Reklama

Poznaj region

Roztocze. Słynna bruśnieńska kamieniarka

Antoni Adamski
Dodano: 28.05.2022
63806_brusno
Share
Udostępnij
Roztocze jak galeria sztuki na wolnym  powietrzu. Na rozstajach dróg bieleje tu kilkaset kamiennych rzeźb: krzyży, figur Matki Bożej i świętych. Do nich doliczyć trzeba liczne cmentarne nagrobki. To przykłady słynnej bruśnieńskiej kamieniarki. Jej tradycje sięgają dawnych stuleci. 
 
Pierwsze wzmianki o Starym Bruśnie datują się na rok 1444, zaś „brus” oznaczał kawał ociosanego kamienia. W zapisie z 1565 r. jest mowa o rzemieślnikach, którzy wykonywali kamienie młyńskie i żarnowe. Najazdy tatarskie trwające do 1672 zahamowały tę produkcję: kamieniarze byli mordowani lub brani w jasyr. Na zbiorowych mogiłach najpierw stawiano  drewniane, a później kamienne krzyże. Trzy ostatnie, prymitywnie obrobione zachowały się w Starym Brusnie. Późniejsze – powstałe po 1800 mają ramiona przypominające krzyże maltańskie; pozbawione cokołów wyrastają wprost z ziemi. 

Kamieniarze ze Starego i Nowego Brusna

Okoliczne wsie należały do króla. W 1710 starosta lubaczowski wydzierżawił kamieniołomy bruśnieńskie – a także te, które znajdowały się w okolicach Werchraty i Dziewięcierza – przedsiębiorcom żydowskim. Kamieniarze ze Starego i Nowego Brusna podpatrywali ich metody pracy. Najstarsza maceba z 1728 zachowana na kirkucie w Lubaczowie wskazuje, iż posiadali oni znacznie lepsze umiejętności techniczne.   Z nazwiska znamy tylko jednego rzeźbiarza: Samuela Reinbacha z Horyńca, który działał do II wojny światowej. 
 
Liczba krzyży przydrożnych od początku XIX stulecia zaczęła wzrastać. Stawiano je jako wotum po cudownym ocaleniu z wypadku, szczęśliwym powrocie z wojny, przyjeździe z Ameryki, po ustaniu zarazy, szczęśliwym wyzdrowieniu,  zaś od 1848 r – w podzięce za zniesienie pańszczyzny. 
 
W historii bruśnieńskiego rzemiosła zapisały się nazwiska rzeźbiarzy: Chmiel, Hałaburda, Hrabec, a także rodziny Kuźniewiczów i Lubyckich. Pochodzący ze Starego Brusna Grzegorz Kuźniewicz był pierwszym, który rozpoczął studia artystyczne we Lwowie. Przerwała je I wojna światowa. Kuźniewicz podjął wtedy decyzję o powrocie do rodzinnej wsi. Jego twórczość miała wielki wpływ na miejscowych rzeźbiarzy. W okresie międzywojennym brusnieński ośrodek rzeźbiarski zaczął rozkwitać. Chłopi fundowali przydrożne krzyże, dziękując za szczęśliwy powrót z wojny. Ich liczba rosła; bielone krzyże stały się niezatartym elementem krajobrazu. Na jarmarkach można też było kupić kamienne nagrobki. Przywożono je na wozach starannie wymoszczonych słomą. Nie były tanie: ich cena odpowiadała cenie krowy. Nic dziwnego, iż na taki zakup mogli sobie pozwolić tylko bogatsi gospodarze.

Po wojnie rzeźbiarze nie powrócili do swoich zajęć. W roku 1947 jako Ukraińcy zostali wysiedleni w ramach akcji „Wisła”. Zadecydowało o tym wyznanie: przynależność do cerkwi greckokatolickiej. Pozostali nieliczni jak Adam Birnbach i Mieczysław Zaborniak działający w Polance Horynieckiej. Cenionym kamieniarzem -artystą z regionu, który nie miał jednak styczności z kamieniarzami brusnieńskimi, był Henryk Janczura z Lubaczowa.
 
W Nowym Brusnie tuż za drewnianą cerkwią w kępie drzew ukryty jest niewielki cmentarzyk. Przy wejściu pokaźny grubo ciosany krzyż przypominający maltański, wykonany z jednego kawałka kamienia. Jego dolna część posadowiona jest w ziemi. Zachowały się figury nagrobne oraz krzyże o bogatej symbolice. Na jego ramionach zawieszono koronę cierniową, na cokole – liście dębu. To tutaj zakończyło się życie. Osobliwością cmentarza są tzw. „baby” czyli nagrobki w kształcie kamiennego liścia. To pochówki ewangelickie. Na innych widnieją napisy cyrylicą i alfabetem łacińskim. Na  cmentarzu spoczywają obok siebie wyznawcy trzech wyznań i kultur.

Bruśnieńska rzeźba ludowa

Wieś Stare Brusno została spalona w 1945 r. w czasie walk z UPA. Część mieszkańców została przesiedlona do ZSRR. Inni w ramach Akcji Wisła zostali wywiezieni na północ kraju. Po wsi pozostało tylko dzikie leśne uroczysko. A na nim duży cmentarz z około trzystu kamiennymi nagrobkami: to unikalny przykład bruśnieńskiej rzeźby ludowej. Jego część – w przeciwieństwie do nekropolii w Nowym Brusnie –  została niedawno odrestaurowana.  Na kamiennych krzyżach można odczytać opowieść o śmierci. Symbolizują ją makówki, liście paproci i winne grono. Wyrzeźbione korzenie dębu oplatają kamienny cokół. Na niektórych postumentach oglądamy czaszki nad skrzyżowanymi piszczelami oraz zgaszone pochodnie. Omszałe ramiona krzyża pochylają się w kierunku pnia sosny. Każdy krzyż jest inny. Dwa większe od innych kamienne pomniki sąsiadują z zarośniętym wzgórzem. To jedyny ślad po zburzonej cerkwi. W gęstym lesie panuje cisza. Nic nie zakłóca spokoju zmarłych.
 
Dziesięć kilometrów  od Nowego Sioła leży wieś Płazów. W drugiej ćwierci XIX stulecia mieszkał tu Mateusz Kostrzycki, który zajmował się produkcją drzeworytów  z przedstawieniem świętych i scenami biblijnymi. Jego żona – Ludwika była kramarką  i sprzedawała drzeworyty na odpustach i jarmarkach. Odbitki rycin nie tylko zdobiły wnętrza chat. Miały za zadanie chronić ludzi i ich dobytek przed złymi mocami. Wizerunek św. Mikołaja wieszany był w stajni nad drzwiami, aby zwierzęta chowały się zdrowo. W stodole rycina miała przynosić urodzaj i chronić przed pożarem, w skrzyni posagowej – zamożność domu. Drzeworyty dekorowały również wiejskie świątynie i przydrożne kapliczki. W 1899 r. po śmierci syna – Macieja Kostrzyckiego produkcja drzeworytów skończyła się. Desek drzeworytniczych zostało w warsztacie 13, niektóre rytowane dwustronnie. W sumie zachowały się 22 drzeworyty na 13 klockach. Przedstawiają one sceny biblijne, Matkę Bożą, Chrystusa oraz świętych: Jerzego, Kazimierza, Mikołaja i Antoniego Padewskiego. Jeden z klocków wypełnia  motyw  dekoracyjny wazon ze stylizowanymi kwiatami. To służąca do ozdabiania wnętrz kołtryna czyli rodzaj tapety.
 
Po śmierci właściciela nieużywane klocki drzeworytnicze z Płazowa trafiły do kolekcji Marii i Bronisława Dembowskich w Zakopanem. Oglądały je znamienite osobistości polskiej kultury: Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Adam Chmielowski (Brat Albert) czy Helena Modrzejewska. Zainteresował się nimi Józef Mehoffer, spokrewniony z Marią Dembowską , kolekcjoner drzeworytów japońskich oraz odkrywca  Zakopanego -Tytus Chałubiński. Około roku 1900 Stanisław Witkiewicz – twórca stylu zakopiańskiego – wykonał odbitki z drzeworytów i rozsyłał je do etnografów i redakcji pism zajmujących się kulturą i sztuką. Drzeworyty z Płazowa wzbudziły zainteresowanie, z czasem stały się popularne i znalazły bogatych mecenasów jak Wanda Lilpopowa, przyjaciółka Marii Dembowskiej. Cały komplet klocków drzeworytniczych trafił z czasem do Muzeum Etnograficznego w Krakowie, gdzie pokazywany jest do dziś. Drzeworyt płazowski wywarł wielki wpływ na artystów okresu międzywojennego m .in. na Władysława Skoczylasa, twórcy polskiej szkoły drzeworytu. 
 
Paradoks sytuacji polegał na tym, iż te wspaniałe przykłady naszej sztuki ludowej, pokazywane od przełomu XIX/XX stuleci w kraju i zagranicą straciły swój związek z Płazowem i z Podkarpaciem… 

Pisząc tekst korzystałem ze strony internetowej artysty i zamieszczonych tam artykułów autorstwa J. Lewkowicza, Grzegorza Ciećki i Anny Serkis-Wojtowicz. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy