Reklama

Kultura

Pomiędzy namiętnością a rozumem na Europejskich Dniach Dziedzictwa

Aneta Gieroń
Dodano: 08.09.2019
47054_muzeum
Share
Udostępnij
Dwóch znakomitych poetów: Wiesław Kulikowski, od zawsze związany z Mielcem oraz Jarosław Mikołajewski, warszawiak, spotkali się w sobotę w refektarzu Muzeum Okręgowego w Rzeszowie podczas Europejskich Dni Dziedzictwa. Preteksty kulturalne – spotkanie, którego inicjatorką jest poetka i tłumaczka Krystyna Lenkowska – w tym roku odbyły się pod hasłem „Polski splot”. Ten stał się wspólnym mianownikiem dla „Podwieczorka poetyckiego”, w trakcie którego rzeszowscy poeci czytali wiersze Wiesława Kulikowskiego oraz pisarskiej podróży „Z ziemi włoskiej do Polski” w towarzystwie utalentowanego Jarosława Mikołajewskiego. Koncert jazzowy Subcarpathians Trio, czyli projekt słowno-muzyczny przygotowany przez podkarpackich muzyków, którym przewodził Bartłomiej „Eskaubei” Skubisz, domknął „Polski splot” świetną muzyczną klamrą.
 
W Europie, wydarzenia, które pozwalają przenikać się muzyce, literaturze, teatrowi i multimediom, organizowane są od ponad 20 lat. W refektarzu rzeszowskiego muzeum Preteksty kulturalne odbyły się po raz szósty i jak zawsze zdominowała je literatura.
 
Tym razem za sprawa Jarosława Mikołajewskiego, poety, eseisty, reportażysty, tłumacza, dziennikarza, dramatopisarza, animatora kultury, byłego szefa Instytutu Polskiego w Rzymie. Jako poeta zadebiutował w 1991 r. tomem "A świadkiem śnieg", za który otrzymał Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny za debiut roku. Od tamtej pory wydał kilkanaście tomików poetyckich. W 2010 r. uhonorowany Nagrodą Literacką m.st. Warszawy za "Zbite szklanki". W tym roku został laureatem Nagrody im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego "Orfeusz" przyznawanej za najlepszy zbiór poezji, a za taki uznano jego "Basso continuo". Napisał kilkanaście książek, w tym powieści kryminalne, zbiory wywiadów, reportaże i eseje. Znany i ceniony jako tłumacz literatury włoskiej, m.in. Dantego, Petrarki, Michała Anioła, Leviego i Pasoliniego.
 
 
Od lewej: Wiesław Kulikowski i Jarosław Mikołajewski. Fot. Dominik Matuła
 
Z Rzeszowem związany za sprawą poetyckich przyjaźni i współpracy z „Nową Okolicą Poetów” oraz „Frazą”.
 
– Wiersz to próba opowiedzenia niemożliwego, jest skrzyżowaniem tego, co najważniejsze, sztuką wszechstronnego zrozumienia, czymś pomiędzy namiętnością i rozumem – mówił Mikołajewski. – Moje wiersze rodzą się z poczucia, że życie, miłość jest jedna, ale mają różne wcielenia.
 
Mikołajewski przypomniał też, jak ważne jego zdaniem jest doświadczenie, a które w naszej edukacji próbuje się maksymalnie ograniczyć.
 
– Doświadczenie jest antidotum na ksenofobię. Suche zasady nie przekonują mnie, nie zachęcają do dobra. Przeżywanie, oglądanie, spotkania z innymi kształtują, pomagają pozbywać się kompleksów. Przed moralizatorstwem wygłaszanym z ambony czy każdego innego miejsca powinno się pojawić doświadczenie – stwierdził tłumacz.
 
Jarosław Mikołajewski opowiedział też o swojej poetyckiej fascynacji Zuzanną Ginczanką, przedwojenną poetką żydowską. Za życia wydała tylko jeden zbiór poezji "O centaurach" w 1936 roku, gdy miała zaledwie 19 lat, ale w tym samy wydawnictwie, gdzie publikowali Hemar, Słonimski, Tuwim, czy Wierzyński.
 
– Pierwszy raz usłyszałem o Ginczance, gdy miałem 16 lat. Moja fascynacja zrodziła się z szoku, że chodziło o młodą, zamordowaną poetkę żydowską, o której mówiono, że była piękna jak nikt, jako człowiek i jako kobieta. Urodzona w Kijowie, wychowana w Równem, stała się zjawiskiem literackiej Warszawy. Mądra, dowcipna, legendarnie piękna. Skazana przez talent na sławę, przez wojnę i nienawiść – na śmierć i groźbę zapomnienia. Kiedy przyjechała do stolicy na studia, przyjaźnią otoczyli ją najwięksi pisarze, od Tuwima po Gombrowicza. Pisała wiersze poważne i satyryczne. Osobiste, niejednorodne, uciekające a to w stylistykę młodopolską, a to w publicystyczną zadziorność i prowokację. Jesienią 1942 r. wyjechała do Krakowa. Z przyjaciółką z Równego, Blumką Fradis, znalazła kryjówkę na ulicy Mikołajskiej 26. Wyprowadzone przez gestapo w 1944 r. zostały rozstrzelane w Płaszowie – opowiadał Mikołajewski.
 
On też jest autorem opowieści o tragicznych losach młodej Żydówki – „Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki” – być  może najwybitniejszej poetki dwudziestolecia międzywojennego.

Poezja Wiesława Kulikowskiego dopełniła sobotni wieczoru Europejskich Dni Dziedzictwa w Rzeszowie. W ramach „Podwieczorka poetyckiego” jego wiersze czytali: Jerzy Fąfara, Stanisław Dłuski, Krystyna Lenkowska, Marek Pękala, Katarzyna Bolec, Monika Luque-Kurcz, Rafał Rżany oraz Tomasz Wojewoda.
 
 
Od lewej: Marek Pękala, Krystyna Lenkowska, Wiesław Kulikowski. fot. Dominik Matuła
 
Kulikowski jest autorem ponad 20 tomików poetyckich m.in. Ucieczka z wesela (1979), Wyprzedaż muzyki (1992), Przystanek dla kilku osób (1995), Rozmowa z igliwiem (1997), Pora odjazdu muzyków (1997), Imiona na drogach (1998), Z muzyki zza rzeki list. Wybór wierszy z lat trzydziestu pięciu (2002), Poranek odnajdzie zaginioną (2008), Milcząca na złotej kładce (2010) oraz Odloty białych żurawi (2016).
 
– Wiesław ma tę mistrzowską umiejętność, że poprzez zbitkę oczywistości z nieoczywistościami powoduje, że „łza staje dęba” – stwierdził Marek Pękala, poeta, krytyk literacki i wieloletni dziennikarz GC „nowiny”. – Jego pisanie nie jest papierowe. Kulikowski jest poetą kultury. To poezja wielkiego ducha.
 
Marek Pękala był też autorem niewielkiego performancu, jakim uraczył gości zgromadzonych w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie. Nawiązał w nim swojej wypowiedzi o Wiesławie Kulikowskim sprzed kilku lat, a w której poddał w wątpliwość, czy poeta umie wbić gwoździa. By się o tym przekonać, sprezentował autorowi poezji młotek, deskę i olbrzymiego gwoździa. Ot, taka metafora…
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy