Reklama

Kraj

Gdańsk: zakończyła się druga rozprawa w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza

Piotr Mirowicz / PAP
Dodano: 07.04.2022
62177_7k3
Share
Udostępnij
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku odbyła się druga rozprawa, z kilkunastu zaplanowanych, w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza. W SO zeznawał świadek, który w chwili zabójstwa znajdował się na scenie WOŚP oraz właściciel sklepu z militariami, w którym Stefan W. kupił nóż. Obrońca chce, by jego klienta przebadali psychiatrzy.

W czwartek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczęła się druga rozprawa w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza. Rozprawa toczy się w największej sali SO w Gdańsku, do której z pobliskiego aresztu został doprowadzony oskarżony Stefan W.

Na czwartkową rozprawę zostało wezwanych troje świadków: Magdalena Adamowicz, konferansjer, który w chwili zabójstwa przebywał na scenie oraz właściciel sklepu z militariami, w którym dokonano zakupu noża, którym śmiertelnie został ugodzony były prezydent Gdańska.

Przed przesłuchaniem świadków sędzia Sądu Okręgowego Aleksandra Kaczmarek poinformowała, że sąd zlecił badania ambulatoryjne stanu zdrowia Stefana W., z którego wynikało, że może on uczestniczyć w rozprawie. Sędzia zaznaczyła, że badania stanu zdrowia oskarżonego będą powtarzane przed każdą rozprawą.

W sądzie nie stawiła się Magdalena Adamowicz, żona zamordowanego byłego prezydenta, która miała zeznawać w charakterze świadka. Wcześniej wysłała do sądu dokument podpisany przez lekarza sądowego, z którego wynikało, że do 25 kwietnia nie będzie zdolna do udziału w rozprawach.

Sąd przesłuchał świadka, który w chwili zabójstwa Pawła Adamowicza pełnił rolę konferansjera i znajdował się na scenie WOŚP.

"Około godz. 20 na scenę wtargnęła jakaś osoba. Jako konferansjer czuję się odpowiedzialny za scenę, a widziałem osobę, która na scenie tańczy, to poczułem odpowiedzialność, żeby to zakończyć. To trwało sekundy. Nie zdążyłem długo się nad tym zastanawiać. Zobaczyłem przed sobą oskarżonego z nożem wymierzonym w moją stronę. Tekstu dokładnie nie pamiętam. Na pewno mi groził. Żądał ode mnie mikrofonu. Nie jestem w stanie opisać, ale padły tam słowa, że mnie zabije, jeśli mu tego mikrofonu nie oddam. Wychyliłem się i oddałem mu mikrofon. Pamiętam wymierzony we mnie nóż" – przekazał świadek.

"Jest to dla mnie dość traumatyczne przeżycie, przez które przez dwa lata leczyłem się psychiatrycznie. Dopiero skończyłem terapię, która pozwala mi tu przed państwem stanąć" – dodawał w trakcie przesłuchania.

Ze łzami w oczach powiedział, że po ataku zobaczył prezydenta, który siedział na skrzynce na scenie. "Widziałem, że jest źle, chciałem nawiązać z nim kontakt. Prezydent patrzył na mnie, stałem nad nim, i z oczu czytałem, jakby pytał dlaczego. Towarzyszyłem do końca prezydentowi Adamowiczowi, jak odchodził na tej skrzynce. Wydawało mi się, że to trwało 15-20 minut. Później okazało się, że to były krótkie minuty" – dodawał.

Świadek w zeznaniach dziwił się, że przez godzinę po zdarzeniu nikt nie pytał go o to, co widział, co zapamiętał. "Uświadomiłem sobie, gdy wracałem samochodem do domu, że cieszę się, że żyję" – dodawał.

Sąd dopytywał o moment, w którym świadek zobaczył na scenie oskarżonego. "Ta osoba +tańczyła+ na scenie. W taki sposób się poruszał. To były ruchy górowania nad czymś, zdobycia czegoś" – powiedział świadek.

Sąd przesłuchał również drugiego świadka, właściciela sklepu, w którym Stefan W. kupił nóż przed zabójstwem.

"Nie zapamiętałem go, nie sposób zapamiętać wszystkie twarze, które przychodzą do sklepu. Udało mi się znaleźć paragon, kiedy został zakupiony nóż. Z tego, co pamiętam, nóż został kupiony parę dni przed zdarzeniem" – zeznawał świadek.

Według niego "jakość noża nie była dobra". "To chińska podróbka noża taktycznego. Ludzie kupują ją do surviwalu, do chodzenia po lesie. Nóż kosztował ok. 80 zł, a oryginalny nóż kosztuje ok. 600 złotych".

Świadek zeznawał, że nie prowadzi ewidencji osób, które kupują noże, bo nie jest to wymagane. "W sklepie stacjonarnym sprzedałem 6 sztuk takiego noża, a w sklepie internetowym – 11" – dodawał. Stefan W. w trakcie rozprawy nie wypowiedział żadnego słowa.

Po przesłuchaniu świadków obrońca Stefana W., adwokat Marcin Kminkowski złożył wniosek o dopuszczenie dowodu z opinii biegłych psychiatrów, co do stanu psychicznego jego klienta. Sąd po kilkunastominutowej przerwie przychylił się do wniosku obrońcy i zarządził sporządzenie opinii.

"Sąd dopuścił dowód z opinii biegłych dwóch psychiatrów na okoliczność ustalenia aktualnego stanu zdrowia. Tym samym pozawala na udział oskarżonemu w postępowaniu" – ogłosiła sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Zdaniem sędzi, "zachowanie oskarżonego polegające na braku reagowania na pytania sądu, całkowita bierność, sygnalizowane przez obrońcę trudności nawiązania kontaktu z oskarżonym, budzą wątpliwości, co do jego aktualnego stanu zdrowia psychicznego i zdolności udziału w rozprawie" – tłumaczyła sędzia.

I dodawała, że "zachowanie oskarżonego jest na tyle atypowe, że wymaga zasięgnięcia opinii, czy może brać udział w postępowaniu. Nie wpływa to na bieg postępowania, oskarżony ma obrońcę, więc nie ma przeszkód, żeby nadal procedować".

W grudniu ub. roku prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W., którego oskarżono o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony dopuścił się w warunkach powrotu do przestępstwa. Za to przestępstwo Stefanowi W. grozi nie mniej niż 12 lat, 25 lat lub dożywotnia kara więzienia.

W opinii biegłych, gdy wszedł na scenę WOŚP i zaatakował nożem Pawła Adamowicza miał ograniczoną poczytalność. Może to wpłynąć na wysokość kary więzienia. Sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.

W trakcie pierwszej rozprawy, która odbyła się 28 marca w SO w Gdańsku, sąd odczytał jego wyjaśnienia z postępowania przygotowawczego.

Stefan W., jak wynikało z odczytanych wyjaśnień, wielokrotnie zmieniał wersje, a pytany o konkretne osoby, rzekomo zamieszane w zabójstwo, zasłaniał się tajemnicą. Śledczym tłumaczył też swoje poglądy polityczne. Wyjaśniał również, że był źle traktowany w więzieniu, gdy odbywał karę za rabunki na banki. Twierdził, że w więzieniu był pomawiany o napady i podtruwany przez personel placówek. W prokuraturze opowiadał też o swoim wyjeździe do Warszawy przed Pałac Prezydencki, ale jak twierdził, nikt nie zwrócił na niego uwagi.

Kolejny termin wyznaczono na 11 kwietnia br. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy