Reklama

Biznes

Prezydent Ferenc z absolutorium za 2013 rok

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 18.06.2014
13236_5226_Tadeusz_Ferenc_1
Share
Udostępnij
15 głosami „za” przy 7 „przeciw” Rada Miasta Rzeszowa udzieliła wczoraj prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi absolutorium z wykonania budżetu na 2013 rok. Udzielenie absolutorium poparły kluby SLD, Rozwój Rzeszowa i PO. Przeciw byli radni PiS oraz Jacek Kiczek z PO. W głosowaniu nie wzięli udziału Waldemar Szumny i Antoni Kopaczewski (PiS) oraz Krystyna Wróblewska (niezrz.).
Prezydent Tadeusz Ferenc podkreślał, że dochody miasta osiągnęły rekordową wysokość prawie 950 mln zł, podczas gdy w 2003 r. było to tylko niespełna 350 mln. Zdaniem prezydenta, te liczby pokazują, jak bardzo Rzeszów się przez te lata rozwinął.
 
Budżet wzrostu, ale jakiego

– Ten budżet był kolejnym budżetem wzrostu – uważa Konrad Fijołek (SLD), wiceprzewodniczący Rady Miasta. – W porównaniu z poprzednimi latami wzrosła jego wysokość. Rośnie też wysokość nakładów na inwestycje. W 2013 r. była ona o 23 mln zł wyższa w porównaniu z poprzednim rokiem, a kilkakrotnie wyższa w porównaniu z 2003 r.
Fijołek podkreśla, że pod względem nakładów inwestycyjnych na mieszkańca, jak również kwoty pozyskanych środków unijnych na mieszkańca, Rzeszów plasuje się na drugim miejscu w kraju. Są to, jego zdaniem, dwa kluczowe wyznaczniki prorozwojowego charakteru budżetu. 
Liczby te nie przekonują Jerzego Cyprysia, szefa klubu radnych PiS (klub nie poparł absolutorium). – Prezydent chwali się, że od 2003 r. budżet wzrósł trzykrotnie, ale tak wzrosły budżety wszystkich miast. To wynika ze zmiany charakteru zadań i innego udziału w podatkach – tłumaczy Cypryś.
 
Jak się zadłużać
 
Kondycję finansową miasta chwali Czesław Chlebek, szef proprezydenckiego klubu Rozwój Rzeszowa (radni RR głosowali za absolutorium). – Poparliśmy wykonanie budżetu, bo miasto jest w dobrej sytuacji finansowej – tłumaczy. – Świadczą o tym pozytywne opinie Regionalnej Izby Obrachunkowej oraz agencji ratingowej Fitch Ratings, które oceniły sytuację finansową miasta jako bardzo stabilną.
Wątpliwości w tym względzie ma Jerzy Cypryś, który uważa, że prezydent podał jedynie wskaźniki dla niego korzystne, natomiast nie wspomniał, że w tym samym czasie kilkakrotnie wzrosło zadłużenie miasta.
Niebezpieczeństwa nie widzi Czesław Chlebek. Podkreśla, że poziom zadłużenia wynosi obecnie niespełna 50 proc., przy dopuszczalnym progu 60 proc. – Jeżeli chcemy pozyskać duże pieniądze na duże inwestycje, to trzeba mieć pieniądze na wkład własny – tłumaczy Chlebek konieczność kontrolowanego zadłużania się miasta. –  Tym bardziej, że szykują się kolejne inwestycje, z mostem północnym na czele, i też trzeba znaleźć na nie pieniądze – dodaje.
– Nie jesteśmy przeciwni zadłużaniu się miasta, lecz błędnemu wydatkowaniu pieniędzy pochodzących z zadłużania – ripostuje Jerzy Cypryś. – Trzeba się zadłużać na inwestycje, które będą generować dochody, a nie koszty. 
Taką nietrafioną inwestycją jest – jego zdaniem – okrągła kładka, która nie rozwiązała problemów komunikacyjnych w centrum Rzeszowa, a jej utrzymanie kosztuje.
 
Budżet wielokrotnie nowelizowany
 
Klub PO, z wyjątkiem Jacka Kiczka, poparł udzielenie absolutorium prezydentowi. Jak tłumaczy Jolanta Kaźmierczak, szefowa klubu Platformy, poparcie wzięło się z faktu, że budżet rzeczywiście został wykonany, a tego dotyczy uchwała absolutoryjna. Podkreśliła przy tym, że budżet był z sesji na sesję zmieniany uchwałami Rady Miasta.
– Trudno, żeby prezydent nie wykonał budżetu, który sam ustalił i który modyfikował w ciągu roku – uważa Jerzy Cypryś. – Ostatnie, grudniowe modyfikacje, były dostosowaniem zapisów budżetowych do tego, co się w ciągu roku robiło.
Szef klubu radnych PiS uważa, że lepsza by była analiza wykonania budżetu w stosunku do jego pierwszej wersji – ona pokazałaby, jak było naprawdę.
 
Urzędnicy nie radzą sobie z wykonawcami?

Jolanta Kaźmierczak zwróciła podczas sesji uwagę, że na inwestycje zaplanowane było 365 mln zł, a wydano tylko 243 mln, czyli aż o ponad 120 mln mniej.  Te pieniądze zostały przesunięte na lata 2014 i 2015. – Zwróciłam uwagę, że prawdopodobnie urzędnicy nie radzą sobie z wykonawcami robót, którzy przesuwają terminy zakończenia prac – mówi szefowa klubu radnych PO. Dotyczy to zwłaszcza programu transportowego i budowy zespołu oświatowego przy ul. Bł. Karoliny. – Zadałam pytanie, czy nie trzeba wzmocnić kadrowo Wydziału Inwestycji. Odpowiedzi nie było – dodaje Jolanta Kaźmierczak.
Radną  PO zaniepokoiła także struktura źródeł finansowania inwestycji: 152 mln zł to środki unijne, 52 mln – pożyczki, a 38 mln – środki własne. – Główny napęd inwestycji miejskich to środki unijne, co jest dobrą rzeczą. Ale już np. proporcja pomiędzy środkami pochodzącymi z pożyczek i środkami własnymi powinna być odwrotna – uważa szefowa klubu PO.
Konrad Fijołek nie widzi nic złego w tym, że na inwestycje wydano w 2013 roku znacznie mniej pieniędzy niż zaplanowano. – To wynika z charakterystyki realizacji projektów unijnych – tłumaczy wiceprzewodniczący Rady Miasta, reprezentujący SLD. – Najpierw trzeba zabezpieczyć w budżecie pieniądze na daną inwestycję, a dopiero później określa się szczegółowy harmonogram realizacji. To raczej operacja księgowo-budżetowa, która nic nie mówi o tym, czy inwestycje „idą”, czy nie. Najważniejszym wskaźnikiem jest wykonanie inwestycji – wyższe niż w poprzednich latach. 
 
Miejsca pracy tylko w galeriach
 
Jerzy Cypryś, największy krytyk budżetu, zgłosił także inne uwagi krytyczne. – Prezydent nie uwzględnił w budżecie propozycji opozycji, jak również  szeregu wniosków rad osiedli –  uważa szef klubu PiS. – Dowodem na to był wysyp wniosków do Rzeszowskiego Budżetu Obywatelskiego, pokazujący, że prezydent nie lubi słuchać mieszkańców.
A komentując przekonanie klubów Rozwój Rzeszowa i SLD o proinwestycyjnym i prorozwojowym charakterze budżetu, szef klubu PiS zwraca uwagę, że nie stworzył on warunków do rozwoju w Rzeszowie firm, które proponowałyby wysokopłatne miejsca pracy. – W mieście rozwijają się tylko galerie handlowe – uważa Cypryś. – Cóż z tego, że mamy 60 tys. studentów, skoro po ukończeniu studiów wyjeżdżają oni z miasta, bo tu – poza galeriami – nie czekają na nich żadne miejsca pracy.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy