Legenda polskiego himalaizmu, zdobywczyni ośmiu z czternastu ośmiotysięczników. Jako pierwsza Polka i Europejka 16 października 1978 roku stanęła na Mont Evereście – dokładnie tego samego dnia, kiedy Karol Wojtyła wybrany został papieżem. 23 czerwca 1986 roku jako pierwsza kobieta na świecie stanęła na K2, najwyższym szczycie Karakorum uznawanym za najtrudniejszy ośmiotysięcznik do zdobycia. 13 maja 1992 roku zaginęła na górze Kanczendzonga w Himalajach. Jej śmierci nikt nie widział, jej ostatniego słowa nikt nie słyszał, jej ciała nikt nie znalazł. Opowieść o legendarnej himalaistce opublikowała Anna Kamińska w książce – “Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci”.
Była piękna, utalentowana i piekielnie ambitna. Miała siedemnaście lat i była już studentką drugiego roku na Wydziale Łączności Politechniki Wrocławskiej, gdy z Bogdanem Jankowskim po raz pierwszy pojechała w skałki pod Jelenią Górą. To wtedy w młodym studencie łączności zakochała się na wiele lat, a we wspinaczce… na całe życie. Od tego momentu, to góry były dla niej najważniejsze i to z górami przegrali jej dwaj mężowie, życie rodzinne i zawodowe. Wielokrotnie pytana, dlaczego ryzykuje życiem wspinając się na najwyższe szczyty świata, zawsze odpowiadała tak samo: Najbardziej drażni ludzi to, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne, nikomu niepotrzebne. Ale może to jest potrzebne tym, którzy to robią! Może oni po prostu potrzebują tego, żeby żyć. Jeśli igram ze śmiercią, widocznie tego potrzebuję. Kocham przygodę i ryzyko, one są częścią mojego życia.
Pisząc o Wandzie Rutkiewicz, Annie Kamińskiej udało się dotrzeć do jej pierwszego męża i wielu niepublikowanych nigdy wcześniej dokumentów. Himalaistka, która wzbudzała duże emocje za życia, nie przestaje intrygować także 25 lat po swojej śmierci. Jej sukcesy w górach budziły duże animozje w męskim środowisku polskich wspinaczy, sytuacji nie ułatwiał też jej mocny charakter i nieustępliwość, z jaką parła, by wyjeżdżać na kolejne wysokogórskie wyprawy. Była wybitnie uzdolnionym sportowcem, ale w ostatnich latach życia porwała się na projekt wielokrotnie przekraczający jej wspinaczkowe możliwości.
W 1986 roku Koronę Himalajów, czyli czternaście ośmiotysięczników jako pierwszy na świecie zdobył Reinhold Messner, w 1987 roku drugim najlepszym himalaistą na świecie został Jerzy Kukuczka. Wanda Rutkiewicz już wiedziała, że nie będzie pierwsza, ale chciała być pierwszą kobietą, która osiągnie ten nieprawdopodobny sukces i to w sposób, którego nikt dotychczas nie praktykował. W 1990 roku, gdy ma już 47 lat ogłasza projekt “Karawana do marzeń”. Wymyśliła sobie, by w ciągu roku zdobyć aż osiem ośmiotysięczników, a miało się to udać dzięki wykorzystaniu zasady stałej aklimatyzacji.
– Program i pomysł był dobry, ale Wanda chciała go przeprowadzić w zbyt krótkim czasie – komentuje dzisiaj Krzysztof Walicki.
– W jednym roku wejście na pięć ośmiotysięczników było nierealne, a Wanda miała wtedy prawie 50 lat. Od początku wiedzieliśmy z kolegami, że to jest niemożliwe do realizacji – dodaje Aleksander Lwow.
W 1992 roku na ostatnią wyprawę Wandy Rutkiewicz na Kanczendzongę decyduje się jechać o ponad 20 lat młodszy od niej alpinista z Zakopanego, Arkadiusz Gąsienica – Józkowy, który nigdy wcześniej nie był na wysokości ponad ośmiu tysięcy metrów. Wiedział, jadąc na Kanczendzongę, że Wanda jest osobą, z którą nie współpracuje się łatwo, która wchodzi w konflikty, ale chciał jej pomóc wejść na szczyt. Swoją decyzję wyjaśnił po latach: Ja miałem (…) z Wandą jasny układ. I ja się tego podjąłem. Za to byłem za darmo w Himalajach. Z najlepszą kobietą na świecie w Himalajach.
Arkadiusz Gąsienica – Józkowy Wandę Rutkiewicz przeżył zaledwie o 9 lat. W 2001 roku zmarł na rzadką chorobę Wilsona.
Anna Kamińska pisząc o himalaistce, przypomina o domu i rodzinie, z jakiej wyrosła, o jej dzieciństwie na terenach dzisiejszej Litwy, skąd pochodziła matka oraz domu dziadków w Łańcucie. Jest też dramatyczna historia śmierci jej ojca, utalentowanego inżyniera i wynalazcy, który w tragicznych okolicznościach zginął w swoim domu rodzinnym w Łańcucie. Być może suma tych wszystkich doświadczeń: trudne relacje rodziców w domu, tragiczna śmierć ojca, rozbudzone talenty i aspiracje, pchały ją do realizacji najambitniejszych zadań. Jakby ciągle chciała udowodnić, że Wanda zawsze może być pierwsza, we wszystkim.
Anna Kamińska, “Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci”, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2017