Reklama

Biznes

Ewa Leniart jako wojewoda zarobi mniej niż poseł

Alina Bosak
Dodano: 13.01.2020
49012_leniart
Share
Udostępnij
Mniejsze pieniądze i mniej czasu dla rodziny to oznacza dla Ewy Leniart powtórne przyjęcie funkcji wojewody i wygaszenie mandatu poselskiego. – Czy ławka z kadrami PiS była za krótka, by znaleźć inną kompetentną osobę na stanowisko wojewody? – dociekali dziennikarze podczas konferencji prasowej w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim. W poniedziałek, 13 stycznia Ewa Leniart ponownie objęła w nim „dowodzenie” i musiała odpowiedzieć na parę trudnych pytań.
 
Od piątku, 10 stycznia, kiedy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów premier Mateusz Morawiecki powołał poseł PiS Ewę Leniart na stanowisko wojewody podkarpackiego, nie milkną głosy zawiedzionych wyborców, którzy woleli widzieć ją w parlamencie. Już w poniedziałek, 13 stycznia, objęła ona na powrót stanowisko w Rzeszowie i poinformowała dziennikarzy, jakie najważniejsze zadania, stoją przed wojewodą w najbliższym czasie. To m.in. dopilnowanie kwestii związanych z: budową polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Malhowicach k. Przemyśla, na którą to inwestycję są zarezerwowane środki finansowe w tegorocznym polskim budżecie; z budową zbiornika retencyjnego Myscowa-Kąty; dokończeniem procedury odmulania zalewu w Rzeszowie. 
 
– Uwagi wymaga także droga S19. Na północ od Rzeszowa jest ona w realizacji, ale strona południowa wymaga jeszcze wiele pracy, jest w opracowaniu koncepcyjnym, a nam dodatkowo zależy, aby nasi słowaccy przyjaciele przystąpili do realizacji swojego odcinka Via Carpatii. Odcinek węgierski jest bowiem realizowany – wymieniała Ewa Leniart na konferencji prasowej. – Te wszystkie sprawy sprawiły, iż ta niełatwa dla mnie decyzja  o przyjęciu funkcji wojewody, została podjęta. Wypada mi podziękować premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, że obdarzył mnie ponownie zaufaniem. Wręczając akt powołania podkreślał fachowość i kwalifikacje moje i nowego wojewody lubuskiego, które przesądziły o tym, że powołał nas ponownie na urzędy wojewody. 
Jednocześnie Ewa Leniart przyznała, że po raz pierwszy zmienia zasady, jakimi kieruje się budując swoją ścieżkę zawodową. – Do tej pory starałam się nie wchodzić po raz drugi do tej samej rzeki. Ale tym razem tak się stało. Zdecydowały o tym także głosy moich wyborców, mieszkańców województwa, jak i samorządowców, którzy docenili moje wcześniejsze zdecydowanie w działaniu i wiarygodność. 
 
Na drugiej szali decyzji o powrocie na urząd wojewody leżało zaufanie ponad 36 tysięcy wyborców, którzy na Ewę Leniart zagłosowali w wyborach do Sejmu, a także względy finansowe. – Wracając na stanowisko wojewody, będę zarabiać mniej niż jako poseł – zauważa. – Wynagrodzenie wojewody jest równe wynagrodzeniu podsekretarza stanu i jest to kwota zbliżona do pensji posła. Posłowi przysługuje jednak dodatkowo dieta poselska.
 
Ta wynosi ponad 2 tys. zł miesięcznie. Ewa Leniart zaprzeczyła pogłoskom o odprawach, jakie rzekomo miała otrzymać. Odprawa nie należy się wojewodzie rezygnującemu z funkcji. – A ja musiałam z niej zrezygnować przed objęciem mandatu poselskiego – wyjaśnia. – Nie otrzymuję także odprawy opuszczając Sejm. Przysługuje ona posłom dopiero w momencie zakończenia kadencji Sejmu. Decydując się na powrót, nie liczyłam zatem na finansowe zyski – konkluduje wojewoda podkarpacki. – Wypełnianie mandatu posła było również korzystniejsze dla mojej rodziny. Wyrazem tego niech będzie chociażby fakt, że kiedy po ślubowaniu poselskim wróciłam w piątek do domu, moja córka powiedziała, że cieszy się, bo po raz pierwszy w od czterech lat w roboczy dzień tygodnia zjemy razem obiad. Zatem decyzja o powrocie jest wyłącznie realizacją postulatów mieszkańców województwa.
 
Być może wśród tych mieszkańców są działacze PiS, którym zależało na powrocie do Sejmu posła Andrzeja Szlachty. To on jest największym wygranym po decyzji o powołania Ewy Leniart na stanowisko wojewody. Formalnie nie zrezygnowała ona jeszcze z mandatu Posła RP. Zostanie on teraz wygaszony przez Marszałka Sejmu w drodze postanowienia. Kiedy decyzja się uprawomocni, poseł Andrzej Szlachta powinien złożyć oświadczenie, że mandat przyjmuje.
 
Na pytanie dziennikarzy, czy powtórne powołanie jej na stanowisko wojewody, oznacza zatem, że kadrowa ławka PiS jest tak krótka, że nikt inny na to stanowisko się nie nadawał, Ewa Leniart zaprzeczyła: – Myślę, że jest wiele osób, które mogłyby urząd wojewody na Podkarpaciu piastować. Oprócz nazwisk, które pojawiały się w mediach, mogłabym wymienić jeszcze sześć innych kandydatur, jakie po wyborach rozważano.
 
Dlaczego nie wybrano zatem Wojciecha Buczaka lub Andrzeja Szlachty? – Nie ode mnie zależało, kto miał zostać moim następcą. Zarówna Wojciech Buczak, jak i Andrzej Szlachta mają kompetencje do pełnienia tej funkcji – odpowiedziała wojewoda. 
 
Ewa Leniart nie powiedziała, czy zamierza startować w kolejnych wyborach parlamentarnych. – Przez te kilka lat wiele może się zmienić – stwierdziła. – Na pewno te dwa miesiące, które pracowałam w Sejmie były dla mnie cennym doświadczeniem. Jako prawnik nie miałam żadnych problemów w odnalezieniu się w dokumentach legislacyjnych. Wzięłam w tym czasie udział w siedmiu posiedzeniach Komisji Finansów Publicznych i w dwóch posiedzeniach Komisji Obrony Narodowej. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy