Reklama

Kultura

Tłum na premierze Teatru Bo Tak. “Umrzeć ze śmiechu”? Warto!

Alina Bosak
Dodano: 13.10.2018
41426_A98A4297
Share
Udostępnij
Mariolę Łabno-Flaumenhaft jako eteryczną i dziecinnie naiwną rozwódkę Milli w spektaklu „Umrzeć ze śmiechu” publiczność długo będzie pamiętać. Nietuzinkową, tragikomiczną rolą  gwiazda rzeszowskiej sceny wraz z aktorską trupą przyjaciół uczciła piąte urodziny Teatru Bo Tak. Było zabawnie, było z nutką nostalgii, a tłum na premierze zapozował do wspólnego zdjęcia i spróbował absolutnie wysokokalorycznego tortu.
 

A mówią, że dobrych spektakli z ciekawymi rolami dla kobiet brak. Najwidoczniej nie w komediach. Sztuka współczesnego pisarza Paula Elliota pt. „Umrzeć ze śmiechu” to pod względem obsady wybitnie „damski” spektakl. Co do płci osób na widowni, ograniczeń nie ma, o czym najlepiej mogli się przekonać goście premiery, którą w piątek 12 października przygotował na gościnnej scenie Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie – Teatr Bo Tak. Sztukę wyreżyserował Mirosław Bieliński.

Cztery przyjaciółki od 25 lat spotykają się na partyjce brydża. Lena, Milli oraz Connie to kobiety z przeszłością. Samotna matka, rozwódka i fryzjerka alkoholiczka. Ta czwarta, Mary, specjalistka od żartów, właśnie wykręciła im, jak sądzą, ostatni numer – zmarła. Przyjaciółkom jest nie do śmiechu i trudno się im pogodzić się z odejściem Mary. Milli zdecydowanie zaś nie zamierza z powodu tej informacji zmieniać przyjętych od lat zwyczajów. Jadąc na brydża, wpada po Mary do zakładu pogrzebowego. Zabiera urnę z jej prochami i tak pojawia się w saloniku przyjaciół. Wywołuje to cały ciąg zabawnych sytuacji i na jaw wychodzi, że nawet skremowana Mary potrafi rozbawić towarzystwo i zostać… swatką córki Leny. Ta ambitna okularnica, której wybuchowy charakter odegrała utalentowana Natalia Zduń, najpierw rozpacza po nieudanej randce, ale potem ma okazję lepiej poznać niedoszłego adoratora. Ten jedyny mężczyzna w sztuce – na scenie przejdzie zaskakujące przeobrażenie, a grający go Mateusz Marczydło, dowiódł, że jest z niego chłopak „do tańca i do różańca”.

Na scenie królują natomiast te trzy – Mariola Łabno-Flaumenhaft (uwielbiana przez publiczność aktorka Teatru im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie), Urszula Piwnicka (sopranistka, laureatka prestiżowych nagród muzycznych i aktorskich w Polsce i we Włoszech, na stałe współpracująca z Operą Śląską) i Barbara Szałapak (znakomita aktorka znana ze scen krakowskich teatrów). Grane przez nie przyjaciółki to typy całkiem różne – ekscentryczna Milli, rozsądna Lena i „rockendrolowa” Connie. Na scenie tworzą znakomicie uzupełniające się trio. Zabawne i wzruszające, bo przypomina publiczności o prawdziwych przyjaciołach. Tych, z którymi można „konie kraść” i dzięki którym wciąż można odnajdować w niełatwym wcale życiu chwile prawdziwej radości. 

Wysmakowaną scenografię do spektaklu przygotowała Małgorzata Woźniak i Milena Tejkowska. Kostiumami zajęła się lubiana przez rzeszowskie elegantki Patrycja Hockuba-Stach, a muzyką Jakub Szturm. Choreografia i zajmujący taniec Mateusza Marczydło to dzieło Karoliny Kamińskiej.

Urodzinowa sztuka Teatru Bo Tak spodobała się. Obsypana oklaskami, kwiatami i prezentami Mariola Łabno-Flaumenhaft, nie kryła wzruszenia i widać było, że wśród rzeszowskiej publiczności czuje się równie dobrze, jak jej Milli na brydżu z przyjaciółkami.

Piąte urodziny Teatr Bo Tak świętował w odmiennym składzie niż ten, z którymi wiążą się początki i poprzednie premiery. Beata Zarembianka, która kiedyś tworzyła „botakową” scenę wspólnie z Mariolą Łabno-Falumenhaft, otwarła bowiem nowy teatr. Na bogactwo komediowego repertuar rzeszowski widz nie ma więc już powodu narzekać. „Umrzeć ze śmiechu”? To może być zabawne!   
 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy