Cyrla Lipiner lat 38. Jehudit Lipiner lat 7. Vital Lipiner lat 5. Ojciec Abraham Mordechaj Marcus Neûwirth lat 71. Wszyscy zginęli w 1942 roku w Bełżcu albo w drodze do Bełżca, podobnie jak prawie 1000 innych rudnickich Żydów. Pamięć o tych, po których nie zostało prawie nic, przywracają Barbara Tutka i jej brat prof. Piotr Tutka, organizatorzy wystawy „Rudniczanie Wyznania Mojżeszowego”, którą do końca marca można oglądać w Centrum Wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem. Wśród prezentowanych fotografii oraz judykaliów, czarny bukowy kredens. Piękny, lśniący i… ascetyczną kartką z nazwiskami Cyrli za szybą. To wszystko, co pozostało po żydowskich sąsiadach. Nie uchwało się ani jedno zdjęcie Lipinerów, jedynie opowieść o płaczącej Cyrli w domu dziadków Barbary i Piotra Tutków.
To już czwarta wystawa w ostatnich trzech latach zorganizowana przez rodzeństwo, Barbary i Piotra Tutków, którzy chcąc uczcić pamięć swojej tragicznie zmarłej matki, Stanisławy Tutki – wieloletniej nauczycielki w Rudniku nad Sanem, kilka lat temu założyli Fundację „Ocalić od zapomnienia”, a ta przynajmniej raz w roku zabiera rudniczan w sentymentalną podróż do dawnego Rudnika.
Prof. Piotr Tutka to ekspert w dziedzinie farmakologii klinicznej, wykładowca na kierunku lekarskim Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz endokrynolog, jego siostra Barbara jest dermatologiem, jednak to nie z medycyną, ale z działalnością „Ocalić od zapomnienia” są w ostatnim czasie kojarzeni najczęściej. I rzeczywiście, praca, jaką wykonali przygotowując wystawę, jest ogromna. Prezentują na niej 67 fotografii i ponad 200 osób narodowości żydowskiej. Większość z nich udało się im opisać i ustalić tożsamość, co zdaje się nieprawdopodobne, jeśli dodać, że jeszcze rok temu znali zaledwie dwa nazwiska z pokaźnej kolekcji zdjęć.
Fotografie, które można oglądać w Rudniku na Sanem, udostępnił Włodzimierz Skoczylas, krewny Stanisławy Skoczylasówny, rudniczanki, która przed wojną prowadziła w miasteczku atelier fotograficzne „Mimoza” i w kadrze zachowała wiele rudnickich rodzin oraz scen obyczajowych. Po śmierci kobiety w 1948 roku zakład prowadził jej brat Eugeniusz Skoczylas, a po jego śmierci pudło z bezcenną kolekcją zdjęć, dokumentujących także przedwojennych Żydów, trafiło do Włodzimierza Skoczylasa.
Od lewej Abraham Chaim Schechter, ojciec Borisa Shechtera. Rep. Tadeusz Poźniak
– Dzięki temu mogła powstać wystawa, o której marzę od lat, a która jest hołdem złożonym naszym nieżyjącym sąsiadom – opowiada Barbara Tutka. – Żydzi pojawili się w Rudniku już w 1552 roku, czyli w momencie lokacji miasta. Dokumenty z XVII wieku wspominają o pierwszej synagodze. W 1921 roku Rudnik zamieszkiwało 805 osób wyznania mojżeszowego, a w miasteczku były dwie synagogi, cheder, łaźnia i dwa cmentarze. Na przestrzeni wieków liczba żydowskich mieszkańców wahała się od kilkuset do nawet 2 tys. Początek końca nastąpił 13 września 1939 roku – tego dnia wkroczyli Niemcy i rozpoczęli eksterminację Żydów. Ci trafili do Ulanowa, z czasem do getta w Tarnogrodzie. Komu nie udało się uciec, zginął w Bełżcu.
Polsko-żydowskie sąsiedztwo
I właściwie nie od fotografii, ale od czarnego bukowego kredensu, który udało się odrestaurować, rozpoczyna się opowieść o rudnickich Żydach. Cyrla Lipiner oraz jej rodzina przed wojną byli bliskimi sąsiadami dziadków Barbary Tutki, a jej mama Stanisława przyjaźniła się z córeczkami Cyrli. Po wkroczeniu Niemców do Rudnika, rodzina Lipinerów przeniosła się do Ulanowa, a ich domem zaopiekowali się dziadkowie Tutków. W tamtym czasie niespełna 10-letnia Stanisława kilkakrotnie przenosiła wiadomości i pieniądze dla Cyrli do Ulanowa. Małe dziecko nie wzbudzało zainteresowania żołnierzy i dzięki temu udawało się jej przenosić czapki, które szył brat Cyrli, Chaim, a które na targu w Rudniku sprzedawali polscy sąsiedzi. Zarobione pieniądze mała Stasia zanosiła Cyrli i jej rodzinie.
– Wiele lat później mama wspominała, jak ona i dziadkowie ostatni raz widzieli Cyrlę pod koniec lata 1942 roku – opowiada Barbara Tutka. – Przyszła wtedy do babci i do dziś nie wiadomo, jak udało się jej zdobyć przepustkę z getta w Tarnogrodzie. Mąż ją opuścił, ojciec opiekował się dziewczynkami, a ona pracowała przy budowie drogi z Tarnogrodu do Krzeszowa. Bardzo wtedy płakała i mówiła, że jak skończą budować drogę, Niemcy zabiją wszystkich Żydów. Próbowała jeszcze zdobyć metrykę chrztu dla córek, ale bez skutku. Cyrla i jej najbliżsi zginęli w Bełżcu albo w drodze do Bełżca. Czarny kredens to wszystko, co po nich zostało. To też jeden z nielicznych przedmiotów, jaki się uchował, bo po rudnickich Żydach nie ma dziś prawie nic. Synagogi spłonęły, cmentarze zostały zrównane z ziemią, podobnie jak łaźnia i cheder.
W identyfikacji historycznych zdjęć ogromnie pomocny okazał się m.in. Perets Zucker z Izraela. Jego dziadek, Leib Zucker urodził się w Rudniku w 1894 roku i był właścicielem składu drewna oraz materiałów budowlanych. Tutaj też wychowywała się trójka jego dzieci: Lea, Kitla i Mojżesz Eliasz. W 1939 roku cała rodzina została deportowana za San, a następnie przez Kowel i Nowosybirsk dotarła do Kazachstanu. Po wojnie Leib Zucker z Leą i synem Mojżeszem, ojcem Peretsa Zuckera, udali się do Izraela, Gitla osiadła w Stanach Zjednoczonych.
Perets Zucker był obecny na otwarciu wystawy, wcześniej kilkakrotnie przyjeżdżał do Rudnika, mocno się też zaangażował w poszukiwania rodzin rudnickich Żydów w mediach społecznościowych.
Dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności prof. Piotr Tutka dotarł także do dr. Harveya Rosenblum, cenionego w Nowym Jorku okulisty, który kilka lat temu przeprowadził operację przywracającą wzrok Polakowi z Rudnika. Okazało się, że rodzina jego żony Loli Rosenblum pochodzi z Rudnika nad Sanem. Ona sama nie rozpoznała nikogo na fotografiach z archiwum Stanisławy Skoczylasówny, ale przekazała kilka cennych zdjęć z prywatnego albumu. Za jej pośrednictwem udało się też skontaktować z Borisem Dovino Shechterem z Monte Carlo, który wśród historycznych fotografii rozpoznał nastoletniego ojca – Abrahama Chaima Schechtera, syna przedwojennego rzeźnika uboju rytualnego.
– Boris Shechter był tak wzruszony i poruszony zdjęciem, jak się okazało jedynym z wczesnej młodości ojca, że mimo iż zaledwie tydzień wcześniej dowiedział się o wystawie w Rudniku nad Sanem, przełożył wszystkie zobowiązania biznesowe i przyleciał na Podkarpacie – opowiada prof. Piotr Tutka. – Zaskoczył nas bardzo dobrą znajomością języka polskiego, mimo że od zawsze mieszka poza granicami Polski. Podobnie zresztą jak Lola Rosenblum, która cały czas podtrzymuje i kultywuje znajomość polskiego oraz rudnickich korzeni.
Dynastia rabinów Halberstam
– Kilka dni po otwarciu wystawy skontaktował się z nami wnuk ostatniego rabina Rudnika, Benjamina Halberstama i przesłał zdjęcia dziadka oraz pradziadka. To bezcenna pamiątka – dodaje Barbra Tutka.
Benjamin Halberstam należał do dynastii rabinów założonej przez Chaima Halberstama urodzonego w 1793 roku w Tarnogrodzie, który był też rabinem w Rudniku nad Sanem, a od 1830 roku cadykiem w Nowym Sączu. Chaim Halberstam to założycie dynastii chasydzkiej w Nowym Sączu, protoplasta dynastii w Bobowej, Grybowie, Gorlicach, Żmigrodzie i Klausenbergu w Rumunii.
Fragment Tory z Rudnika. Fot. Tadeusz Poźniak
Przy okazji wystawy uczczono również pamięć rodziny Galzerów, zamordowanej przez Niemców 4 października 1942 roku.
– Salomea Galzer i jej kilkuletni syn Emil zostali aresztowani przez gestapo stacjonujące w Nisku. Ojciec rodziny, Ernest, mógł uniknąć śmierci, ponieważ był Austriakiem, ale do końca został z rodziną. Wszyscy zostali rozstrzelani na cmentarzu żydowskim, a w 1960 roku ich zwłoki zostały ekshumowane i pochowane na cmentarzu parafialnym, gdzie spoczywają do dziś. To właściwie jedyny żydowski symbol w Rudniku nad Sanem – mówi Barbara Tutka.
Na wystawie „Rudniczanie Wyznania Mojżeszowego”, która była częścią XII Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu na Podkarpaciu, oprócz 67 fotografii, znalazły się też dokumenty (rachunki z handlowych transakcji), naczynia liturgiczne, modlitewnik na święto Paschy oraz fragment Tory. Samo zaś zorganizowanie wystawy nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie i zaangażowanie: Andrzeja Olaka, Instytutu Pamięci Narodowej z Rzeszowa, prof. Wacława Wierzbieńca z Uniwersytetu Rzeszowskiego, Joanny Chowaniec, Arkadiusza Urbana, Pawła Sekulskiego oraz Anny Przybyszewskiej-Drozd z Żydowskiego Instytutu Historyczno w Warszawie.