Reklama

Lifestyle

Ręcznie malowane sukienki Doroty Zielińskiej

Natalia Chrapek
Dodano: 13.07.2021
45637_zielinska
Share
Udostępnij
Z muślinu jedwabno-bawełnianego, luźno opadające i pełne roślinnych motywów – takie są suknie Doroty Zielińskiej, malarki z Rzeszowa, która od 25 lat tworzy subtelne i bardzo kobiece kreacje. Wychodzące spod jej pędzla ubrania to małe dzieła sztuki. 
 
Malarstwo ma we krwi, odziedziczyła je po matce. Do dzisiaj pieczołowicie przechowuje jej obrazy. Dorota Zielińska już jako mała dziewczynka tworzyła niebanalne laurki i obrazy oraz regularnie brała udział w konkursach plastycznych reprezentując swoją szkołę. W 1980 roku, w wieku 14 lat, rysowała plakaty NSZZ „Solidarność” z polecenia nauczycielki, która była działaczką ruchu. Ta zamykała ją w kantorku, by po długich godzinach mogły powstać rysunki wyrażające nastroje polityczne ówczesnych mieszkańców Rzeszowa oraz wielkogabarytowe transparenty z napisami: „Wolność – Sprawiedliwość – Solidarność”.

 – Musi się taki wariat urodzić w rodzinie, żeby od maleńkości wiedział, w którą stronę chce iść. Ja wiedziałam. Gdybym miała drugi raz dokonać wyboru, bez wahania zostałabym ponownie malarką – mówi Dorota Zielińska. 
 
W latach 90., po założeniu rodziny, trafiła do oryginalnej, jak na tamte czasy pracowni krawieckiej „Szyte na miarę”. Pod swoje skrzydła przyjęła ją Agata Piękoś, ówczesna właścicielka lokalu. Sztandarowym zajęciem pracujących w nim kobiet było twórcze ozdabianie wcześniej uszytych ubrań. Zamówienia na kolorowe, ręcznie malowane sukienki czy spódnice spływały lawinowo z całego Rzeszowa. Wtedy w sklepach właściwie niczego nie było. Kobiety miały bardzo ograniczony wybór ubrań. Adwokatki, lekarki oraz pracownice Urzędu Wojewódzkiego bardzo chciały się wyróżniać. Ręcznie malowane tkaniny w kwiaty czy inne motywy roślinne gwarantowały im oryginalny i atrakcyjny wygląd. Zielińską odwiedzały nawet klientki zza granicy, m.in. ze Stanów Zjednoczonych. Na ich specjalne życzenie malarka na wewnętrznej stronie pomalowanego ubrania, np. marynarki, musiała umieszczać z pomocą pędzla napis: „Art Gallery”. 
 
Rzeszowianka malowała też szale, spódnice, koszulki oraz torby. Zdarzyło się jej nawet upiększać domowe elementy dekoracyjne. 
 
– Jedna z klientek przyniosła mi do pomalowania 6-metrowy materiał na zasłony. Poleciła ozdobić go różami – a że zawsze podejmowałam wyzwania, tego też nie odmówiłam. Wtedy każdy choć trochę chciał pomalować swój świat, prawie jak w piosence zespołu Dwa plus Jeden: „ Chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko”…  – wspomina artystka. 
 
 
– Proces malowania na sukience trwa od 2 do 10 godzin – mówi Dorota Zielińska. Fot. Tadeusz Poźniak. 
 
Sukienki łąką majone

Ręcznie malowane sukienki były postrzegane w latach 90. jako ekstrawaganckie, ale też bardzo kobiece, dodające seksapilu. Ich krój i wzór dobierano indywidualnie do klientek. Posiadanie artystycznej kreacji przesądzało o atrakcyjności, indywidualizmie, odwadze i zamożności danej kobiety. 
 
– Chociaż minęło już prawie 25 lat, nadal spotykam moje klientki, które wciąż noszą malowane przeze mnie sukienki. To dla mnie największa nagroda i potwierdzenie, że to, co robię, ma sens – dodaje malarka. 

Z czasem Dorota Zielińska zaczęła tworzyć oryginalne kreacje na własną rękę. Sprzedawała je na targach rękodzielniczych, jarmarkach i w sklepikach z regionalnymi przedmiotami. Szybko zyskały popularność wśród mieszkańców Podkarpacia i sukienki zaczęły rozchodzić się w mgnieniu oka. Co roku trzeba było pracować nad nowymi kolekcjami. 
 
Artystka wyjątkowo ukochała sobie zwiewne ubrania. To właśnie na ich ozdabianie poświęca najwięcej czasu. Sukienki powstają najpierw w zaprzyjaźnionej pracowni krawieckiej. Szyte są z delikatnych tkanin: batystu, bawełny i jedwabiu. Krój ubrania to proste, wręcz klasyczne cięcia. Nie ma tutaj miejsca na falbanki czy zbędne ozdobniki. Są za to rękawy lub szelki. Kto co woli. 
 
Proces malowania na sukience trwa od 2 do 10 godzin. – Wszystko zależy od tego, czy maluję cały materiał, czy tylko wybrany jego fragment – wyjaśnia Dorota Zielińska. – Umieszczam płótno w pozycji stojącej na sztaludze i zabezpieczam papierem. Skondensowaną farbę przenoszę bezpośrednio z pędzla na tkaninę. Przypomina to trochę malarstwo akrylowe.  Stawiam taką plamę na materiale, jaką chcę. Inspirują mnie motywy roślinne i ornamenty, czyli polne kwiaty, paprocie, krzewy, różnego rodzaju liście. To one na dobre rozgościły się na moich sukienkach. Są uniwersalne i ponadczasowe.
 
Rzeszowianka używa specjalnych farb do malowania tkanin. Są to włoskie i niemieckie produkty. Dzięki ich trwałości sukienki mogą być prane w temperaturze 30 stopni nawet w pralce. Oczywiście, beż użycia silnych detergentów.  

Do pracowni można przynieść także własną sukienkę o wybranym kroju, której malarka nada bajeczny charakter, w sam raz na letnie i wiosenne dni. 
 
– Kobiety bardzo dobrze czują się w tych kreacjach. Na początku myślałam, że to takie staroświeckie, nienowoczesne. Ale przecież do takiej sukienki można założyć świetne sandały, a nawet trampki. Jeśli dodać do tego ciekawą torbę, mamy przepis na niebanalny outfit. Te ubrania są lekkie, przewiewne i dobrze leżą na ciele. Przychodzą po nie klientki w różnym wieku, młodsze i starsze. Nastolatki najczęściej wybierają spódnice, a dojrzałe panie gustują w sukienkach – mówi Zielińska. 
 
Leśne rusałki

W latach 90. artystka prezentowała swoje kolekcje kwiecistych ubrań na wielu imprezach promocyjnych w Rzeszowie, m.in. podczas dni miasta. Z upływem lat, gdy nastała era Facebooka, zaczęła organizować pokazy mody, ale inne niż wszystkie dookoła – brały w nich udział starsze panie, młode dziewczyny oraz dzieci. 
Dorota Zielińska ma już za sobą kilka takich prezentacji. Dwie pierwsze odbyły się w 1995 roku. Później były kolejne, m.in. w Bieszczadzkiej Galerii Barak w Czarnej, czy na terenie Siedliska Brzeziniak w Przysłupiu z okazji 20-lecia Galerii Fantasmagoria. 

Miejsca pokazów są zwykle przypadkowe. Artystka stara się jednak dobierać je tak, aby otoczenie sprzyjało prezencji sukienek. Musi być spektakularne i godne zapamiętania. Wybór pada najczęściej na bieszczadzkie łąki i górskie strumienie. 
 
 
 
Od kilku lat modelkami na pokazach Zielińskiej są też tancerki z rzeszowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Rudki”. Fot. Archiwum Doroty Zielińskiej  
 
Od kilku lat modelkami na pokazach Zielińskiej są też tancerki z rzeszowskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Rudki”. Zwykle w jednej prezentacji bierze udział ok. 20 osób.  Nastolatki do ręcznie malowanych sukienek zakładają wianki, które same przygotowują z wcześniej uzbieranych kwiatów. Są bez makijażu, bose, uśmiechnięte i z rozwianymi włosami. 
 
Coroczna kolekcja ubrań malarki ze Słociny liczy 30 długich sukienek, ok. 20 spódnic i koszul, a także kilkanaście sztuk ręcznie zdobionych toreb, apaszek i szali. 
– Malowanie ubrań to dla mnie ogromna przyjemność, tym bardziej, gdy widzę, jak dziewczyny lub dorosłe kobiety czerpią radość z ich noszenia. To dla nich tworzę – podkreśla Zielińska. 
 
Rzeszowianka, oprócz malowania ubrań, znana jest także z tworzenia wizerunków aniołów oraz ikon na drewnianych gontach, ceramicznych tabliczkach, deskach ze starych drzwi, mebli i domów, czy 150-letnich beczkach.  

– Te elementy, które towarzyszyły człowiekowi w życiu codziennym, dostają nowe życie. Stara deska ma swoją specyficzną fakturę. Uszkodzona przez wiatr, wodę czy nadgryziona przez korniki, jest najciekawsza. Postać anioła i złote refleksy nadają jej spektakularne wykończenie. Malując skrzydlate anioły, sama dodaję sobie skrzydeł – mówi.  
 
Każdy anioł powstały w pracowni Zielińskiej ma swoją nazwę, która pełni określoną funkcję. Był już m.in. „Anioł Radości” – by uwierzyć w radość, „Anioł Miłości” – łączący dwoje zakochanych i „Anioł na Dzień Dobry”. Do anielskich ikon rzeszowianka dołącza wiersze napisane przez jej córkę Dominikę. 

– Lubię „Anioła mgły porannej” i „Anioła deszczu ożywczego”. W końcu anioł to nic innego jak deszcz zesłany na Ziemię przez Boga. Wszystko mamy od niego. Wracając do tego pierwszego, to uwielbiam wiersz, który napisała dla niego Dominika i brzmi: „Anioł jak mgła na polu maków rozlana, rozmywa słabości i tańczy do rana. Jak motyl barwny kocha wszystkie łąki i z gracją śpiewając pozdrawia ich pąki” – cytuje Dorota Zielińska. 
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy