Udział elektryków w europejskim rynku nowych samochodów zwiększył się w czerwcu do 15,1 proc. W ciągu pierwszego półrocza w krajach UE, EFTA i Wielkiej Brytanii zarejestrowano niemal milion aut na prąd. Gdy dołożymy do tego hybrydy miękkie, klasyczne i plug-in, to okaże się, że zelektryfikowane pojazdy stanowią już połowę całkowitej sprzedaży na Starym Kontynencie.
Jeszcze 4-5 lat temu, gdy Komisja Europejska zapowiadała „wielką rewolucję elektryfikacyjną”, zdecydowana większość ekspertów, kierowców i przedstawicieli branży motoryzacyjnej była – mówiąc dyplomatycznie – bardzo sceptycznie nastawiona do pomysłu. Tylko nieliczni widzieli w tej zmianie szansę na lepszą, czystszą, cichszą i zdrowszą przyszłość. Wróżono, że auta na prąd zdobędą najwyżej kilka procent rynku. Tymczasem mamy za sobą pierwszą połowę 2023 roku, w której w krajach należących do Unii Europejskiej, EFTA (Islandia, Lichtenstein, Norwegia i Szwajcaria) oraz w Wielkiej Brytanii zarejestrowano 930 tys. elektryków – to wzrost o 45 proc. względem pierwszej połowy 2022 r. Dla przykładu w całym 2015 r. w Europie sprzedano 91 tys. aut elektrycznych i PHEV-ów razem wziętych. Wówczas ich udział w europejskim rynku nie przekraczał 1 proc. W pierwszym półroczu 2023 to już 20,3 proc. (PHEV + BEV).
Po statystykach stowarzyszenia ACEA widać też wyraźnie, że zainteresowanie samochodami zelektryfikowanymi nie spada. Przeciwnie, nadal dynamicznie rośnie. Bo o ile w pierwszym półroczu udział BEV w całym rynku wynosił 12,9 proc. to w samym czerwcu już przekroczył 15 proc. A to oznacza, że już więcej niż co siódme auto wyjeżdżające z salonów na drogi Starego Kontynentu jest w pełni elektryczne. A co dwunaste jest hybrydą typu plug-in. Według części ekspertów, pod koniec roku same elektryki mogą mieć już 20 proc. rynku.
Elektryk już nie taki straszny
Prawdziwym znakiem czasów jest jednak jeszcze co innego. O ile przez dziesięciolecia pierwsze miejsce w rankingach sprzedaży zajmował jakiś spalinowy kompakt (np. Volkswagen Golf) albo auto miejskie (choćby Peugeot 208), to w pierwszym półroczu 2023 najlepiej sprzedającym się modelem w Europie była… Tesla Y. Podkreślam, że nie w segmencie elektryków, ale w ogóle!
Szybko rosnąca popularność elektryków to wypadkowa kilku czynników. Po pierwsze, bardzo dynamicznie się powiększa ich dostępność – o ile jeszcze pięć lat temu dostępne modele policzyć można było na palcach jednej ręki, to obecnie jest ich kilkadziesiąt. Tylko Kia ma w ofercie trzy elektryki: e-Soula, Niro EV i EV6, a lada chwila dołączy do nich EV9 (pisałem o nim między innymiTUTAJ). Do 2027 roku marka chce mieć w ofercie aż 15 modeli na prąd!
Po drugie, szybko poprawia się infrastruktura do ładowania. Pod koniec 2020 r. w krajach Unii Europejskiej działało 200 tys. punktów ładowania, a w kwietniu tego roku było ich już 450 tys.! Co nie jest bez znaczenia, niemal wszystkie nowe punkty są już w stanie ładować z mocami powyżej 100 kW.
Po trzecie, w ciągu minionych lat dokonała się rewolucja technologiczna w produkcji elektryków. O ile jeszcze kilka lat temu miały po 100-200 km zasięgu, to dzisiaj pokonują bez problemu znacznie większe dystanse. Przykładowo, Kia EV6 na jednym ładowaniu przejeżdża nawet 528 km. Co więcej, naładowanie jej na 100 km z szybkiej ładowarki trwa zaledwie 4,5 minuty, a uzupełnienie baterii od 10 do 80 proc. zajmuje jedynie 18 minut. Z kolei model EV9, czyli ogromny, sześcio lub siedmioosbowy E-SUV ma zasięg do 541 kilometrów, a na każde 239 km można naładować go w zaledwie 15 minut.
Czwarty powód rosnącej popularności elektryków, którego nie można pominąć, to dopłaty do ich zakupu, jakie wprowadziło wiele krajów. W Polsce też można otrzymać taką dotację. W ramach programu „Mój elektryk” na zakup samochodu napędzanego prądem otrzymamy nawet 27 tys. zł dofinansowania. W efekcie za Niro EV zapłacić można niecałe 172 tys. zł. Nieźle, jak na kompaktowego crossovera, który na jednym ładowaniu przejeżdża ponad 450 km, ma 204 konie i przyspiesza do setki w około 7 sekund (test Niro EV znajdziecieTUTAJ).
Wszystko to sprawiło, że nawet w Polsce elektryki zaczęły zdobywać dość duże grono zwolenników. Widać to dobrze nie tylko na drogach, ale przede wszystkim w statystykach. ACEA podaje, że od stycznia do końca czerwca nad Wisłą zarejestrowano prawie 8,5 tys. elektryków – aż o 76,7 proc. więcej niż w pierwszym półroczu zeszłego roku. Dla porównania w całym 2016 roku w Polsce zarejestrowano zaledwie… 556 aut na prąd. Nie, to nie jest żart. To pokazuje dobitnie, jak bardzo zmienia się podejście Polaków do samochodów na prąd. Najpóźniej na początku przyszłego roku ich łączna liczba na naszych drogach przekroczy 100 tys. (pod koniec lipca było ich prawie 85 tys.).
Hybryda przekonuje nieprzekonanych
Z danych statystycznych ACEA wynika, że hybrydy typu plug-in (PHEV) zanotowały wzrost rejestracji o 1,7 proc. i łącznie w pierwszej połowie tego roku znalazły w Europie 480 tys. nabywców. Wzrost na tle segmentu BEV może jest niewielki, ale wart odnotowania, ponieważ przez wiele lat PHEV nie mogły przekonać do siebie kierowców i ich udział w całym rynku nie przekraczał 2-3 proc. Tymczasem w czerwcu 2023 wybierało je już 7,9 proc. klientów. A jednym z najpopularniejszych modeli w Europie w pierwszym półroczu okazała się Kia Sportage PHEV – zajęła 4. miejsce z wynikiem 16,5 tys. zarejestrowanych egzemplarzy (ponad 100 proc. wzrostu względem roku wcześniej).
Popularność PHEV-ów rośnie, ponieważ łączą one zalety elektryka (bezemisyjna, cicha jazda po mieście i na krótszych dystansach) z zaletami auta spalinowego (nieograniczony zasięg w dalszych podróżach, niewymagający ładowania akumulatora). Ponadto w ostatnich latach PHEV-y też bardzo udoskonalono. O ile w przeszłości pokonywały 20-30 km tylko na prądzie, to obecnie Sportage PHEV bez trudu przejeżdża 60-70 km, a w mieście nawet 80 km.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że oferta modeli PHEV, podobnie jak elektryków, także ciągle się powiększa. Tylko Kia oferuje cztery takie auta, są to: Ceed kombi PHEV, XCeed PHEV, Sportage PHEV i Sorento PHEV. W dodatku, o ile kiedyś hybrydy plug-in wiązały się z koniecznością wydania znacznie większej kwoty niż w przypadku klasycznej hybrydy, to dzisiaj te różnice cenowe wyraźnie się zmniejszyły. Sorento PHEV kosztuje 21 tys. zł więcej, niż wersja HEV, a jest mocniejsze o 35 KM i znacznie tańsze w codziennej eksploatacji, gdy przejeżdżamy do 50-60 km.
A co z „normalnymi” hybrydami? Te według ACEA też sprzedają się coraz lepiej. W czerwcu miały 24,3 proc. udziałów w całym europejskim rynku, a zarejestrowano ich niemal 1,7 mln. Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że ACEA zalicza do tej grupy zarówno klasyczne hybrydy, jak i tzw. miękkie (Mild Hybrid). Nie zmienia to faktu, że gdy zliczymy auta z napędami BEV, PHEV, HEV i MHEV, to okaże się, że w czerwcu tego roku miały one wspólnie 47,3 proc. udziałów. Czyli już co drugie nowe auto wyjeżdżające na drogi ma jakąś formę silnika elektrycznego – albo samodzielnie napędzającego samochód, albo wspomagającego jednostkę spalinową.
Spalinowe w odwrocie, choć mają się dobrze
Na koniec wypada wspomnieć o klasycznym benzyniakach i dieslach, które – jak można wywnioskować z powyższych statystyk – wybiera coraz mniej klientów. Przynajmniej procentowo. Ale w liczbach bezwzględnych widzimy wzrost sprzedaży benzyniaków i to aż o 15,2 proc. w pierwszym półroczu 2023. To efekt tego, że po trzech latach zjazdu po równi pochyłej, spowodowanym najpierw pandemią, a potem agresją Rosji na Ukrainę, cały europejski rynek motoryzacyjny wreszcie zaczął się odbudowywać. Od początku stycznia do końca czerwca w państwach UE, EFTA i w Wielkiej Brytanii zarejestrowano łącznie niemal 6,6 mln samochodów osobowych – o milion (17,6 proc.) więcej niż w tym samym okresie 2022.
Jedynym rodzajem napędu, który ewidentnie traci klientów, jest diesel. O ile w najlepszych latach wybierało ten rodzaj silnika nawet ponad 50 proc. wszystkich klientów, to w czerwcu 2023 jego udział spadł do najniższych w historii badań i statystyk 13,4 proc. Za wcześnie jednak, aby mówić o „śmierci diesla”. Niektórzy producenci rozumieją, że dla wielu osób to nadal najlepszy wybór. Na przykład gdy trzeba pociągnąć cięższą przyczepę (wtedy sprawdzi się Kia Sorento Diesel oferowana jako alternatywa dla wersji HEV i PHEV).
Co będzie dalej?
O ile jeszcze kilka lat temu sformułowanie „elektryfikacja motoryzacji” budziło niechęć, niepewność, a często także sarkazm, to stopniowo sceptyków ubywa, a bardzo szybko przybywa ludzi, którzy po prostu kupują auta elektryczne. Okazało się, że to nie tylko chwilowa moda, ale stały trend. Póki co jednak najważniejsze jest aby oferować to, czego oczekuje rynek. A statystyki jasno dowodzą, że póki co jest popyt na wszystkie napędy: BEV, PHEV, HEV, MHEV, klasyczne spalinówki. Dlatego Kia nie zamierza na siłę przesadzać nas w auta na prąd, tylko powtarza, że tak długo, jak to możliwe, będzie utrzymywała pełne portfolio silników. Innymi słowy, daje klientom wybór. I chyba to było, jest i powinno być w motoryzacji najważniejsze – nie tylko wybieram kierunek, w którym pojadę, ale także wybieram to, jak tam dojadę. Na prądzie, paliwie, czy może na jednym i drugim.
Więcej informacji na temat KIA na Podkarpaciu uzyskać można w Autoryzowanym Salonie KIA MULTITRUCK mieszczącego się w Rzeszowie ul. Handlowa 4, tel. 17 – 85 04 161, 162.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.