Reklama

Kultura

“Dotknij Boga” – autostopem po Polsce w poszukiwaniu szczęścia

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 17.07.2015
21214_Patryk-Swiatek-w-Islandii
Share
Udostępnij
W sierpniu 2014 roku pochodzący z Rzeszowa Patryk Świątek pakuje plecak, zostawia w domu portfel i karty płatnicze, i staje na drodze z wyciągniętym kciukiem. Przez sześć tygodni podróżuje autostopem do miejsc, o których większość z nas nie słyszała. Zdając się na łaskę Boga i ludzi, prosi o nocleg i jedzenie. Przebywa z zakonnikami, narkomanami, alkoholikami, byłymi więźniami, bezdomnymi i niepełnosprawnymi. Po powrocie, w połowie września zaczyna pisać książkę. „Dotknij Boga” ukazuje się na początku czerwca 2015 roku nakładem Wydawnictwa Znak i zyskuje wspaniałe recenzje czytelników. – Nie wiem, jak ta książka się sprzeda, ale wiem że ma ona sens – Patryk Świątek nie ukrywa zadowolenia.
 
Patryk Świątek to absolwent I LO w Rzeszowie i geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim, współautor popularnego bloga podróżniczego Paragon z Podróży (http://paragonzpodrozy.pl/), którego prowadzi Bartłomiejem Szaro, także pochodzącym z Rzeszowa. Zapalony podróżnik, pracownik serwisu podróżniczego Bla Bla Car. Od czerwca br, kiedy ukazała się jego pierwsza napisana w pojedynkę książka (na koncie ma już dwie książki „Poradnik taniego podróżowania” napisane z Bartłomiejem Szaro), może o sobie mówić „autor”.
 
Jak Patryk został pisarzem
 
„Dotknij Boga” jest w pewnym sensie odpowiedzią na stwierdzenie papieża Franciszka, który 16 marca 2013 roku powiedział: „Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich”. Słowa te wywołują poruszenie na całym świecie. Rok później Patrykowi Świątkowi znajomy znajomego podsuwa pomysł nietypowej podróży w poszukiwaniu ukrytej, ubogiej twarzy polskiego Kościoła. Do podróży przygotowuje się przez cztery miesiące. Nie jest pewien, czy się powiedzie, czy uda mu się dotrzeć tam, gdzie zaplanował. Nie wie, jak sobie poradzi bez pieniędzy, kart płatniczych i dachu nad głową. Ma wiele wątpliwości, ale rusza w drogę. Puka do wielu drzwi. Nie wszystkie stoją otworem… Udaje mu się dotrzeć do pięciu wspólnot świeckich i pięciu zgromadzeń zakonnych.
 
W Truskawiu poznaje Małych Braci Jezusa powołanych do życia na marginesie wśród najuboższych. W Giezkowie dociera do Wspólnoty Cenacolo, w której – bez księży, terapeutów i psychologów – młodzi, zbuntowani ludzie, głównie narkomani, odcięci od świata, szukają sensu życia. W Szczecinie pomieszkuje u sióstr kalkutek, wśród bezdomnych i alkoholików; we Wrocławiu z niepełnosprawnymi w Arce. We Wrocławiu poznaje też szczęśliwe małżeństwo tworzące wspólnotę Dużego Domu, spodziewające się siódmego dziecka, oraz Adriana, który przez siedem lat żył we wspólnocie Cenacolo. W Częstochowie odwiedza Małe Siostry Jezusa, a w Strzelcach Opolskich Barkę, w której mieszkają byli więźniowie. Ponownie do Cenacolo trafia pod Tarnów. Jego podróż zmierza ku końcowi w Łanowej, gdzie opiekuje się niepełnosprawnymi. Ostatnim miejscem, jakie opisuje w książce jest dom Braci Mniejszych Kapucynów w Katowicach. 
 
Pobyty w tych miejscach uświadamiają mu, jak jałowe jest życie spędzone na pogoni za doczesnymi dobrami materialnymi, życie, w którym nie ma miejsca na uczucia dla ludzi ubogich, niepełnosprawnych: „Im więcej człowiek ma do stracenia, tym trudniej jest mu zrezygnować z tych wszystkich ziemskich dóbr i skupić się na tym, co niewidoczne (…) trudniej mu się dzielić, żeby oddać innym „wdowi grosz” (…) Trudno zrozumieć tak prostą przecież prawdę, że nie zabierzemy ze sobą do grobu luksusowego samochodu (…) Że równie dobrze moglibyśmy nie mieć nic. Że tak naprawdę w ostatecznym rozrachunku liczy się to, co mamy w naszym sercu.” – pisze autor.
 
Zastrzyk energii od czytelników
 
Po powrocie z podróży Patryk Świątek niemal natychmiast usiadł do pisania. Pomysł napisania książki zrodził się jeszcze w trakcie podróży, ale… – Nie wiedziałem, czy uda mi się zebrać materiał, czy w ogóle dojadę na miejsce, ile będzie trwała ta podróż… Wiedziałem, że ani ja sam nie ułożę tego planu podróży, ani nikt swoimi ludzkimi siłami tego nie zrobi. Wchodząc do każdego z opisywanych miejsc, zawsze na początku informował, że podróżuje jako pielgrzym i robię notatki z podróży, które potem może wykorzystać np. w pisaniu książki.
 
Roboczą wersję książki pisał przez cztery miesiące. Potem wraz z zespołem krakowskiego wydawnictwa Znak pracował nad jej ostateczną wersją. 
 
 „Dotknij Boga” kończy się stwierdzeniem autora, że ostatnie miejsce, które odwiedził (mali bracia Baranka w Choroniu) nadaje się na osobną historię. Czy powstanie z tego kolejna książka? – To jest taka otwarta furtka – uśmiecha się Patryk. – Nie, na razie nic nie piszę, bo cały czas żyję tym, co dzieje się wokół „Dotknij Boga”. Jestem w to emocjonalnie zaangażowany i nawet dziwię się pisarzom, że oni tak potrafią siadać do pisania kolejnej książki, gdy dopiero ukazała się jedna. Pisanie i wydanie książki to wielkie wydarzenie. Otrzymuję bardzo dużo maili osobistych, w których ludzie się ze mną dzielą swoimi odczuciami i tym, jak po przeczytaniu książki zmieniło się ich myślenie. Teraz totalnie ładuję się tą energią, którą otrzymuję od czytelników – mówi Patryk. 
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy