Z dr. Pawłem Kucą, politologiem z Uniwersytetu Rzeszowskiego, rozmawia Jaromir Kwiatkowski
Jesteśmy po pierwszej turze wyborów. Nie ma jeszcze oficjalnych wyników, możemy komentować jedynie na podstawie exit poll. Pierwsza niespodzianka to porażka prezydenta Bronisława Komorowskiego, bo sondaże cały czas dawały mu dość pewne zwycięstwo.
Uważam, że powinna odbyć się bardzo poważna debata na temat sposobu przygotowywania sondaży przedwyborczych. Bo to, że tak bardzo „rozjeżdżają” się one z wynikami, jest niepoważne. Żaden z sondaży nie pokazywał zwycięstwa Andrzeja Dudy. Wręcz przeciwnie, pokazywały one dużą przewagę prezydenta Komorowskiego. Na ten temat powinni debatować socjolodzy, specjaliści od badania opinii publicznej, ponieważ w takiej sytuacji trudno wierzyć sondażom.
Co byś zmienił w metodologii badań?
Były propozycje, żeby np. badać tylko tych, którzy chodzą na wybory, czyli umieszczać w sondażach jedynie głosy tych, którzy realnie głosują. A nie brać pod uwagę opinii kogoś, kto mówi, że poparłby tego czy innego kandydata, ale nie będzie głosował. To nie pierwszy raz sondaże się mylą. Jest pytanie, dlaczego. I na ten temat powinna się odbyć bardzo poważna dyskusja.
Aczkolwiek sondaże prawidłowo złapały tendencję: w ostatnich dniach poparcie dla Komorowskiego spadało, a dla Dudy i Kukiza szło cały czas w górę.
Racja. Tempo spadku poparcia dla prezydenta było bardzo wysokie. Ale jeżeli sondaże pokazują przewagę Bronisława Komorowskiego na poziomie 7-8 pkt. proc., a przegrywa 2 pkt. proc., to coś jest nie tak.
Ten spadek mógł być także skutkiem zmęczenia całą formacją prezydenta, czyli Platformą.
Prezydent Komorowski „zbiera” za rządy Platformy. Widać zmęczenie sposobem podejścia do rządzenia przez PO. I wynik Bronisława Komorowskiego może być żółtą kartką dla obozu rządzącego.
Ale zmęczony jest i sam prezydent. Wczoraj oglądałem jego przemówienie i porównywałem z przemówieniem Andrzeja Dudy. Duda był dynamiczny, pełen wiary w sukces, mówił z pamięci; Komorowski zmęczony, bez błysku, czytał z kartki.
Generalnie, prezydent Komorowski miał dość słabą kampanię. Na początku był nawet zdziwiony, że musi o te głosy walczyć. Na progu kampanii Platforma w ogóle zlekceważyła Dudę.
Prezydent Komorowski wręcz pytał, kto to jest Andrzej Duda. No to się dowiedział…
Ludzie odbierają to w ten sposób, że Komorowski uważa, iż jemu się ta prezydentura należy. A o prezydenturę trzeba walczyć. Mam też nieodparte wrażenie, że prezydent wypada słabo w spotkaniach bezpośrednich, które były mocną stroną Donalda Tuska. Bronisław Komorowski nie potrafi ukryć, że denerwują go młodzi ludzie, którzy mu zakłócają wiec. Kampania Andrzeja Dudy w pierwszej turze była na pewno bardziej dynamiczna niż prezydenta Komorowskiego, co w przekazie medialnym było dobrze widoczne. Choć Duda miał też słabe punkty, np. SKOK-i czy in vitro. To były tematy, które mu za bardzo nie pasowały i nie bardzo wiedział, jak z nich wybrnąć.
Czarnym koniem pierwszej tury okazał się muzyk rockowy Paweł Kukiz. Jak udało mu się osiągnąć taki wynik?
Właśnie. To jest kluczowe pytanie, dlaczego 20 proc. wyborców wybrało muzyka. Ktoś na te 20 proc. Kukiza zapracował, bo nie sądzę, by co piąty wyborca uważał, że Kukiz ma kompetencje prezydenckie, bo ich nie ma. Pytanie, czy to są ludzie, którzy dotąd nie głosowali, czy tacy, którzy wcześniej głosowali na Platformę, a teraz pokazali jej żółtą kartkę, czy może ludzie, którzy mają dosyć wojny Platformy z PiS-em, są rozczarowani własną sytuacją i zagłosowali na kandydata antysystemowego. Nie wiemy, jaka jest motywacja tych ludzi. A Kukiz tak naprawdę nie przedstawił szerszego programu, poza słynnymi JOW-ami i ogólnikami, że trzeba oddać państwo obywatelom. Natomiast on jest w tym prawdziwy, autentyczny.
Jak się zachowa Kukiz przed drugą turą?
Sądzę, że nie poprze nikogo, bo to nie jest w jego interesie. Celem Kukiza są wybory parlamentarne, a nie prezydenckie. Jest oczywiste, że będzie startował do Sejmu jako ruch bądź partia. Wybory prezydenckie to jest wstęp, by zdobyć rozpoznawalność i „przetrzeć” się na scenie politycznej. Kukiz musi być do października kandydatem antysystemowym, więc nie może nikogo poprzeć. Pytanie, kogo on do Sejmu wprowadzi. Prościej jest tam wejść niż sensownie działać.
Jak wytłumaczysz klęskę kandydatki SLD Magdaleny Ogórek?
Kandydatura Magdaleny Ogórek była eksperymentalna i eksperyment się nie udał.
Czy skutkiem tego będą próby pozbawienia Leszka Millera przywództwa w partii?
Rozliczenie partyjne wydaje się w tej sytuacji czymś oczywistym. Byłoby bardzo dziwne, gdyby nie było tego typu prób. Wynik na poziomie niecałych 2,5 proc. to klęska. Jeżeli ważni działacze SLD mówią, że oni na Ogórek nie głosowali, to to pokazuje rozmiary tej klęski. Wydaje mi się, że na jakiś czas skończą się eksperymenty, iż partia wystawia kandydata spoza swojego grona, bo po prostu traci nad tym kontrolę.
A jak oceniasz bardzo słaby wynik Janusza Palikota?
Schyłek Palikota jest widoczny od dawna. Ma on problem wiarygodności; kojarzy się z eksperymentami, happeningami, miota się od ściany do ściany i dla wielu osób przestał być wiarygodny. Okazuje się też, że jego ostre ataki na Kościół wcale się w Polsce nie podobają.
Nigdy jeszcze nie mieliśmy do czynienia z taką mnogością kandydatów, którzy definiowali się jako antysystemowi. To też rys charakterystyczny tych wyborów.
Janusz Korwin-Mikke działa w polityce od wielu lat, miał dobry wynik do europarlamentu i właśnie pokazał, jak to roztrwonić. Dla kandydatów w rodzaju Wilka czy Brauna sukcesem było już to, że zebrali 100 tys. podpisów. To są kandydaci bez większego znaczenia.
Czy postawiłbyś swoje oszczędności na sukces któregokolwiek z kandydatów w drugiej turze – Dudy lub Komorowskiego?
W ciągu najbliższych dwóch tygodni spodziewam się bardzo ostrej kampanii. Duże znaczenie będzie miało to, który z kandydatów wypadnie lepiej w debatach. Generalnie jednak wszystko jest otwarte. Zdecyduje najprawdopodobniej elektorat Pawła Kukiza.