Z dużym niepokojem obserwuję w ostatnim czasie zabiegi nikomu nieznanej posłanki z podkomisji sejmowej zapowiadającej rewolucyjne zmiany w przepisach ruchu drogowego polegające m.in. na obowiązkowym zatrzymywaniu się pojazdów przed przejściem dla pieszych w przypadku, gdy pieszy stojąc na chodniku oczekuje na wejście na jezdnię. Oczyma wyobraźni już widzę ul. L. Lisa – Kuli w Rzeszowie posiadającą po 3 pasy ruchu w jednym kierunku – zablokowaną całkowicie.
Obecne regulacje prawne relacji pieszy – kierowca są w dobry sposób ujęte w obowiązującym prawie, gdyż stanowią zabezpieczenie obustronne.
Pieszy jako poruszający się wolniej, mający więcej czasu i duże możliwości zatrzymania się w” miejscu” – ma prawny zakaz wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadącym lub ruszającym pojazdem – zakaz ten dotyczy również przejść dla pieszych ( art. 14 PRD ).
Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu. ( Art. 26.ust. 1). Czyż trzeba więcej dla zachowania bezpieczeństwa? Należy jedynie przestrzegać prawa, które już istnieje, z którym każdy kierujący zapoznał się, a przynajmniej miał obowiązek – przed uzyskaniem prawa jazdy, a przez lata wyrobił sobie pewien nawyk. Wymienione przepisy są normą prawną zobowiązującą do określonego zachowania się. Problem zaś leży zupełnie gdzie indziej, a jest nim kultura na drodze i nie tylko.
Żaden przepis prawny nie wymusi na użytkowniku drogi zasad kulturalnego zachowania się. Jak ktoś powiedział, kulturę się ma albo nie.
Drugim poważnym problemem jest przestrzeganie prawa, a z tym jest w Polsce różnie, zwłaszcza, że przykład w wielu wypadkach idzie z góry, gdzie wybrańcy narodu łamią stanowione przez siebie prawo, w tym drogowe, opuszczając kurtynę bezkarności w postaci immunitetu.
Rozumiem, że zbliżają się wybory i w każdy dostępny sposób kandydat na posła chce zaistnieć w przestrzeni publicznej, aby nie zostać pominiętym w intratnym zajęciu bycia posłem, a potem po wyborze; członkiem komisji, podkomisji, zespołu, kółka zainteresowań itp. Nie przekonują mnie opinie w zakresie ruchu drogowego dyrektorów WORD zajmujących stanowiska najczęściej z klucza partyjnego, czy przedstawicieli Instytutu Transportu Samochodowego powołanego w 1952 roku i pracującego nie wiadomo nad czym i po co, skoro nie tak dawno testy egzaminacyjne, rojące się od błędów – oczywiście tajne – na prawo jazdy opracowali m.in. specjaliści z Wytwórni Papierów Wartościowych ( sic!). Częste manipulacje przy prawie o ruchu drogowym, jego zmiany, w których specjaliści nie mogą się już połapać, na pewno nie wróżą niczego dobrego, a przecież przepisy ruchu drogowego dotyczą nas wszystkich. Nie wszyscy korzystają z Internetu, zwłaszcza ludzie starsi, których za kierownicami pojazdów jest wcale niemało.
Powstaje pytanie: Co będzie, jeżeli młody, szybki pieszy będzie wiedział o przysługującym mu „ nowym prawie”, a starszy kierujący z nawykami nie?!