Reklama

Kultura

Marzena Wilkanowicz o ELLE, Krakowie, Wojtyle, Geremku i …

Aneta Gieroń
Dodano: 14.01.2013
1744_Marzena_Wilkanowicz
Share
Udostępnij
Lan, czyli Orchidea – książka autorstwa Marzeny Wilkanowicz, byłej redaktor naczelnej polskiej edycji „Elle”, która to pismo właściwie stworzyła i któremu 13 lat szefowała, jest barwną opowieścią, w której jak słusznie zauważył Wojciech Mann, Wilkanowicz nie musi uciekać się do tabloidyzacji formy i treści, by na wiele godzin przykuć czytelnika do lektury. Ale jak się ma taką przeszłość! W dodatku elegancję, mądrość i szyk – dodaje Gosia Baczyńska, przyjaciółka Wilkanowicz, a przede wszystkim jedna z najlepszych projektantek mody, która narodzinom większości polskich pism kobiecych towarzyszy od początku.
 
Marzena Wilkanowicz-Devoud, bo tak dokładnie brzmi jej nazwisko, jest córką Stefana Wilkanowicza, przez wiele lat człowieka-instytucji w „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”. Tego samego, który przez wiele lat był bliskim współpracownikiem Karola Wojtyły i tego samego, który rozstrzygnął spór o preambułę do polskiej konstytucji.
 
Opowieść Marzeny Wilkanowicz jest niczym pamiętnik z polskich wydarzeń ostatnich dwóch dekad. O tyle bezcenny, że pisany z perspektywy młodej kobiety, która tworzyła polską edycję magazynu „Elle”w czasach, gdy ten należał do francuskiego koncernu wydawniczego, a we Francji „Elle” traktowane jest niczym bezcenne dobro narodowe. Autorka nie wstydzi się zamieszczać obok siebie wspomnień o środowisku krakowskiego „Znaku” w latach 70. i 80. oraz analizy rynku pism kobiecych, które  na początku lat 90. dopiero  w Polsce raczkowały. Dziś nikt już nie pamięta, ale dwie dekady temu Polska, choć wolna, była szara, smutna i siermiężna. Świat ze stron „Elle” pozwalał podglądać pierwsze polskie sesje mody, przeczytać i zobaczyć propozycje znakomitej europejskiej kuchni, niekoniecznie mającej wiele wspólnego z leniwymi pierogami. W dodatku pismo miało intelektualne ambicje i nie uciekało przed felietonami Agnieszki Osieckiej, wywiadami z Grzegorzem Turnauem, który dopiero w muzyce debiutował, Tadeuszem Mazowieckim, premierem pierwszego po 1989 r. rządu, Wojciechem Manem i wieloma innymi osobami niebędącymi ikonami pism kobiecych.
 
Lan, czyli Orchidea to aluzja do rodzinnej historii Marzeny Wilkanowicz, której mama jest Wietnamką, a piękne imię Lan jest drugim imieniem, jakie Wilkanowicz otrzymała na chrzcie. Zresztą po mamie Marzena Wilkanowicz odziedziczyła coś więcej niż tylko orientalną urodę, także perfekcyjną znajomość francuskiego i bliskie związki z Francją, które z czasem jeszcze się pogłębiły, gdy była naczelna „Elle” poślubiła francuskiego redaktora, Gillaume Devoud. Ale wracając do Marii Teresy Trân Thi Lài. Ta w 1964 r. poślubiła Stefana Wilkanowicza nie znając słowa po polsku, ale mając głębokie przekonanie, że to wyjątkowa miłość. I nie mogło być inaczej, skoro młodzi znali się głównie z siedmioletniej korespondencji, a wcześniej widzieli się tylko raz na międzynarodowym kongresie studentów katolickich Pax Romana w San Salvador.

Fascynująca lektura…
 
Marzena Wilkanowicz, „Lan, czyli Orchidea”, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2012
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy