Reklama

Biznes

Zdzisław Pupa senatorem. “Zmiażdżył” kontrkandydatów

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 09.09.2013
7226_6915_Pupa
Share
Udostępnij
Niespodzianki w niedzielę nie było. Zdzisław Pupa (PiS) wygrał wybory uzupełniające do Senatu w okręgu nr 55 (powiaty: dębicki, mielecki, kolbuszowski, ropczycko-sędziszowski i strzyżowski). Pewnym zaskoczeniem może być jedynie skala jego zwycięstwa. Kandydat PiS otrzymał 60,8 proc. głosów – prawie trzykrotnie więcej niż jego główny kontrkandydat Mariusz Kawa (PO-PSL) – 21,3 proc. Kandydat Solidarnej Polski, Kazimierz Ziobro, uzyskał niewiele ponad 11 proc. głosów, pozostali otrzymali śladowe poparcie. Frekwencja była niska – do urn poszło niespełna 16 proc. uprawnionych.
 
Dr Paweł Kuca, politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego, uważa, że to było starcie partii politycznych, a nazwiska kandydatów nie miały wielkiego znaczenia. – Chodziło o to, by wyniki wyborcze wykorzystać w ogólnopolskiej akcji marketingowej tych partii – uważa Kuca.
 
Osoba czy partyjny szyld
 
W przypadku PiS potwierdza to krótki wywiad, jakiego zwycięzca wyborów udzielił naszemu portalowi w poniedziałek rano. Zdzisław Pupa wyraża w nim radość z tego, że znaczący wynik osiągnęła jego partia (a nie on osobiście). W następnym zdaniu tłumaczy, dlaczego: „Sam bym takiego wyniku nie osiągnął, gdyby nie PiS, gdyby nie prezes i koledzy parlamentarzyści”.
 
Większy akcent na partię niż kandydata kładzie także poseł Stanisław Ożóg, lider PiS w okręgu rzeszowskim, który komentuje wynik wyborów następująco: – Wynik PiS, którego kandydatem był Zdzisław Pupa, nie jest zaskoczeniem. Takiego wyniku się spodziewaliśmy.

– Żałuję, że wyborcy nabierają się na demagogię, a nie rzetelne argumenty w trakcie kampanii. Na Podkarpaciu szczególnie to widać, że łatwo obiecywać – ubolewa posłanka Krystyna Skowrońska (PO), szefowa sztabu wyborczego Mariusza Kawy. I dodaje: – W przypadku pana Pupy był to prędzej głos  oddany na pana Kaczyńskiego. W przypadku pana Kawy stawialiśmy na osobę. Gdyby wyborcy patrzyli bardziej na osobę niż partyjny szyld, wynik Mariusza Kawy byłby lepszy.

Kto w co grał i co z tego wyszło

Zdaniem Pawła Kucy, skala zaangażowania PiS w tę kampanię (kilka wizyt prezesa Jarosława Kaczyńskiego, obecność innych liderów i całego klubu parlamentarnego) była bardzo wysoka. A teraz partia będzie mogła pokazać, że jej dobra passa, widoczna w sondażach i choćby podczas wyborów prezydenta Elbląga, trwa. Nie bez znaczenia dla wyniku osiągniętego przez Zdzisława Pupę było, według politologa z UR, poparcie, jakiego udzielił mu o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja.

PO z kolei uznała, że prawdopodobieństwo porażki jest duże i dlatego nie wystawiła samodzielnego kandydata. – Wspólny kandydat był bardziej na rękę Platformie niż PSL-owi – uważa Paweł Kuca. 
 
Wynik osiągnięty przez koalicyjnego kandydata PO-PSL musi rozczarowywać. Tym bardziej, gdy się pamięta, że Kawa dwa lata temu przegrał z Władysławem Ortylem (PiS) wybory do Senatu w tym okręgu znacznie korzystniejszym procentowym stosunkiem głosów – 36:49. Poseł Stanisław Ożóg nie bez satysfakcji mówi, że niedzielny wynik kandydata PO-PSL jest „bardzo słaby”. I niewykluczone, że teraz PO zacznie się delikatnie od Mariusza Kawy dystansować. 
 
– Kandydat PO-PSL zebrał całą niechęć wyborców do rządu – podkreśla Paweł Kuca. Politolog uważa, że teraz ludowcy powinni przemyśleć, czy w kolejnych wyborach wchodzić w koalicję z PO, czy nie. – Bo co PSL miało z tego, że wystawiło wspólnego kandydata z PO? Sądząc po przebiegu kampanii, niewiele – uważa Kuca.

11 proc. dla Kazimierza Ziobry to dla Solidarnej Polski, zdaniem politologa z UR, przedłużenie nadziei na to, że SP będzie liczącą się siłą w skali ogólnopolskiej. Poseł Ożóg widzi to inaczej: – Wyborcy w Polsce, na Podkarpaciu, nie akceptują podziału prawicy. Zwłaszcza, że został on stworzony sztucznie przez Solidarną Polskę. Jednak potężne nakłady finansowe, agresywna kampania, zaangażowanie liderów, nie przełożyły się na wyborczy wynik SP.
 
Merytoryczne argumenty i emocje

Główni rywale inaczej widzą merytoryczną stronę kampanii. Mariusz Kawa uważa, że była ona mało merytoryczna. – Ze strony pana Pupy nie było woli rozmowy o kształcie i warunkach polityki rolnej – podkreśla kandydat PO-PSL, po czym dodaje: – My prowadziliśmy kampanię pozytywną, opartą o argumenty. Mówiliśmy o wyzwaniach stojących przed gospodarką. Druga strona grała na emocjach, a jeszcze na koniec sztaby PiS i SP wyciągnęły „kwity” na kontrkandydata.
 
Zupełnie inaczej widzi to Zdzisław Pupa: „Zwyciężyła wizja Polski, która jest jednocześnie wizją Prawa i Sprawiedliwości. Pozostałe partie nie mają programu, posługują się ogólnikami” – powiedział w wywiadzie, który publikujemy poniżej.
 
Frekwencja – standard czy powód do niepokoju

Zwraca uwagę niska frekwencja przy urnach – niespełna 16 proc. Mariusz Kawa uważa, że do urn poszły tylko „żelazne” elektoraty poszczególnych partii. – Jako koalicyjny komitet PO-PSL zdawaliśmy sobie sprawę, że frekwencja może być niska, choć zabiegaliśmy o to, by ją podwyższyć – podkreśla.
 
Okazało się, że „żelazny” elektorat PiS-u na Podkarpaciu jest nie tylko liczniejszy, ale i bardziej zdyscyplinowany. – My mamy elektorat bardziej „miękki”, który trudniej zmobilizować – podkreśla kandydat PO-PSL.
 
Zdaniem Krystyny Skowrońskiej, do niskiej frekwencji przyczyniła się także słaba informacja o terminie wyborów. – Wiele osób nie było nawet świadomych, że są jakieś wybory – stwierdziła posłanka PO.
 
Jednak politolog Paweł Kuca uważa, że nie ma powodów do niepokoju. – Niska frekwencja przy tego typu wyborach to standard – podkreśla.
 

Rozmowa ze Zdzisławem Pupą (PiS), wybranym w niedzielę do Senatu w wyborach uzupełniających w okręgu nr 55.

Jaromir Kwiatkowski: Dla uważnych obserwatorów podkarpackiej sceny politycznej wyniki niedzielnych wyborów nie są zaskoczeniem. Ale rozmiary Pana zwycięstwa – już tak. Czy spodziewał się Pan aż tak wysokiego wyniku?
 
Zdzisław Pupa: Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że tak wysokie zwycięstwo przyjmuję z pokorą. Jest mi miło, że Prawo i Sprawiedliwość uzyskało na Podkarpaciu tak znaczący wynik. Sam bym takiego wyniku nie osiągnął, gdyby nie PiS, gdyby nie prezes i koledzy parlamentarzyści. Gdyby nie ludzie dobrej woli, nie związani z Prawem i Sprawiedliwością, którzy starali się mi pomagać i mnie wspierać. To wszystko wskazuje na to, że następuje odwrót od układu liberalno-lewicowego, który w Polsce dominuje, i że ludzie coraz bardziej czują się przedmiotem, a nie podmiotem różnych działań politycznych. Dobrze by było, aby – dla dobra Polski – ekipa rządząca zaczęła to rozumieć.
 
PiS od 12 lat zawsze na Podkarpaciu wygrywał. Jednak czy tak wysokie zwycięstwo Pana jako kandydata tej partii nie świadczy o tym, że na to wysokie poparcie nałożyło się zmęczenie rządami PO-PSL?

Do tej pory straszono prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Jednak ludzie przejrzeli już kłamstwa ekipy rządzącej, zrozumieli, że nie służy ona obywatelom, tylko sobie samej i dlatego – jak widać – następuje wyraźny odwrót od tej ekipy. 
 
Jak Pan skomentuje fakt, że centrale partyjne, zwłaszcza PiS, w dużej mierze PSL i Solidarnej Polski, w mniejszej PO, nadały tym wyborom znaczenie niewspółmiernie duże w porównaniu z rzeczywistym. Gołym okiem było widać, że potraktowały one te wybory jako poligon doświadczalny, który ma przynieść wiedzę o nastrojach społecznych w perspektywie „sezonu wyborczego 2014-2015”. 

Kampania wyborcza służyła poinformowaniu społeczeństwa o wizji Polski, jaką mają poszczególne partie. Zwyciężyła wizja Polski, która jest jednocześnie wizją Prawa i Sprawiedliwości. Pozostałe partie nie mają programu, posługują się ogólnikami. Nawet współczułem niektórym kandydatom, którzy zostali w kampanii osamotnieni. Powiedzmy sobie uczciwie, pan Kawa pozostał sam, bo nie stanął za nim premier, który – mimo zapowiedzi – nie przyjechał na Podkarpacie, a politycy PSL – po początkowych wizytach – później jakby się wycofali. Współczuję panu Kawie, bo nie dostał żadnego wsparcia. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość stało za mną od początku do końca.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy