Apeluję do Komisji Europejskiej, żeby fundusz solidarnościowy z Ukrainą zaczął wreszcie działać, żeby pojawiły się nowe pieniądze, a nie środki przesuwane z jednej szuflady do drugiej – mówił premier Mateusz Morawiecki we wtorek podczas wizyty we Lwowie, gdzie dzięki współpracy polskich i ukraińskich władz powstało miasteczko kontenerowe dla uchodźców wewnętrznych.
Podczas konferencji prasowej szef polskiego rządu zwrócił uwagę, że z powodu wojny na Ukrainie 10 mln osób musiało opuścić swoje domy – 2,5 mln z nich jest w Polsce, ale 6 mln osób jest rozlokowanych na Ukrainie.
"Tutaj, we Lwowie, jesteśmy w parku Stryjskim, w którym Polska we współpracy z władzami ukraińskimi doprowadziła do skonstruowania specjalnego miejsca, specjalnego miasteczka kontenerowego. To jest miasteczko, które ma być w krótkim terminie używane. Warunki życia są tutaj typowo przejściowe dla tych ludzi, którzy po prostu nie mają się gdzie podziać" – wskazał.
Morawiecki poinformował, że rozmawiał na miejscu z ludźmi m.in. z Mariupola, Buczy czy Doniecka. "Wszystko to pokazuje, jaka jest skala zniszczeń tutaj, na Ukrainie" – wskazał.
"Nie możemy zostawić naszych sąsiadów w osamotnieniu" – apelował szef polskiego rządu, dodając, że "najgorsza dla tych, którzy walczą, jest świadomość, że mogą być osamotnieni". "Musimy podtrzymywać tego ducha walki właśnie także poprzez to, że troszczymy się o najsłabszych" – podkreślił.
Premier mówił, że pomysł budowy miasteczek kontenerowych był omawiany na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego u prezydenta Andrzeja Dudy i był podnoszony przez posła Pawła Kukiza. "Dziękuję wszystkim za inspirację, ale także za realną, operacyjną, organizacyjną pracę, za wykonanie" – powiedział Morawiecki.
Zwrócił uwagę, że walka na Ukrainie toczy się o wolność, bezpieczeństwo całej Europy. "Zbrodnie w Buczy, Borodziance, Hostomlu i w setkach innych miast pokazują, z jak barbarzyńskim systemem, z jak barbarzyńskim reżimem musimy się zmierzyć jako Europa" – mówił.
Podkreślił, że Ukraina broni najbardziej uniwersalnych, europejskich wartości – prawa do życia, prawa do wolności czy suwerenności.
Morawiecki dodał, że podczas rozmów z przywódcami państw zachodnich wskazuje wyraźnie na konieczność wprowadzenia jak najmocniejszych sankcji. "To jest najmniejsza cena, jaką możemy zapłacić, także my, w Europie, za to, co dzieje się na Ukrainie, za te straszne zbrodnie; to najmniejsza cena za odzyskanie wolności i z tego wszyscy muszą zdać sobie sprawę" – podkreślił premier.
"Dlatego apeluję: porzućcie kalkulatory, sięgnijcie do swoich sumień. To jest mój apel do przywódców krajów zachodnich po to, żeby zobaczyli, jak wygląda dzisiaj życie tutaj, w sercu Europy. Bo na Ukrainie bije dzisiaj serce Europy. Tutaj jest front wolności, tutaj są barykady wolności i suwerenności. Musimy zdać sobie z tego w pełni sprawę" – podkreślił Morawiecki.
Dodał, że spalone domy, zniszczone miasta, które rosyjskie wojsko zostawia za sobą, są wielkim świadectwa barbarzyństwa, ale jednocześnie muszą być dla nas wielkim wezwaniem do działania.
"Dzień po dniu dostajemy ten raport z oblężonego miasta, z Mariupola. Widzimy, do jakich zbrodni tam dochodzi. Nie możemy tych zbrodni pozostawić nierozliczonymi, sprawiedliwości musi stać się zadość" – oświadczył.
Premier zaznaczył, że widać, że "ta wojna Putina przeciwko narodowi ukraińskiemu doprowadziła do wielkich zawirowań gospodarczych". "Ale czymże one są w porównaniu do życia ludzi tutaj, w Ukrainie? To, co dzieje się w zachodniej Europie, to jedynie maleńki ślad tego, jakie krzywdy ponoszą Ukraińcy?" – dodał.
Szef rządu zapewnił, że robione jest wszystko, aby ochronić ukraińskie dzieci i kobiety, w miasteczkach kontenerowych jak to we Lwowie. "Będzie ich więcej. Tu znajduje schronienie 300-350 osób. W samym Lwowie będzie to 5 tys. osób. Ale już nasi specjalni wysłannicy jadą do Buczy, do miast wokół Kijowa, i tam będą stawiali podobne miasteczka" – oświadczył.
Zaapelował jednocześnie do Komisji Europejskiej, "żeby ten fundusz solidarnościowy z Ukrainą wreszcie zaczął działać". "Żeby pojawiły się nowe pieniądze, nieprzesuwane z jednej szuflady do drugiej. (…) Nie ma na co czekać. Nie można pozwolić, żeby zachodziły kolejne zbrodnie na Ukrainie" – podkreślił.
Pytał też, czy tzw. czerwone linie, po których przekroczeniu dopiero miałyby rozpocząć się działania, to "linie krwi". "Prezydent (Ukrainy Wołodymyr) Zełenski miał rację (przekonując – PAP), żeby zastosować sankcje przed atakiem, i to się nie stało. Dziś te sankcje muszą być najmocniejsze, żeby pomóc naszym sąsiadom i przyjaciołom ukraińskim walczyć o wolność" – podkreślił polski premier.
Ukraiński minister rozwoju gmin i terytoriów Ołeksij Czernyszow, który uczestniczył wraz z szefem polskiego rządu w otwarciu miasteczka kontenerowego we Lwowie, dziękował narodowi polskiemu za pomoc dla Ukrainy w trudnym czasie inwazji rosyjskiej. "Dzisiaj widzimy, czym jest prawdziwa przyjaźń, prawdziwe partnerstwo pomiędzy państwami. Czujemy prawdziwe wsparcie państwa polskiego" – oświadczył.
Czernyszow zaznaczył, że miliony Ukraińców musiało wskutek wojny opuścić swoje domy, a największą liczbę uchodźców wewnętrznych przyjął obwód lwowski. "Według naszych obliczeń to około 300 tys. osób, które się przemieściły się wewnętrznie" – wskazał.
"Dzisiaj uczestniczymy w otwarciu miasteczka kontenerowego. To jedna z możliwości rozmieszczenia wewnętrznych przesiedleńców. Takie same projekty, moduły zostaną też wykorzystane w innych obwodach. Jest to nasz wspólny projekt z naszymi polskimi partnerami" – powiedział.
Ukraiński minister przekazał, że w miasteczku kontenerowym przewiduje się rozmieszczenie 350 osób, i poinformował, że w najbliższym czasie planowane jest otwarcie kolejnych dwóch takich obiektów, także na 350 osób, przeznaczonych dla przesiedleńców wewnętrznych ze wschodu Ukrainy, z miejscowości, które – jak zaznaczył – obecnie doświadczają rosyjskiej agresji wojskowej. Minister zaznaczył, że mieszkańcami miasteczka będą głównie kobiety, osoby starsze i studenci.
Szef KPRM Michał Dworczyk we wpisie na Twitterze zapowiedział we wtorek, że Polska zbuduje miasteczka kontenerowe dla co najmniej 20 tys. kobiet i dzieci uciekających przed rosyjską agresją.