Reklama

Kraj

KO o katastrofie na Odrze: państwo było na urlopie

Piotr Śmiłowicz / PAP
Dodano: 24.08.2022
66223_24sie1
Share
Udostępnij
Katastrofa ekologiczna na Odrze mogła się nie wydarzyć, ale zabrakło systemu monitoringu rzek, doszło do błędów ludzkich, a najważniejsze odpowiedzialne osoby były na urlopie – mówili w środę parlamentarzyści KO przedstawiając wnioski z kontroli w poszczególnych instytucjach.

Szef klubu KO Borys Budka zapowiedział, że środowe przedstawienie dotychczasowych ustaleń nie kończy pracy parlamentarzystów KO, bo kontrole poselskie będą kontynuowane i zakończą się przygotowaniem "czarnej księgi", zawierającej wszystkie zawinienia w tej sprawie oraz rekomendacje na przyszłość.

"W czasie kryzysu należy wrócić z urlopu i zająć się obowiązkami" – powiedział Budka na konferencji prasowej. Dowiedli to – dodał – posłowie KO, którzy po wybuchu kryzysu wokół sytuacji na Odrze zajęli się kontrolami w różnych instytucjach.

"Państwo wyjechało na urlop. Premier był na urlopie, ministrowie byli na urlopie, wojewodowie byli na urlopie, a jednocześnie stworzony centralny system, który od 7 lat funkcjonuje w Polsce, w sytuacjach kryzysowych nie działa" – mówił szef klubu KO. Dochodzi do tego – dodał – niekompetencja ludzi, którzy znaleźli się w instytucjach państwowych tylko dzięki legitymacji partyjnej.

Posłowie KO poinformowali o wynikach kontroli, które prowadzili w poszczególnych instytucjach.

Wiceszefowa klubu KO Katarzyna Lubnauer, która przeprowadzała kontrolę w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, przekonywała, że RCB bardzo długo nie miało oficjalnych informacji o zagrożeniu ekologicznym na Odrze, ani ze strony Ministerstwa Klimatu i Środowiska, ani od wojewodów. "10 sierpnia samo zapytało wojewodów, co się dzieje, otrzymało odpowiedź, że nic się nie dzieje i nie ma powodu wysyłania jakichkolwiek alertów" – powiedziała.

Poseł Arkadiusz Marchewka, który kontrolował resort infrastruktury, nadzorujący Wody Polskie, powiedział, że zajmujący się tymi kwestiami wiceminister Marek Gróbarczyk długo na zajął stanowiska, a w resorcie można było zaobserwować kompletny chaos i brak koordynacji. "Gdyby nie te zaniechania, może udałoby się zmniejszyć skalę katastrofy" – powiedział Marchewka.

Posłanka Gabriela Lenartowicz, która kontrolowała Ministerstwo Klimatu i Środowiska, stwierdziła iż "z kontroli wyłania się jednoznaczny obraz – ta katastrofa nie mogła się nie wydarzyć".

Według niej, po wprowadzeniu nowego prawa wodnego w 2018 r. praktycznie zniknęła ochrona wód, bo gospodarowanie nimi przeniesiono do pionu gospodarczego, a MKiŚ zaś tak naprawdę nie prowadzi monitoringu środowiska wodnego, bo nie ma do tego instrumentów prawnych. "Ryba psuje się od władzy" – skomentowała Lenartowicz.

Posłanka Urszula Zielińska poinformowała z kolei, że z jej kontroli w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach wynika, że do 18 sierpnia przeanalizowano tam dopiero połowę próbek ryb z Odry, więc wypowiedzi szefowej MKiŚ Anny Moskwy o wynikach analiz i przyczynach zatrucia ryb są przedwczesne.

Dodała, że nie ma dotąd np. ani jednej próby ryb z Kanału Gliwickiego – tam gdzie zasolenie jest największe, gdzie, w opinii Zielińskiej, prawdopodobnie zaczęła się katastrofa na Odrze.

Posłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba informowali o wynikach kontroli w Wodach Polskich. Według nich, to "kolos na glinianych nogach" – instytucja, która zatrudnia 6 tys. osób, wydaje pieniądze na limuzyny i mundury dla pracowników, natomiast nie ma np. żadnych kompetencji do badania wody, zlecając to wojewódzkim inspekcjom ochrony środowiska, któree jednak nie są zobowiązane informować o wynikach.

Ponadto – wskazywali posłowie – Wody Polskie nie mają nawet pełnej kontroli nad pozwoleniami na zrzuty przemysłowe do wody, bo takie pozwolenia wydają również inne instytucje. Nikt też, mówili, nie zareagował tam na to, że już 17 marca były pierwsze przypadki śniętych ryb w Kanale Gliwickim. Szczerba dodał, że 17 sierpnia – pięć dni po zapowiedzi premiera odwołania prezesa Wód Polskich Przemysława Dacy, ten wciąż formalnie urzędował i był na dwutygodniowym urlopie.

Poseł Artur Łącki, który badał IMGW powiedział, że Instytut w ogóle nie współpracuje z Wodami Polskimi w zakresie danych np. o poziomie wód. "Wygląda to tak, że Wody Polskie działają na zasadzie nosa – wydają pozwolenia dla zakładów, jak im się wydaje" – powiedział.

Poseł Ryszard Wilczyński, który badał działania służb woj. opolskiego przekonywał, że stan Odry był "anormalny" długo przed przypadkami śnięcia ryb, a dotyczyło to poziomu, temperatury, zasolenia. "W Polsce nie monitoruje się stanu wód. Robi się dopiero wtedy, kiedy nastąpi śnięcie" – powiedział.

Poseł Rajmund Miller dodał, że brak systemu monitoringu rzek spowodował, że do 11 sierpnia w sprawie sytuacji na Odrze "państwo spało", a pierwsze działania zostały podjęte po informacjach od wędkarzy.

Poseł Piotr Borys mówił, że nawet po pojawieniu się martwych ryb nie zrobiono niczego, żeby zarządzić kolejnymi punktami zrzutu zasolonej wody do Odry, choć można było przypuszczać, że słona woda może być jedną z przyczyn. Ale np. Wody Polskie, dodał, nie mają pełnej informacji, kto, kiedy i co zrzuca. "Kto spowodował tę katastrofę, natura czy człowiek? Naszym zdaniem człowiek, poprzez ogromny zrzut słonej wody, co spowodowało rozwój toksycznych alg" – ocenił Borys.

Senator Bogdan Zdrojewski powiedział, że kontrola w instytucjach wrocławskich potwierdziła, iż w sprawie katastrofy na Odrze zawiódł człowiek, już bowiem na przełomie lipca i sierpnia lokalne władze posiadały informacje o zagrożeniu, ale nie podjęły działań.

Poseł Waldemar Sługocki przekonywał, że w woj. lubuskim sztab kryzysowy w sprawie sytuacji na Odrze zebrał się dopiero 11 sierpnia. Zdaniem Arkadiusza Marchewki także służby wojewody zachodniopomorskiego zaspały, co dowodzi braku przepływu informacji pomiędzy województwami.

Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach: zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. W ubiegłym tygodniu minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała, że Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie w próbkach wody z rzeki znalazł tzw. złote algi, których zakwit może spowodować pojawienie się toksyn zabójczych dla ryb i małży. Obecność toksyn potwierdzają badania gdańskich naukowców.

We wtorek dyrektor Centralnego Laboratorium Badawczego GIOŚ Mirosława Zbroś poinformowała, że badania porównawcze w związku z zanieczyszczeniem Odry wykonały laboratoria w Czechach, w Anglii i w Holandii; czeskie wyniki są porównywalne z polskimi. Według MSWiA w akcję oczyszczania Odry zaangażowano ponad 3 tys. strażaków, 2 tys. policjantów oraz 1,3 tys. żołnierzy. Woda w Odrze w różnych miejscach jest napowietrzana.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa ws. zanieczyszczeń w Odrze złożył do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu WIOŚ. Prokuratura wszczęła postępowanie. Na polecenie Prokuratora Generalnego powołano w tym śledztwie zespół siedmiu prokuratorów i pięciu policjantów. W związku z sytuacją na Odrze premier Mateusz Morawiecki zdymisjonował szefa Wód Polskich Przemysława Dacę i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy