Reklama

Biznes

Więcej posłów z Rzeszowa w przyszłym Sejmie?

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 17.09.2015
21886_b_1
Share
Udostępnij
W 26-osobowej reprezentacji Podkarpacia w Sejmie Rzeszów ma 5 posłów. Jaka jest szansa na wzmocnienie parlamentarnej reprezentacji stolicy Podkarpacia w następnej kadencji?
 
Obecnie Rzeszów reprezentuje pięciu posłów: Andrzej Szlachta (PiS), Marek Poręba (PO), Jan Bury i Dariusz Dziadzio (PSL) oraz Tomasz Kamiński (SLD. Rozkład mandatów w Sejmie z 15-mandatowego okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskiego na koniec kadencji wygląda następująco: PiS – 7, PO – 4, PSL – 2, SLD – 1, Zjednoczona Prawica – 1.
 
Brak Ortyla zabierze PiS-owi przynajmniej jeden mandat
 
Prognoza, jak ten rozkład może się zmienić w przyszłej kadencji, jest trochę wróżeniem z fusów, ale spróbujmy. PiS razem ze Zjednoczoną Prawicą może osiągnąć lepszy wynik niż cztery lata temu (wtedy było to 8 mandatów, dziś mogłoby być 10), ale listę osłabia brak Władysława Ortyla, co – jak sądzę – zabierze jej przynajmniej jeden mandat (niektórzy uważają, że nawet dwa), więc zostaje najwyżej 9 mandatów. PO może mieć słabszy wynik niż cztery lata temu, więc typuję 3 mandaty. PSL – 1. SLD – cztery lata temu Tomasz Kamiński wszedł do Sejmu „rzutem na taśmę”, ale ponieważ projekt Zjednoczonej Lewicy wzmocni listę, zakładam, że ten jeden mandat lewica jednak zdobędzie. Brakujący mandat jest dla mnie niewiadomą. Być może będzie to będzie drugi mandat dla PSL, a może np. dla Ruchu Kukiza, pomimo tego, że lider na każdym kroku udowadnia swoją polityczną niekompetencję, czy dla Nowoczesnej Ryszarda Petru (a wtedy byłby to zapewne mandat dla Mirosława Nowaka, „jedynki” z listy). Może być i tak, że Nowoczesna odbierze ten jeden mandat Platformie.
 
W dotychczasowym gronie posłów z Rzeszowa największe szanse na reelekcję ma Andrzej Szlachta i pewnie jednak – mimo kłopotów z prokuraturą i CBA – Jan Bury. Niewykluczone też, że i tym razem Tomaszowi Kamińskiemu uda się „zdążyć do odjeżdżającego pociągu”. Małe szanse na reelekcję widzę natomiast w przypadku Marka Poręby (objął mandat po rezygnacji dotychczasowego lidera PO na Podkarpaciu Zbigniewa Rynasiewicza) i Dariusza Dziadzio (został wybrany z listy Ruchu Palikota i przeszedł do PSL w trakcie kadencji). W tym drugim przypadku ludowcy musieliby w okręgu „zrobić” nadspodziewanie dobry wynik, by Dziadzio mógł liczyć na reelekcję.
 
Mamy więc Szlachtę, Burego i Kamińskiego. Kogo jeszcze? Większe szanse na mandat z listy PO niż ma Marek Poręba, daję Zdzisławowi Gawlikowi, bo to polityk jednak zdecydowanie cięższego kalibru, a nawet Jolancie Kaźmierczak, szefowej klubu PO w Radzie Miasta Rzeszowa. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że mandaty zdobędzie pierwsza trójka z listy, czyli Krystyna Skowrońska, Zdzisław Gawlik i Jolanta Kaźmierczak. 

Z Sejmu do rzeszowskiego Ratusza?
 
A kto z PiS miałby szansę powiększyć reprezentację Rzeszowa w parlamencie? Przede wszystkim numer 2 listy, czyli Wojciech Buczak, obecny wicemarszałek. Po nim na liście jest plejada posłów, z których tylko Andrzej Szlachta jest z Rzeszowa. Kolejne osoby z Rzeszowa to dwie panie na przełomie pierwszej i drugiej dziesiątki: Krystyna Wróblewska, dyrektor Podkarpackiego Centrum Edukacji Nauczycieli, i Halina Szydełko, prawnik, prezes Akcji Katolickiej w Polsce. Nie jestem pewien, czy PiS-owi starczy mandatów dla którejś z nich.
 
Ale może się zdarzyć taka sytuacja, że jeden z dwóch posłów (zakładając, że zdobędą mandaty, a jest to bardzo prawdopodobne) zrezygnuje z mandatu, bo… zostanie prezydentem Rzeszowa. Oczywiście, dojdzie do tego jedynie wtedy, gdy obecny lokator Ratusza, Tadeusz Ferenc, zdobędzie mandat senatorski. A ma na to szanse. Dotychczas mandat z tego okręgu piastował Kazimierz Jaworski, wybrany jako kandydat PiS, który kończy kadencję jako reprezentant Polski Razem Jarosława Gowina. Dziś Polska Razem to wprawdzie koalicjant PiS, ale partia Jarosława Kaczyńskiego postawiła w tym okręgu nie na Jaworskiego (który cztery lata temu nieznacznie wygrał z Ferencem), lecz na prof. Aleksandra Bobkę, rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego. Wtedy przedmiotem rozważań stało się, czy Jaworski nie wystartuje z własnego komitetu, co rozbijałoby głosy prawicowego elektoratu i zwiększałoby szansę Tadeusza Ferenca na zwycięstwo.
 
Termin rejestracji kandydatów minął 15 września, a – według naszej wiedzy – Kazimierz Jaworski komitetu nie zarejestrował. To oznacza, że w okręgu nr 56 dojdzie do pojedynku Ferenca z Bobką. Szanse wydają się wyrównane, a wynik tej potyczki niepewny. Pytanie, komu bardziej będzie zabierał głosy kandydat PSL, Stanisław Bartman. Tu zdania komentatorów, z którymi rozmawiałem, są podzielone. 
 
Załóżmy jednak, że nieznacznie (odwrotnie niż 4 lata temu) wygra prezydent Rzeszowa i obejmie mandat. Wówczas muszą odbyć się bezpośrednie wybory jego następcy. Dwóch najpoważniejszych kandydatów do objęcia po nim funkcji w Ratuszu to Wojciech Buczak (PiS) i Zdzisław Gawlik (PO) – ten ostatni startowałby z „namaszczeniem” Tadeusza Ferenca. 
 
Zwycięzca wyścigu do Ratusza musiałby zrezygnować z poselskiego mandatu, a na jego miejsce weszłaby następna osoba z listy. Gdyby to był Buczak, to – kto wie – może byłaby to jedna z pań: Krystyna Wróblewska lub Halina Szydełko? (Osobiście obstawiam tę drugą). Jeżeli Gawlik – być może oddałby to miejsce któremuś z obecnych posłów: Mirosławowi Plucie albo Halinie Butryn. A może startującej z ostatniego miejsca Teresie Kubas-Hul?
 
Summa summarum, obstawiam, że reprezentacja Rzeszowa w parlamencie może być o jedną osobę liczniejsza: Szlachta, Bury, Kamiński, Gawlik (Kubas-Hul?), Kaźmierczak, Buczak (Szydełko?).
 
Nie ilość, a jakość
 
Zakładam oczywiście, że posłowie z Rzeszowa będą dbać w Sejmie nie tylko o stolicę, ale o cały region. Warto też mieć świadomość, że o jakości reprezentacji parlamentarnej decyduje nie tylko liczebność, ale przede wszystkim znaczenie poszczególnych posłów. Oraz że przedstawiciele koalicji rządowej będą się liczyć bardziej niż opozycja. A zatem, jeżeli rządzić będzie PiS, to spośród rzeszowskich posłów najwyżej oceniam znaczenie Wojciecha Buczaka. Jeżeli koalicja „wszyscy przeciw PiS” – to największe znaczenie będą mieli Jan Bury (PSL) i Zdzisław Gawlik (PO). Pod warunkiem, że Buczak lub Gawlik nie zamienią Sejmu na rzeszowski Ratusz. 

Jest jeszcze jeden probierz znaczenia politycznej reprezentacji regionu: to, czy będzie miała konstytucyjnego ministra. Pisaliśmy już o tym w odniesieniu do rządów PiS. Niby na „giełdzie” pojawiły się nazwiska Władysława Ortyla (infrastruktura i rozwój) i Aleksandra Bobki (nauka i szkolnictwo wyższe), ale realne szanse na objęcie przez nich tych resortów nie są wielkie. 
 
Ale bez względu na to, jaka koalicja będzie rządzić, wiele wskazuje na to, że Podkarpacie ponad funkcje wiceministrów się nie wybije. Szkoda.  
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy