Z rodzinnych stron wyprowadzili się kilka lat temu. Ona z Beska, on z Mymonia koło Beska. Oboje trafili na studia do Krakowa i… dopiero tam się poznali, choć całe dzieciństwo spędzili zaledwie dwa kilometry od siebie. Jeszcze większym zaskoczeniem był fakt, że mieli takie samo nazwisko. Wkrótce okazało się, że łączy ich coś więcej – to samo uczucie i plany na przyszłość. Po latach Karolina i Mateusz Szałankiewiczowie wrócili na Podkarpacie i w Mymoniu stworzyli markę odzieżową. Tak narodziła się Slavinia. Autorką barwnych projektów stylu ubran folk jest Karolina. Mateusz zajmuje się biznesem i promocją.
Ubran folk – tak w skrócie można określić styl ubrań tworzonych z pasją przez małżeństwo Szałankiewiczów. Bazą wyjściowa to dwa kolory – czerń i biel, oraz barwne, intensywne wzory nawiązujące do słowiańskich motywów ludowych. W połączeniu z wysokiej jakości tkaniną i luźnym krojem dają ubranie oryginalne i wygodne zarazem. Jak mówią twórcy marki, Slavinia to słowiańska tradycja w nowoczesnym wydaniu, która wprowadza naturalne motywy na polskie ulice, pozwala wyróżnić się z tłumu i wyrazić siebie. – Nie kopiujemy ludowych wzorów – zastrzega Karolina Szałankiewicz. – Grafiki na naszych ubraniach to moje wariacje na temat form rękodzielniczych wzorów ludowych.
Najpierw zdobyli doświadczenie w pracy dla korporacji
W rodzinne strony wrócili po kilku latach bogatsi o doświadczenia zawodowe oraz z dojrzalszym spojrzeniem na życie. Karolina studiowała architekturę na Politechnice Krakowskiej, Mateusz – ekonomię międzynarodową na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz podyplomowo public relations. Mateusz znalazł pracę w norweskim banku, ale dla Karoliny, jak i większości architektów, rynek pracy nie był w tamtym czasie łaskawy. Dlatego aplikowała do Stedman Blower Architects – cenionego angielskiego biura pod Londynem, cieszącego się ponad 100-letnią tradycją. Dostała się i wyjechała. Dla absolwentki z Polski praca w tym biurze była dużym wyróżnieniem i szansą na zdobycie praktyki poza granicami kraju.
– Do dziś czerpię z doświadczenia, jakie tam zdobyłam, ponieważ przekrojowa realizowanych zadań była bardzo duża. Pracowaliśmy tam głównie nad zabytkami konserwatorskimi, co teraz procentuje, gdyż otrzymuję zlecenia, które wymagają wiedzy, jaką zdobyłam właśnie w Farnham – mówi Karolina, która jest także właścicielką biura architektonicznego.
Mateusz raz w miesiącu latał na weekend do Karoliny, ale rozłąka nie była łatwa, a na dłuższą metę okazała się męcząca. Kiedy otrzymał pracę m.in. w fundacji związanej z Stedman Blower Architects, zrezygnował z pracy w banku w Krakowie i dołączył do Karoliny. Wspólnie zamieszkali w Farnham, które nazywają „Hobbitowem”. Karolina do dziś z zachwytem wspomina tamtejszą architekturę, stawiającą przede wszystkim na recykling. Mateusz zajął się realizacją projektu prowadzonego przez fundację i pomagał w stworzeniu wystawy przedstawiającej budynki po rewitalizacjach. Zaproponował, by na wystawie pokazano architekturę Krakowa i tak zaczęła się współpraca biura Stedman Blower Architects z Krakowem, która między trwa do dziś.
Mimo że życie w Anglii dawało wiele możliwości, Karolina i Mateusz nie czuli się tam jak u sobie. Oboje wiedzieli, że ich emigracja jest tymczasowa, a decyzję o powrocie do Polski przyspieszyła decyzja o ślubie. Mieli gdzie wracać, bo w Mymoniu do ich dyspozycji był jeden dom agroturystyczny należący do rodziny Mateusza. Powrót w rodzinne strony sprawił, że Mateusz wrócił do pracy w bankowości, natomiast Karolinie pozwolił na upragnione studia na Uniwersytecie Ludowym w Woli Sękowej, o których zawsze marzyła, ale odkładała je na przyszłość. – Podczas studiów obudziła się we mnie świadomość sztuki słowiańskiej jako niesamowitego tworu ludzkiego – przyznaje.
Sięgnęli do folkloru słowiańskiego i po swoje umiejętności
Wtedy pojawiła się pierwsza myśl o Slavinii, która, jak mówi Mateusz, jest połączeniem umiejętności obojga. Karolina jest kreatywna, mocno się inspiruje i ma potrzebę wyrażania kreacji; Mateusz jest pragmatyczny. – Chcieliśmy mieć coś własnego, coś, co może powstać szybciej niż projekt architektoniczny, który jest procesem bardzo złożonym i długotrwałym. Coś przyjemnego, z czym moglibyśmy wyjść do innych ludzi – wyjaśnia Karolina. – W tym czasie obserwowaliśmy w Polsce zwrot ku własnej kulturze i tożsamości, ale absolutnie nie chcieliśmy tworzyć odzieży patriotycznej.
Sięgnęli głębiej, do folkloru słowiańskiego, który taka mocno zainspirowała Karolinę na studiach w Woli Sękowej. Folkloru w nowym wydaniu. – Kultura ludowa wcale nie musi wiązać się z wsią i cepelią. Zależało nam na tym, aby ją promować i szerzyć, aby weszła do miast i na chodniki i by nie była dosłowna – tłumaczy Karolina Szałankiewicz.
Z tradycji słowiańskiej czerpią garściami, co wyraża już sama nazwa marki. Slavinia bazuje na dwóch bazach kolorystycznych – bieli i czerni, które nawiązują do cykliczności życia; dnia i nocy, jasności i mroku, oraz na czterech jaskrawych kolorach. Różowy – jest wariacją na temat czerwonego używanego w hafcie krzyżykowym, określającego ziemię. Żółty – nawiązuje do słońca, zielony – do natury, niebieski – wody. Tworząc wzory na bluzy i t-shirty, Karolina inspirowała się gerdanami, krywulkami, biżuterią koralikową, haftem krzyżykowym, wzorami Bojków, Łemków i Hucułów. Motywy na ubraniach Slavinii są wariacją na temat słowiańskich wzorów.
– Zależało nam, aby osoby noszące naszą odzież, wyróżniały się na ulicach – dodaje Mateusz. – Mieliśmy mocny przekaz, nie chcieliśmy robić odzieży dla odzieży, sztuki dla sztuki i biznesu dla biznesu – uzupełnia Karolina.
Urban folk na ulicach polskich miast
Firmę założyli w lipcu 2016. Sklep internetowy wystartował kilka miesięcy później, 30 listopada. Wszystkie modele i wzory ubrań projektuje Karolina, za szycie i nadruk aplikacji odpowiedzialny jest podwykonawca. Mateusz zajmuje się biznesem, promocją i marketingiem marki. Największą uwagę przykładają do jakości, każdy element, z którego powstaje ubrania, pochodzi z Polski. Wybrali tkaninę ich zdaniem najlepszą, lekką, niepochłaniającą wilgoci. Kroje są luźne, pozwalające czuć się swobodnie.
Do ostatniej kampanii reklamowej zaprosili Ewę Niespodzianą i Kamila Popławskiego, uczestników popularnego programu Top Model, którzy w krakowskich wnętrzach pozowali w ubraniach zaprojektowanych przez Karolinę. – Pierwsza sesja realizowana była w naturalnych plenerach, dlatego drugą sesją chcieliśmy wprowadzić tradycję folkloru do miast i spopularyzować ją wśród mieszkańców miast – podkreśla Mateusz.
Gotowe ubrania, uszyte w rzeszowskiej szwalni, trafiają do domu w Mymoniu, w którym mieści się siedziba marki, biuro architektoniczne Karoliny oraz agroturystyka. Dom jest także centrum logistycznym, skąd paczki wysyłane są do klientów. – Nie przesadzam, gdy mówię, że ubrania wysyłamy z czystym beskidzkim powietrzem – śmieje się Mateusz.
Będzie więcej ubrań. W przyszłości
W ofercie Slavinii znajdują się t-shirty, bluzy i bluzki dla niej i dla niego, ale klienci już dopytują się o kolejne ubrania. Kobiety naciskają na sukienki i spódnice. – Każda opinia i sugestia od klienta jest dla nas bardzo cenna, ale my ostrożnie podchodzimy do biznesu – przyznaje Mateusz. – Oczywiście, mamy sporo pomysłów na poszerzenie oferty, zwłaszcza że Karolina stworzyła mnóstwo wzorów, których jeszcze nie wykorzystaliśmy.
– Od początku wiedzieliśmy, że nie możemy konkurować ceną. Zainwestowaliśmy w jakość i ideę. Nasze ubrania są w całości kontrolowane przez nas, począwszy od najmniejszego elementu. To dla nas bardzo ważne, bo gdy wysyłam paczkę do klienta, jestem spokojny o jakość – dodaje Mateusz. – Nasz produkt jest w stu procentach polski i jesteśmy z tego dumni.
W ubraniach Slavinii chętnie pokazują się muzycy z zespołu Lelek i Cukierki oraz część składu z Kapeli ze Wsi Warszawa, ale marzeniem twórców marki jest, by Slavinię można było zobaczyć na ulicach polskich miast. – Choć firma dopiero osadza się na rynku, już dobrze się rozwija, o czym świadczą miesięczne wyniki – przyznają. – Wszyscy przestrzegali nas przed wakacjami jako najgorszym okresie w biznesie, ale my zupełnie tego nie odczuliśmy.