Urokliwa uliczka w centrum Rzeszowa, kameralna scena, intymny nastrój i znakomici artyści na scenie. Czegóż chcieć więcej w piękne, czerwcowe wieczory, gdy z „Budą Jarmarczną” można się było zabrać w podróż, gdzie łzy przeplatały się ze śmiechem, a duch Tadeusz Kantora czule unosił się w powietrzu. Twórczość Kantora wciąż bowiem inspiruje i motywuje do poszukiwań teatralno-plastycznych kolejne pokolenia artystów, co najlepiej potwierdziła trzecia już edycja Festiwalu Teatralnego „Buda Jarmarczna” w Teatrze Przedmieście.
I jak przyznała Aneta Adamska, założycielka Teatru Przedmieście, pomysłodawczyni festiwali teatralnych: „Źródła pamięci” i „Buda Jarmarczna”, jednym z powodów dla którego od lat promuje sztukę teatralną w Rzeszowie, jest możliwość zapraszania najlepszych twórców i spektakli właśnie na tę scenę, gdzie na co dzień występuje Teatr Przedmieście.
– Możemy się dzielić naszymi teatralnymi zachwytami i Wy, nasi widzowie zachwycacie się razem z nami – mówiła na zakończenie III „Budy Jarmarcznej” do szczelnie wypełnionej sali, bo jak co roku miłośników dobrego teatru nie zabrakło.
Na trwającym od 8 do 10 czerwca festiwalu, widzowie mogli zobaczyć cztery przedstawienia. W niedzielę, na zakończenie dwa świetne monodramy w wykonaniu Ziuty Zającówny i Marty Pohrebny.
Dr hab. Józefa Jamróz-Zając vel. Ziuta Zającówna jest wykładowcą Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, reżyserem, laureatką nagród na międzynarodowych festiwalach teatralnych(Wrocław, Toruń, Szczecin). Byłą stypendystką Polsko-Amerykańskiej Fundacji Fulbrighta, z której pomocą zrealizowała projekt badawczy na temat „Praktycznych aspektów metody Kristin Linklater pracy nad głosem”. Na Budzie uwodziła „Manifestem”. Spektaklem będącym fantastycznym połączeniem tekstów Stanisława Ignacego Witkiewicza, jego wierszy i fragmentów dramatów.
Przed oczami widza przewija się w jednym człowieku wiele postaci, a mimo to nie odczuwa się chaosu czy zagubienia. I jak mówi sama Ziuta Zającówna, jest to dla niej forma samodoskonalenia, artystycznej wolności. Aktorka chce dzielić się z widownią tekstami, które wciąż są dla niej żywe i pomagają jej porządkować rzeczywistość. Postać sceniczna, którą odgrywa Ziuta Zającówna tańczy, śpiewa, wypłakuje się w ramiona widzów z butelką alkoholu w ręce, przeistacza się z kobiety w mężczyznę i z mężczyzny w kobietę, a przy tym czuje się doskonale w każdej z ról, które odgrywa, jest ponad nimi w swym błazeńskim tańcu po widowni. Jest reżyserem, który precyzyjnie wybrał każdą kwestię, każdy gest, który narzucił sam sobie sytuację.
Pięknie i bardzo wzruszająco festiwal zakończył występ Marty Pohrebny w spektaklu „Słodka” w reżyserii Małgorzaty Paszkier-Wojcieszonek. Monodram, który powstał na podstawie książki Marii Matios „Słodka Darusia” w tłumaczeniu Anny Korzeniowskiej-Bihun. Przejmująca historia, której akcja toczy się na huculskiej wsi, gdzie mieszka Darusia – niemowa, którą cała wieś ma za głupią, naiwną i słodką, ale Darusia wszystko rozumie i skrywa dramatyczną tajemnicę. Jak mantrę powtarza, jak zabójczą moc mają słowa i jak boi się jej wymawiać.
Monodram wykorzystując najskromniejszą scenografię wywołuje najmocniejsze emocje. Dreszcze przechodzą widza, gdy pozna historię 10-letniej dziewczynki, która zaledwie kilkoma słowami wypowiedzianymi w nieodpowiednim miejscu i czasie, sprowadziła śmierć na ojca i matkę. To już na zawsze odmieniło Darusię.
I o takie wzruszenie właśnie chodzi na „Budzie Jarmarcznej”, która jest jednym z najciekawszych wydarzeń teatralnych w Rzeszowie. Szkoda, że jak zawsze z deficytowym budżetem od władz Rzeszowa.
Organizatorzy: Galicyjskie Towarzystwo Edukacyjne „Gate” oraz Teatr Przedmieście od 3 lat zapraszają na festiwal znakomitych twórców teatralnych i za każdym razem tak samo muszą cerować budżet. Tym razem otrzymali zaledwie jedną czwartą z kwoty zaplanowanej od miasta Rzeszowa. A szkoda!
Fot. Archiwum Teatr Przedmieście