„Obiecywać, obiecywać, obiecywać. Przecież wiadomo, że politycy i tak obietnic nie dotrzymują”, poucza swojego asystenta minister Bertrand Guéraud, główny bohater farsy pt. „Miłość i polityka”. Za chwilę będzie miał on jednak większe kłopoty niż telefony z prośbami od wyborców. W domu pojawi się bowiem szantażysta…
Gość, który odwiedza ministra, z początku jest mile witany. To przecież partyjny kolega – Bouladon, któż mógłby przypuszczać, że zawartość teczki, którą tuli do piersi, jest tak niemiła dla gospodarza. Kryją się w niej rachunki za drogie podróże służbowe, szampan i kawior (pamiętacie „ośmiorniczki Sikorskiego”?) oraz dowody na to, że minister, nota bene sprawiedliwości, przyjmował łapówki i zdefraudował pieniądze zbierane w ramach akcji humanitarnej. I o tym wszystkim już w poniedziałek może dowiedzieć się prasa. Czego chce szantażysta za trzymanie gęby na kłódkę? Zabrać żonę Guérauda na tydzień na Hawaje. Weekend w domu ministra nie zapowiada się zatem spokojnie.
Minister, którego gra Robert Chodur musi zdecydować, czy poświęcić karierę, czy może lepiej żonę. Urocza Pauline (Beata Zarembianka) to kobieta mocno pruderyjna „córka oficera”, ma zasady, ale i ambicje, więc raczej nie chciałaby pójść do pracy, gdy męża wsadzą do więzienia. Swój interes w całej sprawie wietrzy także – Agathe, w którą wcieliła się Mariola Łabno-Flaumenhaft. Niegdyś agentka służb specjalnych, a dziś specjalistka od PR w gabinecie pana ministra. Na pomoc politykowi rusza także asystent. W tę rolę znakomicie wczuł się Kornel Pieńko. Asystent krok w krok drepcząc za swoim pryncypałem próbuje dopasować swoją akademicką wiedzę i wyczytane kodeksy do ciemnej strony polityki . On też, jak się wkrótce okaże, jest bardzo ambitny. Co wspólnie wykombinują? Bouladon, czyli Marek Kępiński, jest nieugięty i bezwzględny, a odwoływanie się do jego etycznych zasad nic nie da, bo on ich po prostu nie ma. „To polityk” co rusz przypominają bohaterowie.
Intryga sztuki nie jest skomplikowana, a kolejne scenki i kwestie co rusz przywołują skojarzenie do naszej własnej, politycznej sceny. Uniwersalny tekst komedii „Miłość i polityka” francuskiego dramaturga Pierre'a Sauvila w połączeniu z komediowymi talentami aktorów zapewnił publiczności przybyłej na premierę Teatru Bo Tak smaczną porcję rozrywki. Chociaż śmiech nie zawsze był wesoły. Jakby nie było, zbliżają się przecież wybory parlamentarne i trzeba będzie zagłosować. A Sauvil upiera się, że wszyscy politycy to szuje.
Prywatny Teatr Bo Tak dwa lata temu założyły Mariola Łabno-Flaumenhaft i Beata Zarembianka, aktorki Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Spektakl „Miłość i polityka” jest ich trzecią premierą. Poprzednie to „Prawda” Floriana Zellera w reżyserii Marcina Sławińskiego i „Kolega Mela Gibsona” Tomasza Jachimka (reż. Paweł Szumiec).
„Miłość i politykę” Pierre'a Sauvila w tłumaczeniu Grzegorzewskiej wyreżyserował Marcin Sławiński, specjalista od komedii, który na swoim koncie ma ponad 50 spektakli w ponad 20 teatrach w Polsce (m.in. „Szalone nożyczki” i „Przyjazne dusze” w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej). Opracowanie muzyczne przygotował Jarek Babula. Premiera odbyła się w piątek, 9 października w Sali Koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego w Rzeszowie.
„Miłość i politykę” będzie też można zobaczyć 13.10 o godz. 19.45 i 25.10 o 17.45, również w Sali Koncertowej Wydziały Muzyki UR.
Bilety do nabycia online lub godzinę przed spektaklem w kasie Wydziału Muzyki.
Rezerwacja – tel. 790 44 66 00