Reklama

Automoto

W Dynowie powstaje największy monster truck na świecie

Natalia Chrapek
Dodano: 16.04.2019
45392_monster
Share
Udostępnij
W małym garażu Przemka Kołtuna w Dynowie powstaje największy monster truck na świecie. Pojazd imponuje wymiarami: ponad 3 metry wysokości, tyle samo szerokości oraz przeszło 10 metrów długości.  Ma 24 miejsca siedzące, w tym lożę VIP, a jakby tego było mało, wkrótce będzie mówił i ziajał ogniem z potężnych rur wydechowych. Maksymalna prędkość, jaką może osiągnąć to ponad 100 km/h. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na początku sierpnia wyjedzie na dynowskie ulice. 
 
Pierwszy monster truck powstał w 1974 roku w Stanach Zjednoczonych. Pojazd przypominający pick-upa, na bazie Forda F-250 z kołami od maszyny rolniczej, skonstruował Bob Chandler. 
 
44 lata później Przemek Kołtun z Dynowa rozpoczyna budowę największego na świecie monster trucka,  drugiego takiego modelu nie ma nawet w USA. Praca przy pojeździe do najłatwiejszych nie należy, bo tworzy się go od podstaw. Nie ma gotowych części, są za to customowe, robione na zamówienie. Trzeba przy tym odwiedzić mnóstwo warsztatów i wiedzieć gdzie, do kogo i po co zapukać. Do realizacji tego projektu dynowianin przygotowywał się kilka dobrych lat, właściwie całe życie. 
 
– Pasją do motoryzacji zaraziłem się od dziadka, z którym spędzałem bardzo dużo czasu w garażu. Jako jedyny w okolicy konstruował i naprawiał ciągniki oraz maszyny rolnicze. Był złotą rączką, a ja odziedziczyłem to po nim. Swój pierwszy samochodzik zbudowałem w wieku 8 lat. Potem pojawiały się kolejne marzenia, wizje i projekty, aż w końcu trafiło na największego monstera na świecie – opowiada Przemek Kołtun. – Pomaga przy nim wiele osób – moja rodzina, przyjaciele i znajomi. Chociaż zdarzają się momenty załamania, nie rezygnuję.  Gdy wstaję rano, otwieram garaż i patrzę na monstera, cała reszta się nie liczy. 

Radość w MAXI wymiarze

Dynowski pojazd ma 3,5 metra wysokości i tyle samo szerokości oraz ponad 10 metrów długości. Wkrótce nabierze koloru – niebieski chrom. Zmieści się w nim 24 osoby, które będą miały do wyboru miejsca na pace samochodu lub w loży VIP, czyli w designerskiej strefie zaraz za kabiną kierowcy.

– Samo prowadzenie monstera nie jest prostą sprawą, nie mówiąc już o kierowaniu nim wśród ludzi. Musimy być czujni, dlatego zainstalowaliśmy 7 kamer, dzięki którym będziemy dokładnie widzieli, co dzieje się dookoła pojazdu. Razem ze mną, w kabinie czuwać będzie jeszcze jedna osoba, która może zatrzymać pojazd niezależnie ode mnie w momencie jakiegoś zagrożenia. Do tego trzeba dołożyć jeszcze człowieka, pilotującego nas z zewnątrz. To podstawowe zasady bezpieczeństwa, bez których nie możemy wyprowadzić maszyny z garażu – dodaje Przemek.
 
Monster truck najprawdopodobniej otrzyma imię Max. Jak tłumaczy jego twórca, nazwa nawiąże do wielkości i przeznaczenia samochodu. – Max będzie największym na świecie monsterem, a Maxiu okaże się słodkim towarzyszem podróży, który mówi i śmieje się. To bardzo oryginalna atrakcja, szczególnie dla dzieci – tłumaczy.
 
Dzięki specjalnie zaprojektowanym systemom mowy i dodatkowym akumulatorom, samochód będzie mówił i wydawał dźwięki. Ma też zionąć ogniem. Pomogą mu w tym potężne rury wydechowe. Przemek marzy, aby w niedalekiej przyszłości pojazd poruszał się samodzielnie za swoim właścicielem. 
 
Pojemność silnika Maxa to 5,6 litra. Do tego dochodzi jeszcze 400 koni mechanicznych, ale już pojawiły się plany, aby zamontować kompresor zwiększający moc pojazdu. Maksymalna prędkość, jaką póki co osiągnie samochód to ponad 100 km/h. Dotychczas, monster trucki mknęły z szybkością nie przekraczającą 80 km/h. 
 
 
Fot. Tadeusz Poźniak
 
Jego najważniejszym elementem będzie zawieszenie. Musi ono przenosić zarówno potężne obciążenie wynikające z  konstrukcji pojazdu, jak również to, wytworzone podczas jazdy. Pojazd będzie posiadał 8 amortyzatorów oraz poduszki powietrzne, takie same jak w ciężarówce. 
 
 Za tylną osią, przy rampie spod pokładu wypuszczane będą najprawdopodobniej schody z otwieranymi automatycznie barierkami, po których bez problemu będzie można wejść na pakę maszyny.  
 
– Musimy skończyć budowę monster trucka końcem lipca. W połowie sierpnia odbywa się Speedland Krosno, czyli kilkudziesięciotysięczna impreza, podczas której nasz Maxiu będzie miał swoją premierę. Możemy nie spać, możemy nie jeść, ale musimy zdążyć na czas – mówi Przemek. 
 
Prace nad dynowskim monster truckiem trwają już od 8 miesięcy. Samochód jest prawie gotowy do oklejenia. Teraz współpracownicy Przemka malują ramy, montują ogromne koła oraz podprowadzają elektronikę. 
 
Auto przygotowywane jest pod eventy oraz imprezy lokalne, krajowe, a nawet międzynarodowe. Każdy będzie mógł wejść na monster trucka, rozsiąść się wygodnie w loży VIP i zakosztować jazdy tym największym pick-upem na świecie. 
 
Ludzie z pasją umierają później
 
– Motoryzacja jest dla mnie sposobem na życie. Czy może być coś lepszego od połączenia pasji z biznesem? Mnie się udało. Żyję od jednej imprezy motoryzacyjnej do drugiej, od jednego wyścigu do drugiego. W filmie „Szybcy i wściekli” większość rzeczy jest fikcją. U nas dzieje się to naprawdę. Wierzę, że ludzie z pasją umierają później – tłumaczy.  
 
Przemek Kołtun z Dynowa na co dzień jest właścicielem firmy transportowej. W wolnym czasie zajmuje się nie tylko monster truckami, ale też konstruuje auta off roadowe i pojazdy do driftu. Te ostatnie zajmują szczególne miejsce w jego garażu – nic dziwnego, sam jest drifterem walczącym z barierą przyczepności na drodze. Co roku można go spotkać na King of the hill, imprezie wyścigowej organizowanej na licznych zakrętach w Izdebkach k. Brzozowa. 
 
Kolejne projekty już czekają na realizacje w Przemkovsky Garage. W jednym z nich Przemek przełamie barierę grawitacji. Więcej na razie nie zdradza.  
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy