Co o systemach „zaprojektuj i zbuduj”, „buduj”, „optymalizuj i zbuduj” sądzi strona przeciwna do inwestora, czyli wykonawcy? M.in. o tym, a także o ryzykach związanych z realizacją inwestycji, ich przedstawiciele dyskutowali podczas panelu „Realizacja inwestycji infrastrukturalnych” w ramach I Kongresu Budownictwa Infrastrukturalnego w rzeszowskiej hali Podpromie.
– W każdej sytuacji się odnajdujemy – przekonywał Wojciech Pater, prezes i dyrektor naczelny Mostów Łódź S.A. I dodał: – Zawsze chodzi o ryzyko i o współpracę. W obu tych systemach wykonawca jest w stanie pracować. Akurat nie my jako wykonawcy decydujemy, jaki system jest stosowany, to zawsze jest decyzja inwestora. Rozumiem, dlaczego inwestor w którymś momencie zdecydował się na system „zaprojektuj i zbuduj”. Bo widział, że projekty niestety nie były optymalne, że koszty budowy były wysokie. A nie kto inny jak wykonawca jest w stanie przypilnować, by projekt był optymalny. Ma lepiej te mechanizmy ukształtowane niż zamawiający, co nie znaczy, że zamawiający nie może sobie wypracować takich samych mechanizmów i przejść z projektów „zaprojektuj i zbuduj” na projekty „buduj”. Tylko dokumentacja musi być wysokiej jakości, bo inaczej będzie rodziła konflikty.
Fot. Tadeusz Poźniak
Również Artur Popko, wiceprezes Budimexu S.A zdecydowanie opowiedział się za rym, by większość kontraktów była w formule „buduj” z uwagi na podwójne, rozłożone ryzyko: dla zamawiającego i dla wykonawców. W formule „zaprojektuj i zbuduj” ryzyko w powszechnym przekonaniu przejmuje wykonawca. – Ale musimy wszyscy mieć świadomość, że wykonawca, który składa ofertę, i tak wpisuje ryzyko w cenę, a więc zamawiający i tak za to ryzyko zapłaci – przekonywał wiceprezes Budimexu. – Efekt, jaki chciałby osiągnąć zamawiający, a więc tańszy i bardziej zoptymalizowany projekt, wcale nie jest osiągany. Dochodzi do wielu dyskusji, co zamawiający mógł zoptymalizować, a co nie. Efekt końcowy jest taki, że podczas realizacji zamawiający dostaje bardzo dużo roszczeń z tytułu prac dodatkowych.
– Z punktu widzenia konsultanta różnica między tymi systemami zawiera się w czasie trwania kontraktu – stwierdził Łukasz Ławniczak, prezes ZBM Inwestor Zastępczy S.A. – W przypadku „buduj” kontrakty są znacznie krótsze, bo przejmujemy właściwie tylko okres budowy, w przypadku „zaprojektuj i zbuduj” ten okres się wydłuża. Tu z punktu widzenia konsultanta powstaje kolejne zagrożenie: nie wiemy, jaki będzie końcowy termin realizacji usługi. Ponieważ głównym kosztem dla konsultanta są koszty ludzkie (mówi się, że stanowią 70-80 proc. oferty), to takie wydłużanie jest dla nas ryzykiem dość dużym, które trudno wyceniać, Również nie boimy się obu formuł, obie realizujemy, ale w przypadku „zaprojektuj i zbuduj” jest duży problem związany z czasem trwania inwestycji i z ryzykami w tym zawartymi.
Zdaniem Magdaleny Rak, zastępcy dyrektora Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich, wyższość systemu „buduj” polega na tym, że jako inżynierowie potrafią sobie poradzić ze wszystkimi problemami, które pojawią się na budowie. Natomiast w systemie „zaprojektuj i zbuduj” czynników niezależnych od inżynierów jest bardzo dużo.
– W tej chwili wszystkie nasze duże kontrakty są realizowane w systemie „zaprojektuj i zbuduj” – ripostował Wiesław Sowa, zastępca dyrektora ds. inwestycji rzeszowskiego oddziału GDDKiA. I dodał: – Zaczynaliśmy od systemu „buduj”. Pamiętam, jakie głosy się rozlegały: dajcie nam szansę, my to lepiej zaprojektujemy, lepiej wybudujemy. Minęło ładnych parę lat i historia zatoczyła koło.
„Nie śmiałem liczyć ryzyk”
Dyskutanci, zapytani przez prowadzącego panel prof. Tomasza Siwowskiego, o ryzyka w realizacji kontraktu, zwrócili uwagę m.in. na problem czasu. W ciągu 1,5-2,5 roku, kiedy jest realizowany kontrakt, wiele może się zmienić, np. niektóre ceny mogą pójść mocno. w górę. Zwrócono też uwagę na wzrost płacy minimalnej, który trudno przewidzieć (bo nikt nie wie, jaką decyzje w je sprawie podejmie Sejm), a który podwyższa koszty.
Innym ryzykiem są zmiany w zakresie wykonywanych prac (co innego określono w przetargu, a co innego wykonawca ma realizować). Artur Popko zwrócił także uwagę na to, że warunki gruntowo-wodne są często odmienne niż w dokumentacji przetargowej. Rodzi to konieczność wykonania dodatkowych prac, a odzyskanie kosztów z tym związanych jest procesem długotrwałym.
Magdalena Rak podzieliła ryzyka na te, które wykonawcy są w stanie wycenić (np. wzrost cen materiałów), Dużo gorzej jest, jej zdaniem, z ryzykami zależnymi od czasu, na które wykonawca nie ma wpływu (archeolodzy przedłużający czas budowy, uzgodnienia dodatkowe, protesty mieszkańców).
Fot. Tadeusz Poźniak
Prof. Siwowski pytał o doświadczenia związane z tak trudnymi inwestycjami jak tunele. Wiceprezes Budimexu stwierdził, że jego firma realizowała już takie inwestycje i może to robić. – Ale to trudne kontrakty i obarczone dużym ryzykiem. Apeluję, żeby to nie były kontrakty ryczałtowe, bo taki kontrakt może zniszczyć firmę.
Wojciech Pater potwierdził, że jego firma Mosty Łódź także realizowała tunele, ale w przypadku 2-kilometrowego obiektu, który ma być budowany między Rzeszowem a Babicą, „nie śmiał liczyć ryzyk i składać oferty”.
Na zakończenie kongresu „świeżo upieczeni” inżynierowie, autorzy najlepszych prac magisterskich z dziedziny budownictwa, zostali uhonorowani nagrodami.