Polska przegrała w Sankt Petersburgu ze Słowacją 1:2 w meczu piłkarskich mistrzostw Europy.
Grupa E: Polska – Słowacja 1:2 (0:1).
Bramki: 0:1 Wojciech Szczęsny (18-samobójcza), 1:1 Karol Linetty (46), 1:2 Milan Skriniar (69).
Żółta kartka – Polska: Grzegorz Krychowiak. Słowacja: Tomas Hubocan. Czerwona kartka za drugą żółtą – Polska: Grzegorz Krychowiak (62).
Sędzia: Ovidiu Hategan (Rumunia). Widzów 12 862.
Polska: Wojciech Szczęsny – Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek, Maciej Rybus (74. Tymoteusz Puchacz) – Kamil Jóźwiak, Karol Linetty (74. Przemysław Frankowski), Grzegorz Krychowiak, Mateusz Klich (85. Jakub Moder), Piotr Zieliński (85. Karol Świderski) – Robert Lewandowski.
Słowacja: Martin Dubravka – Peter Pekarik (79. Martin Koscelnik), Lubomir Satka, Milan Skriniar, Tomas Hubocan – Lukas Haraslin (87. Michal Duris), Juraj Kucka, Marek Hamsik, Jakub Hromada (79. Patrik Hrosovsky), Robert Mak (87. Tomas Suslov) – Ondrej Duda (90+1. Jan Gregus).
Biało-czerwoni uchodzili za faworytów starcia ze Słowakami. Plasują się wyżej w rankingu FIFA (na 21. miejscu, Słowacy na 36.), a do Euro awansowali z pierwszego miejsca w swojej grupie, zaś rywale – dopiero po barażach.
Szansę od pierwszych minut w ekipie biało-czerwonych otrzymał m.in. Karol Linetty. Natomiast dla kapitana Roberta Lewandowskiego było to 120. spotkanie w kadrze narodowej.
W podstawowym składzie Słowaków byli m.in. obrońca Lecha Poznań Lubomir Satka oraz zawodnicy występujący w przeszłości w polskiej lidze – Lukas Haraslin i Ondrej Duda.
Na stadionie w Sankt Petersburgu kibice – w związku z restrykcjami w czasie pandemii – mogli zająć połowę miejsc, choć trybuny ostatecznie były wypełnione w jeszcze mniejszym stopniu. Z Polski przyjechało około trzech tysięcy fanów.
Przebieg pierwszej połowy nie potwierdził tego, że Polska jest notowana wyżej w rankingu od Słowacji. Wprawdzie podopieczni Paulo Sousy zaczęli z animuszem, w pierwszym kwadransie mieli przewagę, ale nic z tego nie wynikało.
Słowacy atakowali rzadziej, za to groźniej. W 14. minucie po strzale Dudy piłka minimalnie minęła słupek bramki Wojciecha Szczęsnego.
Cztery minuty później podopieczni Stefana Tarkovica objęli prowadzenie. Na lewej stronie Robert Mak minął bez kłopotów Bartosza Bereszyńskiego oraz Kamila Jóźwiaka, pobiegł w kierunki bramki i oddał strzał w tzw. krótki róg. Piłka odbiła się od słupka, następnie pleców Szczęsnego i wpadła do bramki. Oficjalnie gol został zaliczony jako samobójczy polskiego golkipera.
To najszybsza bramka samobójcza w historii piłkarskich mistrzostw Europy.
Od tego momentu Słowacy poczuli się jeszcze pewniej. W 27. minucie aktywny środku boiska Juraj Kucka kopnął tuż nad poprzeczką.
Biało-czerwoni do końca pierwszej połowy nie oddali ani jednego celnego strzału. Próbowali Lewandowski, Linetty, Piotr Zieliński i Grzegorz Krychowiak, ale bardzo niecelnie.
Druga połowa zaczęła się jednak znakomicie dla Polaków. Tuż po wznowieniu gry zaatakowali bramkę rywali, Maciej Rybus dośrodkował z lewej strony i Linetty lekkim, sprytnym strzałem pokonał bramkarza Martina Dubravkę.
Jak podała UEFA, gol padł w 32. sekundzie drugiej części gry. To druga najszybciej strzelona bramka w drugiej połowie w historii mistrzostw Europy. Rekord należy do Rumuna Marcela Coras podczas turnieju w 1984 roku (21 sekund po wznowieniu gry).
Wyrównujące trafienie dodało animuszu piłkarzom Sousy, a Słowacy przed pewien czas wydawali się mocno zaskoczeni błyskawiczną stratą bramki.
Tak było do 62. minuty, gdy za faul i drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Grzegorz Krychowiak.
Siedem minut później Słowacy znów objęli prowadzenie, potwierdzając, że ich najsilniejszą stroną są stałe fragmenty gry. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka spadła pod nogi Milana Skriniara, a czołowy obrońca Interu Mediolan pewnym strzałem pokonał Szczęsnego.
Od tego momentu Słowacy, podobnie jak przez większość pierwszej połowy, zaczęli kontrolować przebieg meczu. Zwalniali grę, podawali piłkę miedzy sobą w defensywie, bez większych kłopotów oddalali zagrożenie od własnej bramki.
Dopiero zmiany w końcówce meczu dokonane przez Sousę wzniosły ożywienie w ekipie biało-czerwonych. W doliczonym czasie gry dwukrotnie była szansa na wyrównanie, ale w 90+1. minucie strzał Jana Bednarka okazał się minimalnie niecelny, a cztery minuty później Karol Świderski nie zdołał pokonać Dubravki.
Wynik jednak już się nie zmienił, co stawia Polaków w trudnej sytuacji. Następni rywale uchodzą za silniejszych od Słowacji – Hiszpania (19 czerwca w Sewilli) i Szwecja (23 czerwca w Sankt Petersburgu).
W drugim poniedziałkowym meczu grupy E Hiszpania zagra o godz. 21 w Sewilli ze Szwecją.