Tu jest Zachód. Świat oparty na wartościach chrześcijańskich. Tu potomkowie Greków i Rzymian. Tu ideały i wartości, a prawa jednostki święte… – mówią w pierwszej chwili mieszkańcy miasteczka Güllen. Ale Klara za długo już żyje i jest zbyt bogata, by uwierzyć ich deklaracjom. – A ja poczekam – mówi, bo wie, że sprawiedliwość można sobie kupić. Koniunktura gospodarcza za jedno morderstwo? Wspaniałej zachodniej cywilizacja już nieraz zdarzało się płacić tą walutą, która wciąż jest w obiegu – dlatego napisany ponad 60 lat temu przez Friedricha Dürrenmatta dramat „Wizyta starszej pani” w reżyserii Roberta Czechowskiego tak bardzo poruszył gości premiery w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Właśnie nią, w cieniu wojny na Ukrainie otwarto w piątek 19 sierpnia 05. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Trans/Misje – Trójmorze’22.
Ponadczasowy, wspaniały tekst dramatu szwajcarskiego Friedricha Dürrenmatta powstał w 1956 roku, kiedy intelektualiści próbowali uporać się z wciąż świeżym i traumatycznym doświadczeniem drugiej wojny światowej. Ta hekatomba oblana krwią milionów, z zaplanowaną Zagładą, zadała cios dumie zachodniego świata. W Niemczech, kraju Kanta i Hegla, na gospodarczym kryzysie wyrósł nazizm i usprawiedliwienie dla morza krwi. Jak dochodzi do zgody całych społeczności i narodów na zbrodnie? Jak dochodzi do zgody na zło w duszy pojedynczego człowieka? Jaką cenę jest gotów zapłacić każdy z nas za wygodę? I czy jest nadzieja na odkupienie win? Właśnie na te pytania próbował wiele lat temu odpowiedzieć autor sztuki „Wizyta starszej pani”, opisując pewną historię z miasteczka Güllen. Ich aktualność – z wielkim kunsztem, swobodnie posługując się mocą teatralnej sztuki i dając aktorom pole do popisu – pokazuje Robert Czechowski. Przygotowana przez niego premiera w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej, otwierająca festiwal Trans/Misje zbudowała nastroje na kolejne dni i rozbudziła apetyty publiczności.
– W dzieciństwie i młodości chodziłem do tego teatru na spektakle – przyznał jeszcze przed premierą Czechowski, który pochodzi z Rzeszowa i dla którego realizacja sztuki z zespołem „Siemaszki” jest powrotem do gniazda. Przyjechał z Zielonej Góry, gdzie kieruje Lubuskim Teatrem i gdzie przed 14 laty również wyreżyserował „Wizytę starszej pani”. Mądrym i wzruszającym dramatem Dürrenmatta postanowił przypomnieć się miastu swojego dzieciństwa, które podobnie jak miasto graniczne Przemyśl, żyje z silną świadomością wojny toczącej się tuż za polskimi granicami. W geście solidarności Trans/Misje do słonecznych kolorów festiwalu dołożyły niebieskie akcenty, przywodzące na myśl ukraińskie barwy narodowe, a artyści ze Lwowa i Kołomyi są honorowymi gośćmi wydarzenia, które w niedzielę, 28 sierpnia zakończy się koncertem solidarności polsko-ukraińskiej na dziedzińcu teatru przy ul. Sokoła.
W spektaklu „Wizyta starszej pani” kolory także są ważne i symboliczne. Scena wita widzów szarzyzną. W miasteczku Güllen wszystko zdaje się być pokryte kurzem i beznadzieją. Podupadły fabryki, które kiedyś zapewniały mieszkańcom dostatek, i żaden pociąg ekspresowy już nie zatrzymuje się na stacji, która krzywym neonem informuje o nazwie miejscowości. Ów lśniący napis wsi w głębi sceny niczym wyrok. W tę to szarzyznę z piskiem hamulców wjeżdża niespodziewanie milionerka Klara Zachanassian. Lśni czerwienią – kolorem krwi, który symbolizuje i życie, i zbrodnię. Za chwilę czerwone skrawki materiału, zaczną wystawać z kieszeni mieszkańców Güllen.
"Wizyta starszej pani" – premiera w Teatrze im. W. Siemaszkowej na otwarcie festiwalu Trans/Misje. Fot. Tadeusz Poźniak
Klara obiecuje przywrócić do miasteczka życie (!), ale chce za to zbrodni (!). Zbrodni nie nazywa jednak zbrodnią, ale sprawiedliwością. Ona też była mieszkanką Güllen. 45 lat temu jako 17-latka, w ciąży, napiętnowana przez społeczność musiała opuścić rodzinne strony, bo Alfred Ill, którego kochała, wyparł się ojcostwa. Straciła dziecko, trafiła do domu publicznego, skąd niebywałym uśmiechem losu wydostała się, rozkochując w sobie milionera-staruszka. Teraz może wszystko. Nawet kupić sobie sprawiedliwość, nawet zażądać śmierci Alfreda. A kiedy oburzone Güllen woła, że tej kupić nie można, że tu rządzi humanizm, zimnym jak stal głosem odpowiada:
„Człowieczeństwo, moi panowie, jest podporządkowane giełdzie milionerów, jeśli ktoś rozporządza takim kapitałem jak mój, stać go na stworzenie sobie własnego ładu świata. Świat ze mnie zrobił dziwkę, teraz ja zrobię z niego burdel. Kto nie może bulić, a pragnie uczestniczyć w rozkoszach życia, ten musi zgiąć kark. Wy pragniecie uczestniczyć w rozkoszach życia. Uczciwy jest tylko ten, kto płaci. A ja płacę. Miastu Güllen – za morderstwo, koniunkturą – za jednego trupa”.
Czy Güllen się zgodzi? Na oczach publiczności rozgrywa się dramat. Anna Demczuk w roli Klary przygląda się miasteczkowym postaciom z okrutną satysfakcją i od początku jest pewna, że ciało Illa spocznie w końcu w trumnie, którą ze sobą przywiozła. W Alfredzie z każdą chwilą rośnie zaś przerażenie. W postać tę wcielił się Robert Chodur i jest to jedna z najciekawszych ról, bo ona ma na końcu przekonać publiczność, że nie wszystko jest stracone, a człowiek do człowieczeństwa może dojrzeć.
Sztuka to tak naprawdę prawdziwy festiwal dla wielu aktorskich ról. I trzeba powiedzieć, że Robert Czechowski obsadził rzeszowskich aktorów z wyczuciem, a dając im dużo swobody i wysoki kredyt zaufania, uzyskał godny braw efekt. Rzeszowski zespół zagrał bez fałszu, jak najlepsza orkiestra, a wiele momentów wzbudza szczególne uznanie, jak choćby przemówienie Burmistrza w wykonaniu Kacpra Pilcha, zeznania Koby i Loby – oślepionych kastratów, w których wcieliły się Małgorzata Pruchnik-Chołka i Joanna Baran-Marczydło, mętne wywody Pastora – Adama Mężyka i Policjanta – Waldemara Czyszaka, w końcu natrętnie milcząca i niepokojąca Żona Illa – Mariola Łabno-Flaumenhaft. Barwną kreację tworzy Małgorzata Machowska – jako owiana papierosowym dymem Malarka, czy Paulina Sobiś – nieustannie zadziwiona Wariatka. Kapitulującego idealistę – Nauczyciela – wiarygodnie gra Robert Żurek.
Kolorytu i charakteru nadają miasteczku także Dagny Mikoś i Mateusz Mikoś jako dzieci Illa, Karolina Dańczyszyn – Kelnerka, Józef Hamkało wcielający się w kolejnych mężów Klary, w końcu Piotr Napieraj jako Ochmistrz. Doskonałym pomysłem było zaproszenie także do spektaklu tancerzy Szymona Mytycha i Łukasza Wolaka, którzy jako Toby i Roby, odziani w czerwień goryle Klary, nic nie mówią, ale stale obecni przypominają katowski miecz wiszący nad miasteczkiem. Budzą grozę podobnie jak Katarzyna Krupa – odziana w lateks Pantera, chociaż kusząca, mocno niepokoi złowrogo krążąc po ulicach Güllen.
Owe ulice, jak i sklep, bar, las – twórcy sztuki malują w wyobraźni widza sięgając po minimum scenicznych środków. Cóż tam mamy? Świecący neon, jeden stół, kilka krzeseł? Niewiele rekwizytów umieścił Czech Jan Polivka w tej przestrzeni. A przecież widać jak na stację zajeżdża pociąg! Zasługa to także reżyser świateł Piotra Pawlika i Benyamina Lindnera odpowiedzialnego za opracowanie muzyczne. Skalę pokusy, przed jaką stają mieszkańcy Güllen podkreślają kostiumy. Przepych kreacji Klary zaprojektowanych przez Elżbietę Terlikowską jaskrawo kontrastuje z najpierw biedą, a potem przeciętnością wodzonych na pokuszenie obywateli.
– Nie osądzajmy ich – mówi jednak Rober Czechowski. A w słowie do sztuki pisze: „Do każdego z nas wcześniej czy później przyjdzie jakaś starsza pani i może zdążymy jeszcze wydobyć z zakamarków pamięci naszą młodość, nasze naiwne ideały, nasze miłostki, nasze pocałunki, wzruszenia, naszą wiarę w człowieka, nasze sny, nasze nieplanowane postoje w najmniejszych stacjach kolejowych. Może jeszcze zdążymy…”
"Wizyta starszej pani" trafia do programu Teatru im. W. Siemaszkowej w nowym sezonie. Będą mogli zatem ją obejrzeć nie tylko goście Trans/Misji. I przekonać się, czy reżyser zostawił człowieczeństwu jakieś światełko w tunelu.
"Wizyta starszej pani" – premiera w Teatrze im. W. Siemaszkowej na otwarcie festiwalu Trans/Misje. Fot. Tadeusz Poźniak