 90. XX w. zajmuje się także leczeniem zwierząt dzikich i chronionych. Również takich, którym nie odważą się pomóc jego koledzy po fachu z innych miast. – Leczyliśmy kiedyś wielbłąda. Wszyscy potem pytali, skąd on wziął się u nas. Ten wielbłąd był atrakcją w cyrku i właściciele cyrku bardzo chcieli, by wyzdrowiał. Ktoś powiedział im, żeby pojechali do Przemyśla, bo tam jest taki jeden „zwariowany” lekarz, który na pewno pomoże – uśmiecha się lek. med. wet. Andrzej Fedaczyński.

Od warunków polowych do lecznicy o europejskim standardzie
 
Ale od początku. Zanim Andrzej Fedaczyński i jego zespół stali się znani w Polsce i poza jej granicami (na ul. Zamoyskiego 15 w Przemyślu gościło wiele zagranicznych mediów relacjonujących dokonania przemyskich lekarzy weterynarii), przemyślanin pracował w warunkach polowych. W latach 1976-1990 współpracował też z lecznicami w Danii, Niemczech i Holandii, gdzie zdobywał doświadczenie. Upadek komunizmu i nowelizacja ustawy o zawodzie lekarza weterynarii pozwoliły mu spełnić swoje marzenia i otworzyć w 1991 roku prywatny Gabinet Weterynaryjny „Ada”. Dziś jest to piękna Lecznica dla Zwierząt „Ada”, w skład której wchodzi m.in.: ambulatorium, dwie sale operacyjne, pracowania rentgenowska i ultrasonograficzna, szpital – w którym można pozostawić zwierzęta na leczeniu stacjonarnym oraz hotel dla psów i kotów. Od 2004 r. pracuje w niej także syn Andrzeja Fedaczyńskiego, Radosław.

Niedługo po tym, jak lecznica zaczęła funkcjonować, trafił do niej pierwszy nietypowy pacjent: myszołów. Z biegiem czasu zaczęły napływać kolejne dzikie zwierzęta, a wraz z nimi rosły koszty ich leczenia i rehabilitacji. I choć tę działalność doktora Fedaczyńskiego zaczęły wspierać finansowo różne instytucje państwowe, okazało się, że koszty są zbyt wysokie, by leczyć ok. 300 dzikich osobników rocznie. W 2008 roku Andrzej i Radosław Fedaczyński, Jakub Kotowicz i Wojciech Kud założyli rodzinną fundację „Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu”, która przejęła kierownictwo i utrzymanie ośrodka. Dzięki dofinansowaniu, także od prywatnych sponsorów, ośrodek mógł się rozbudować i rozszerzyć działalność. – W lecznicy mamy doświadczoną załogę i nowoczesny sprzęt, więc postanowiliśmy wykorzystać ten potencjał do leczenia dzikich zwierząt – mówi Andrzej Fedaczyński.
 
Dom dla niedzwiedzia
 
I choć pracy w lecznicy jest nadto, ten „zwariowany” lekarz i jego zespół nigdy nie odmawiają, gdy trzeba pomóc chorym dzikim zwierzętom. To nieplanowani pacjenci, którzy pojawiają się w nocy, niedziele, święta albo wtedy, gdy w lecznicy akurat trwają operacje planowane. „Dzikich pacjentów” przywożą urzędy gminy, leśnicy, przyrodnicy, osoby prywatne, służby mundurowe. Nieraz bywało, że telefon Fedaczyńskiego dzwonił o północy i chwilę później lekarz wraz z współpracownikami jechał, by odebrać zwierzę poszkodowane w wypadku, albo takie, które musiało zostać najpierw uśpione, a dopiero potem przewiezione do ośrodka. Aktualnie rocznie trafia tu średnio około 400 poszkodowanych zwierząt (głównie chronionych, ale nie tylko). Oprócz wspomnianego wielbłąda, lekarze leczyli m.in. wygłodzoną młodą niedźwiedzicę Przemisię, której historią Polska żyła na początku 2010 roku; łosia, pięć rysi, żurawia czy największe polskie ptaki drapieżne – orły bieliki. Niewiele brakowało, a pacjentem u Fedaczyńskiego zostałby wilk. Niestety, był zbyt płochliwy i nie udało się go złapać.

Na pomoc mogły liczyć także mniej okazałe stworzenia, jak np. ważąca 3 gramy nosoryjówka czy trzycentymetrowa żabka z Ekwadoru, która do Przemyśla trafiła w listopadzie br. wraz z transportem bananów. Wszystkich gatunków wyleczonych dzikich zwierząt nie sposób wymienić. – W szczególnie trudnych przypadkach konsultujemy się z kolegami-doktorami z Polski, Europy i świata. Współpracujemy z Polską Akademią Nauk, uniwersytetami czy fundacją WWF – przyznaje lek. med. wet. Radosław Fedaczyński, zaznaczając, że w pierwszych latach zajmowania się dzikimi zwierzętami polegali głównie na własnej intuicji, uczyli się na błędach i poszukiwali materiałów na własną rękę. – W przyszłości chcemy sprowadzać do Przemyśla największe sławy polskiej weterynarii oraz specjalistów np. z zakresu dermatologii i neurologii, by zapewnić jak najlepszą opiekę naszym pacjentom.
 
Od zwierząt uczymy się woli życia
 
Lekarze z przemyskiej lecznicy przyznają, że praca ze zwierzętami jest jedyna w swoim rodzaju. – Praca to nasza pasja. My nie musimy po godzinie szesnastej relaksować się na squashu czy tenisie. My pracujemy cały czas i nas to bardzo cieszy – mówi lek. med. wet. Radosław Fedaczyński. –  Opieka nad chorymi zwierzętami powoduje, że jeszcze bardziej cieszymy się życiem. Zwierzęta w ogóle uczą człowieka woli życia. Zwłaszcza te dzikie, dla których największą nagrodą jest to, gdy wyleczone mogą nas opuścić i udać się z powrotem na łono natury. Wtedy człowiek uświadamia sobie, że także jest częścią otaczającej go przyrody.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy