Mariolę Łabno-Flaumenhaft jako eteryczną i dziecinnie naiwną rozwódkę Milli w spektaklu „Umrzeć ze śmiechu” publiczność długo będzie pamiętać. Nietuzinkową, tragikomiczną rolą gwiazda rzeszowskiej sceny wraz z aktorską trupą przyjaciół uczciła piąte urodziny Teatru Bo Tak. Było zabawnie, było z nutką nostalgii, a tłum na premierze zapozował do wspólnego zdjęcia i spróbował absolutnie wysokokalorycznego tortu.
A mówią, że dobrych spektakli z ciekawymi rolami dla kobiet brak. Najwidoczniej nie w komediach. Sztuka współczesnego pisarza Paula Elliota pt. „Umrzeć ze śmiechu” to pod względem obsady wybitnie „damski” spektakl. Co do płci osób na widowni, ograniczeń nie ma, o czym najlepiej mogli się przekonać goście premiery, którą w piątek 12 października przygotował na gościnnej scenie Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie – Teatr Bo Tak. Sztukę wyreżyserował Mirosław Bieliński.
Cztery przyjaciółki od 25 lat spotykają się na partyjce brydża. Lena, Milli oraz Connie to kobiety z przeszłością. Samotna matka, rozwódka i fryzjerka alkoholiczka. Ta czwarta, Mary, specjalistka od żartów, właśnie wykręciła im, jak sądzą, ostatni numer – zmarła. Przyjaciółkom jest nie do śmiechu i trudno się im pogodzić się z odejściem Mary. Milli zdecydowanie zaś nie zamierza z powodu tej informacji zmieniać przyjętych od lat zwyczajów. Jadąc na brydża, wpada po Mary do zakładu pogrzebowego. Zabiera urnę z jej prochami i tak pojawia się w saloniku przyjaciół. Wywołuje to cały ciąg zabawnych sytuacji i na jaw wychodzi, że nawet skremowana Mary potrafi rozbawić towarzystwo i zostać… swatką córki Leny. Ta ambitna okularnica, której wybuchowy charakter odegrała utalentowana Natalia Zduń, najpierw rozpacza po nieudanej randce, ale potem ma okazję lepiej poznać niedoszłego adoratora. Ten jedyny mężczyzna w sztuce – na scenie przejdzie zaskakujące przeobrażenie, a grający go Mateusz Marczydło, dowiódł, że jest z niego chłopak „do tańca i do różańca”.
Na scenie królują natomiast te trzy – Mariola Łabno-Flaumenhaft (uwielbiana przez publiczność aktorka Teatru im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie), Urszula Piwnicka (sopranistka, laureatka prestiżowych nagród muzycznych i aktorskich w Polsce i we Włoszech, na stałe współpracująca z Operą Śląską) i Barbara Szałapak (znakomita aktorka znana ze scen krakowskich teatrów). Grane przez nie przyjaciółki to typy całkiem różne – ekscentryczna Milli, rozsądna Lena i „rockendrolowa” Connie. Na scenie tworzą znakomicie uzupełniające się trio. Zabawne i wzruszające, bo przypomina publiczności o prawdziwych przyjaciołach. Tych, z którymi można „konie kraść” i dzięki którym wciąż można odnajdować w niełatwym wcale życiu chwile prawdziwej radości.
Wysmakowaną scenografię do spektaklu przygotowała Małgorzata Woźniak i Milena Tejkowska. Kostiumami zajęła się lubiana przez rzeszowskie elegantki Patrycja Hockuba-Stach, a muzyką Jakub Szturm. Choreografia i zajmujący taniec Mateusza Marczydło to dzieło Karoliny Kamińskiej.
Urodzinowa sztuka Teatru Bo Tak spodobała się. Obsypana oklaskami, kwiatami i prezentami Mariola Łabno-Flaumenhaft, nie kryła wzruszenia i widać było, że wśród rzeszowskiej publiczności czuje się równie dobrze, jak jej Milli na brydżu z przyjaciółkami.
Piąte urodziny Teatr Bo Tak świętował w odmiennym składzie niż ten, z którymi wiążą się początki i poprzednie premiery. Beata Zarembianka, która kiedyś tworzyła „botakową” scenę wspólnie z Mariolą Łabno-Falumenhaft, otwarła bowiem nowy teatr. Na bogactwo komediowego repertuar rzeszowski widz nie ma więc już powodu narzekać. „Umrzeć ze śmiechu”? To może być zabawne!