Jest taka dziewczyna z Podkarpacia, z Przemyśla, która świetnie wygląda, pięknie śpiewa i równie dobrze, zadziornie pisze. Magdalena Skubisz, autorka 4 powieści była gościem Świątecznych Targów Książki w Rzeszowie.
Magda Skubisz zdradziła, skąd bierze oryginalne pomysły na fabułę, a przede wszystkim, dlaczego odważyła się pisać.
Absolwentka Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach, utalentowana wokalistka jazzowa nakładem Wydawnictwa Videograf SA wydała 4 powieści. Skubisz, która urodziła się i mieszka w Przemyślu, zadebiutowała w 2008 roku książką "LO Story”. Jej druga powieść Dżus&dżin" znalazła się wśród 10 polskich tytułów nominowanych do prestiżowej Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. W 2016 roku ukazał się „Chałturnik”, a pod koniec 2018 roku „Master”.
I znów jest młodzież, liceum, przemyskie klimaty i dużo tajemnic. W dodatku powieść okazała się prorocza, bo opisuje kulisy handlu żywym towarem i udział polityków oraz ważnych funkcjonariusz służb w wykorzystywaniu młodych Ukrainek. Od kilku miesięcy ogólnopolskie media opisują „aferę podkarpacką”, kilka dni temu aresztowano kolejne osoby zamieszane w proceder przyjmowanie łapówek w formie usług prostytutek w zamian za ochronę seksbiznesu ukraińskich sutenerów na Podkarpaciu i czterech wysokich rangą oficerów CBŚP oraz CBA usłyszało zarzuty. Wszystko to do złudzenia przypomina fragmenty książki Magdy Skubisz.
Fot. Tadeusz Poźniak
– Nie kryję, że jako wokalistka jazzowa ponad 10 lat temu, nieświadomie ocierałam się o ludzki dramat! – mówi przemyska pisarka. – Te dziewczyny, absolwentki szkół baletowych, częstokroć świetne tancerki, były zmuszane do prostytucji. Przewożone nielegalnie przez granicę, czasem ukryte w bagażnikach, odurzone alkoholem i narkotykami, na miejscu dowiadywały się, na czym naprawdę ma polegać ich praca. Że występy w carskiej rewii (którą kusili pośrednicy) są tylko przykrywko dla innej, bardziej dochodowej działalności. Tamte wspomnienia wykorzystałam w najnowszej książce i postać Nadii jest wzorowana na kilku życiorysach poznanych w tamtym czasie „tancerek rewiowych”.
Skubisz przyznaje, że pisząc „Matera” przystąpiła do pracy nad fikcją, lecz okazało się, że – bazując wyłącznie na przypuszczeniach i wybujałej fantazji, niewiele minęła się z prawdą.
– Nie wiem, czy to powód do chluby, ale takie są fakty – dodaje.
I choć od zawsze wiedziała, że będzie śpiewać, kilka lat temu odważyła się też pisać.
– Codziennie kilkadziesiąt kilometrów dojeżdżam do pracy z Przemyśla do Rzeszowa. To idealny czas na pisania i tak zazwyczaj powstają moje powieści – śmieje się Magda Skubisz. – Aż dziw, że nie pokusiłam się o jakieś story kolejowe, ale już chyba zżyłam się z bohaterami moich książek: Rybą, Burakiem, Masterem, czy Luśką. A mówiąc całkiem poważnie, pisanie to dla mnie reset mózgu, ogromna radości. To też taki zadziorny powrót do przeszłości, żeby pokazać, że ta trójka z matury z polskiego, może nie do końca odkryła wszystkie moje talenty.
Portret Polski lokalnej, jaki wyziera z jej książek, niekoniecznie zachwyca. To tak w poprzek lukrowej wizji Polski wielkomiejskiej, jaką serwują nam telewizja i największe portale internetowe…
– Jestem z tych, którzy uwielbiają małomiejskie klimaty – odpowiada mi tempo życia, atmosfera i lokalny koloryt. Uwielbiam też charakterystyczny kresowy akcent, dlatego do "Chałturnika" i „Mastera” postanowiłam wpleść przemyski bałak, specyficzne zwroty, określenia i słynne "ta": "tapewnie", "tajak", czyli charakterystyczny przedrostek bez którego żaden szanujący się mieszkaniec mojego miasta nie powinien zaczynać zdania – opowiada pisarka.
Pisząc swoje powieści korzysta też z zaprzyjaźnionych konsultantów, którzy mają duży wpływ na fabułę jej książek. Nie byłoby chociażby bardzo lubianego doktora Grodockiego, patomorfologa, gdyby nie przyjaźń z doktorem Wojciechem Pydzińskim, który z autopsji podsuwa bardzo wiele, bardzo wyszukanych pomysłów na „Grodzia”. Tych osób jest sporo, ale bardzo ważny jest też na pewno Robert Bruliński, który nie pozwala Magdzie Skubisz utknąć na kruczkach prawnych, a tych w jej książkach nie brakuje.
Wszystkie cztery powieści Magdaleny Skubisz wzbudzają ogromne emocje w rodzinnej miejscowości pisarki. Autorka została oskarżona przez grono pedagogiczne swojego byłego liceum m.in. o narażanie dobrego imienia szkoły, a kilka lat temu podczas sesji Rady Miasta Przemyśla jej twórczość była omawiana przez radnych.
– Podchodzę do tego z dużym spokojem, w końcu to fikcja literacka a nie reportaż. Jeśli czegoś żałuję, to tylko tego, że może nie do końca umiałam wykorzystać „skandal”, jaki rozpętał się przy wydaniu „LO Story”. Ze spuszczoną głową przemykałam ulicami Przemyśla, a powinnam była wtedy dać ostry odpór gorącym dyskusjom – dodaje pisarka.