Reklama

Kultura

Od bomby atomowej do Pokojowej Nagrody Nobla. Niezwykłe losy Polaka

Alina Bosak
Dodano: 22.08.2018
40446_hf
Share
Udostępnij

Kiedy w Los Alamos pracował nad konstrukcją bomby atomowej był jeszcze Polakiem. Gdy pół wieku później otrzymywał Pokojową Nagrodę Nobla miał już obywatelstwo brytyjskie. Po II wojnie światowej polski Żyd nad Wisłę nie miał po co wracać. Żonę Niemcy zagazowali w Bełżcu, a Rosjanie mogli naciskać, by dzielił się swoją wiedzą o bombie. Józef Rotblat to postać, której losy są dramatycznie uwikłane w historię wojen i bezwzględną politykę. Jego tropem podążył Marek Górlikowski, autor książki „Noblista z Nowolipek”. To bardzo pouczająca lektura – o historii Polski, świata i politycznej grze.

„Wojna zmienia ludzi w bezmyślne bestie… Ludzie, którzy nienawidzą barbarzyństwa, zaczynają się zachowywać jak barbarzyńcy. Na tym polega szaleństwo wojny”, powiedział Józef Rotblat. Do takich wniosków doprowadziła go praca nad konstrukcją bomby atomowej.

Wcześniej wierzył, że bomba pomoże powstrzymać Hitlera. I że trzeba nad nią pracować bo Niemcy też to robią. Szybszy zostanie zwycięzcą. Ale kiedy wojna się kończyła i było jasne, że Niemcy nie  skonstruują bomby pierwsi, okazało się, że apetyt na broń masowej zagłady po stronie amerykańskiej nie maleje. Zaczynał się wyścig zbrojeń Stanów Zjednoczonych ze Związkiem Radzieckim, pod koniec wojny jeszcze sojuszników, ale już konkurentów do tytułu najpotężniejszego mocarstwa świata. Po latach Józef Rotblat tłumaczył, że właśnie dlatego pod koniec 1944 roku postanowił opuścić projekt Manhattan i matecznik amerykańskiej bomby atomowej w Los Alamos. Ale prawda jest też taka, że wrócił do Wielkiej Brytanii i tam kontynuował jeszcze przez jakiś czas pracę nad brytyjską „atomówką”. Ostateczne zerwanie nastąpiło po Hiroszimie i Nagasaki. Little Boy i Fat Man, jak niemal pieszczotliwie nazwano zrzucone w odstępie zaledwie kilku dni bomby, pochłonęły 200 tysięcy ofiar. Rotblata dotknął także osobisty dramat. Bezskuteczne poszukiwanie żony zakończyło się informacją, że wraz z jednym z pierwszych transportów z Lublina pojechała do obozu zagłady w Bełżcu. Nie mógł sobie wybaczyć, że zostawił ją w Polsce. Była miłością jego życia. Wszystko to sprawiło, że postanowił zająć się wykorzystaniem fizyki atomowej w medycynie i zmienił miejsce pracy.

W „Nobliście z Nowolipek” Marek Górlikowski przedziera się przez dokumenty polskie, brytyjskie, amerykańskie, dociera do bliskich Rotblata. Z tych skrawków pieczołowicie tworzy obraz naukowca, fizyka, polskiego Żyda, obywatela świata. Fascynujący, bo wielowymiarowy. Nie czarno-biały, bez gloryfikowania i osądzania, dzięki temu uczciwy.


Józef Rotblat urodził się w 1908 roku, przy ul. Miłej w Warszawie. Tej, o której Władysław Broniewski pisał: „Ulica Miła wcale nie jest miła. Ulicą Miłą nie chodź, moja miła”. Bo ulica Miła w czasie II wojny światowej znalazła się w murach warszawskiego getta. Rotblat po ukończeniu szkoły dla ubogich Żydów wpierw został elektrykiem, a potem zdał egzamin na wydział matematyczno-przyrodniczy Wolnej Wszechnicy Polskiej. Należał do najzdolniejszych studentów i szybko stał się ulubieńcem prof. Ludwika Wertensteina. Do końca będzie to jeden z najważniejszych autorytetów Rotblata. Był promotorem jego pracy doktorskiej z fizyki, obronionej na Uniwersytecie Warszawskim w 1938 roku. Dzięki Wertensteinowi Rotblat w kwietniu 1939 roku wyjechał na stypendium naukowe do Liverpoolu, unikając w ten sposób Holocaustu, w którym stracił połowę rodziny. Ponieważ zajmował się promieniotwórczością, dostał propozycję pracy przy bombie atomowej. Kilkanaście lat później stał się jednym z symboli walki o pokój.

1 marca 1954 roku na atolu Bikni Amerykanie zrzucili tzw. brudną bombę wodorową, doprowadzając do skażenia olbrzymiego obszaru (tu wtrąćmy, że w konstrukcji bomby wodorowej udział ma inny polski naukowiec, Stanisław Ulam, przedstawiciel słynnej lwowskiej szkoły matematycznej). Zasięg bomby z 1954 r. był czterokrotnie większy niż zakładali konstruktorzy. Radioaktywny opad spadł nawet na łódź japońskich rybaków „Szczęśliwy Smok”, którzy 140 km dalej zarzucili sieci na oceanie. Amerykanie poinformowali świat, że bomba była „czysta”, a Komisja Energetyki Atomowej stwierdziła, że „promieniowanie po wybuchu bomby wodorowej jest dla człowieka niewiele większe niż zwykłe rentgenowskie”. Rotblat po pierwszych zapewnieniach Amerykanów uspokaja także Brytyjczyków, kiedy zostaje zaproszony jako ekspert do telewizyjnego programu. Wkrótce jednak poznaje profesora Yashushi Nishiwaki z Japonii, opowiadającego o dziwnych objawach chorobowych u rybaków ze „Szczęśliwego Smoka”. Nishiwaki daje Rotblatowi próbkę materiału z popiołem, jaki opadł po wybuchu bomby wodorowej. Rotblat jest wstrząśnięty, kiedy odkrywa, jak niebezpieczne skażenie radioaktywne nastąpiło w marcu. Brytyjski kolega odradza mu jednak upublicznianie tej informacji. Rotblat ostatecznie to robi w 1955 roku. W brytyjskim biuletynie fizyków atomowych ujawnia prawdę o amerykańskiej próbie nuklearnej i „brudnej” bombie. Wybucha międzynarodowy skandal, a Amerykanie muszą wypłacić wielomilionowe odszkodowania.

To w tych latach Józef Rotblat poznaje Bertranda Russella, filozofa, matematyka i niepokornego pacyfistę. Tu mała dygresja – w 1961 roku, co Górlikowski przypomina, 89-letni (!) Russell został aresztowany przez brytyjską policję za udział w manifestacji przeciw broni nuklearnej. Takie to były czasy.

Wspólnie z Russelem Rotblat inicjuje ruch uczonych na rzecz rozbrojenia i pokoju Pugwash – pełna nazwa to Konferencja Pugwash w Sprawie Nauki i Problemów Światowych. Nazwa pochodzi od kanadyjskiej miejscowości Pugwash, gdzie amerykańscy i rosyjscy naukowcy utworzyli tę organizację. To właśnie za działania Pugwash na rzecz powstrzymania wyścigu zbrojeń Józef Rotblat otrzyma w 1995 roku Pokojową Nagrodę Nobla. Nobel sprawił, że posypały się inne wyróżnienia. W 1998 roku otrzymał tytuł szlachecki. Ale też i „The Daily Telegraph” nazwał go „żałosnym naiwniakiem”. Nie brakuje bowiem osób, które uważają, że ruch Pugwash był działaniem na rzecz mocarstw, które oficjalnie działania pokojowe popierały, a po cichu i tak się zbroiły. Autor „Noblisty z Nowolipek” pokazuje różne strony działania ruchu, także i niechlubne zachowanie w roku 1982 – mimo stanu wojennego w Polsce i apelu Aleksandra Sołżenicyna, 32. Konferencja ruchu Pugwash odbyła się w Warszawie. Dlaczego organizatorzy z tego nie zrezygnowali? 

Warto przeczytać książkę Marka Górlikowskiego, by spróbować sobie odpowiedzieć na to i inne pytania. Wiele z nich pozostanie otwartych. Ale najważniejsze, że z historii pracy nad bronią masowej zagłady, losu polskich Żydów i meandrów, którymi krążył ruch Pugwash wiele można się dowiedzieć o człowieku, nauce i polityce, i jakoś spróbować zrozumieć mechanizmy, które rządzą światem.   

Józef Rotblat zmarł 31 sierpnia 2005 roku. Uniwersytet Warszawski dopiero w 2016 roku umieścił na ścianie uczelni pamiątkową tablicę z jego nazwiskiem, na której można m.in. przeczytać, że Rotblat to „pierwszy naukowiec w historii, który zrezygnował z prac nad bronią atomową ze względów moralnych”.

Marek Górlikowski, Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy