Reklama

Kraj

Ukrainka Marianna: uciekliśmy przed wojną do was

Agnieszka Pipała/PAP
Dodano: 26.02.2022
60376_41731355_41731324
Share
Udostępnij
Uciekliśmy przed wojną. W Polsce nie mamy nikogo. Przyjechaliśmy do obcych ludzi, do was – mówiła ze łzami w oczach Ukrainka, młoda matka z ośmiomiesięcznym synkiem.
Jak powiedziała w rozmowie z dziennikarką PAP na dworcu w Przemyślu, do Polski przyjechała pociągiem ze Lwowa.
 
"Nie mamy tu nikogo. Przyjechaliśmy do obcych ludzi, do was" – powiedziała łamiącym się głosem Marianna, młoda Ukrainka z ośmiomiesięcznym synkiem w wózku.
 
Pociąg ze Lwowa, którym przyjechało około tysiąca Ukraińców, jechał do Przemyśla około 11 godzin. Zwykle pociągi pokonują trasę Lwów-Przemyśl około 2-3 godzin. Powodem opóźnienia była najpierw awaria składu, a następnie uszkodzenie trakcji po stronie polskiej.
 
Jak poinformował PAP przedstawiciel Intercity awaria już jest naprawiona, ale pociąg ze Lwowa ciągle stoi, ponieważ trwa odprawa uchodźców. Przez to, że skład stoi na jedynej w Przemyślu linii szerokotorowej kolejne pociągi nie mogą wjechać, muszą czekać aż ten opóźniony ze Lwowa odjedzie.
 
Wśród zgromadzonych na przemyskim dworcu była też Nadia, która od kilku lat pracuje w okolicach Poznania. Przyjechała po swoje dziecko, które zostało z babcią we Lwowie. Odebrała je od swojej matki na przejściu w Medyce.
 
"Na Ukrainie jest straszna sytuacja. Wczoraj przyjechałam i od szóstej rano czekałam. Kolejki samochodów do granicy w Medyce od strony ukraińskiej są ogromne. Ludzie wysiadają i idą piechotą nawet 20 kilometrów. Moja mama niosła moje dziecko na rękach idąc 10 kilometrów” – powiedziała PAP Nadia.
 
Dodała, że wraz z dzieckiem wraca w okolice Poznania, a jej szef zaofiarował pomoc m.in. w kwestii przedszkola, mieszkania. Jej mama po prezkazaniu dziecka, wróciła na Ukrainę.
 
"Chciałam ją sprowadzić, ale ona nie zostawi swojej mamy, mojej babci, która ma 78 lat" – powiedziała kobieta i przyznała, że bardzo boi się o swoich bliskich.
 
Dodała, że sytuacja na Ukrainie jest ciężka. "Jest wojna. Na razie są ataki na Kijów i Chersoń. Nie wiemy co będzie dalej" – zaznaczyła.
 
Inną uciekinierką ze Lwowa jest 33-letnia Natalia, która na dworcu w Przemyślu czekała na pociąg do Warszawy, gdzie ma zatrzymać się u swoich znajomych. Uciekła wraz z trzema córkami, z których najmłodsza ma około 3 lat. Na Ukrainie zostawiła męża.
 
"Boję się o niego. Nie chciałam wyjeżdżać, ale mąż mnie namówił" – powiedziała.
 
Wśród coraz bardziej gęstniejącego tłumu na przemyskim dworcu PKP są także ciemnoskórzy uciekinierzy, którzy studiują na Ukrainie. Jak wyjaśniła PAP wolontariuszka chcą wrócić do swoich krajów, ale mogą tylko przez Polskę, bowiem mają ukraińską wizę.
 
Widać też krążące osoby informujące o podstawionych pojazdach, którymi uchodźcy mogą udać się w głąb kraju i Europy, np. do Włoch.
 
Wolontariusze wydają wodę, ciepłe napoje, a także posiłki, owoce i przekąski.
 
W jednej z sal i na korytarzu rozstawiono łóżka polowe. Na piętrze są także przygotowane pokoje, z których uchodźcy mogą skorzystać.
 
Na parkingu przed dworcem oraz na drodze dojazdowej do Przemyśla widać samochody z rejestracjami z całej Polski. Nie brakuje też europejskich numerów rejestracyjnych.
 
Został podstawiony także przez czeskie linie kolejowe specjalnie dla uciekających przed wojną bezpłatny pociąg do Czech, do miejscowości Bohumin. Jak poinformował PAP przedstawiciel Intercity w pociągu, który już odjechał, nie było wielu podróżnych.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy