Władza tak niezmordowanie domagająca się powagi i respektu, jest też najwdzięczniejszym obiektem do kpin. Co więcej – im bardziej pompatyczna – tym śmieszniejsza, bo w kulisach okazuje się festiwalem ludzkich słabości i niskich pobudek. Doskonale potrafi to uchwycić mistrz farsy Ray Cooney. Jego „Okno na parlament” w reżyserii Marcina Sławińskiego, najnowsza premiera Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, bawi do łez.
Jest polityk, jest romans i trup, zdezorientowany asystent z poselskiego biura i zdegustowany dyrektor hotelu – zestaw w sam raz do budowania komediowych perypetii, chociaż może wydać się nieskomplikowany i banalny. Ale to nie u mistrza farsy Raya Cooneya, który za zasługi w rozbawianiu publiczności, a i rozsławienie angielskiej literatury na Broadwayu, został w 2005 roku odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego. Dlatego dla spragnionych śmiechu dobrym pomysłem jest wyjście do Teatru Siemaszkowej, gdzie od stycznia oglądać można jedną z jego najzabawniejszych sztuk.
Marcin Sławiński po raz pierwszy wystawił „Okno na parlament” niemal 20 lat temu w warszawskim Teatrze Kwadrat. Była to polska prapremiera tej sztuki i wystąpiła w niej plejada gwiazd znanych z komediowych ról: Wojciech Pokora, Paweł Wawrzecki, Jerzy Bończak.
Portret polityka i schematy „politycznego” myślenia w zwierciadle farsy okazały się tak uniwersalne i ponadnarodowe, że brytyjska sztuka od tego czasu gościła na polskich scenach w kilkunastu reżyserskich wersjach. W 2015 roku również Marcin Sławiński uznał, że czas przypomnieć Cooney’owskie dialogi, bo nic a nic na autentyczności nie straciły. Wyreżyserował sztukę w Teatrze Muzycznym w Gdyni, wrócił do niej również w 2020 roku wraz z Teatrem Nowym w Zabrzu, a teraz znów smaczne satyrycznie widowisko stworzył z w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.
Premiera "Okna na parlament". Fot. Maciej Rałowski/ archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej
Zespół rzeszowskiego teatru dramatycznego zna doskonale, bo reżyserował tu już m.in. „Szalone nożyczki” i „Kolację dla głupca”. Brylują w nich Robert Chodur i Marek Kępiński – mistrzowie komediowych ról, a w „Kolacji dla głupca” także Adam Mężyk. Wydaje się on stworzony do ról prostodusznych i łatwowiernych bohaterów, którzy okazują się zaskakującym remedium na chytrość i nieuczciwość takich mistrzów intrygi jak poseł Richard Willey z „Okna na parlament”. Ten talent Mężyka sprawia, że w sztukach Marcina Sławińskiego, wypada świetnie i dołącza do mistrzowskiego duetu Chodur – Kępiński.
W farsie, która bawi splotem wypadków, niespodziewanych zwrotów akcji, nic by się nie udało bez doskonałej współpracy całej obsady, idealnego zgrania w czasie – jakże ważne jest tu wejście we właściwym momencie, synchronizacja podczas wieszanie trupa w szafie lub sadzania go na wózku. Sztuka ta udała się całej obsadzie, w której widz ma okazję podziwiać także: Pawła Gładysia, Paulinę Sobiś, Mateusza Marczydło, Karola Kadłubca, Magdalenę Kozikowską-Pieńko i Karolinę Dańczyszyn. Zwraca uwagę Anna Demczuk – w roli mówiącej raptem dwa zdania hiszpańskiej czy włoskiej pokojówki wkracza na scenę tylko parę razy, ale za każdym wywołuje salwę śmiechu, zachwycając naturalnością gry, komediowym talentem, biegłością w aktorskim rzemiośle, któremu jest wierna od czterech dekad.
Premiera "Okna na parlament". Fot. Maciej Rałowski/ archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej
Marcin Sławińskie nie tylko wyreżyserował rzeszowski spektakl, ale również opracował go muzycznie. Kostiumy zaprojektowała Weronika Krupa, a przy choreografii współpracował Tomasz Kuliberda. Scenografię stworzył Wojciech Stefaniak. Jej najważniejszym elementem jest tytułowe okno na parlament, za którym w oczy rzuca się brytyjski Big Ben, co niewątpliwie jest ukłonem w stronę mistrza Cooneya i umiejscawia sztukę w Wielkiej Brytanii. Królestwo jest w tym wypadku krajem uniwersalny, krajem każdym. Także Polską, co do czego nie pozostawiają wątpliwości dialogi w tłumaczeniu Elżbiety Woźniak, między którymi, czy to z inicjatywy tłumaczki, czy może reżysera znalazły się takie swojskie cytaty jak: „Dzisiaj opozycja, jutro koalicja”, który nieodparcie kojarzy się z piosenką zespołu Dezerter i słowami: „Rząd i opozycja to najlepsza koalicja”.
Ten przykład to dowód, że twórca sztuki bawi nie tylko lawiną trudności, które w sposób niestrudzony piętrzą się przed skołowanymi bohaterami, ale i żongluje aluzjami, proponując widzom zabawę w „gdzieś to już słyszałem”. Kpinę słychać, ale ulatnia się gdzieś złość. W końcu kłopoty, w jakie wpędził się kłamstwami główny bohater, wydają się dotkliwą karą, a więc i pewnym zadośćuczynieniem dla spragnionych sprawiedliwości. Być może ktoś nawet mu współczuje? Mistrz – Sławiński tym razem – patrzy na swoich bohaterów dobrotliwym okiem – tak zwyczajni, tak niedoskonali i pełni wad wcale nie irytują, choć niewątpliwie przypominają, że romanse to ryzykowna sprawa, szczególnie w polityce.
Premiera "Okna na parlament". Fot. Maciej Rałowski/ archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej
Premiera "Okna na parlament" odbyła się 8 stycznia 2021 roku.