Reklama

Ludzie

Marek Chrobak: W Rzeszowie brakuje dobrej przestrzeni miejskiej

Z MARKIEM CHROBAKIEM, prezesem rzeszowskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich, właścicielem Studia Architektury ArchiGROUP, rozmawia Katarzyna Grzebyk
Dodano: 03.03.2017
31418_glowne
Share
Udostępnij

Katarzyna Grzebyk Rozmawiamy w większym Rzeszowie, który od stycznia powiększył się o Bziankę i liczy obecnie ok. 120 km kw., ma blisko 188 tysięcy mieszkańców, a to nie koniec planów powiększania Rzeszowa. Pana zdaniem, Rzeszów powinien się powiększać?

Marek Chrobak: Każde miasto powinno się powiększać, ale proces ten musi być planowany i robiony z myślą o rozwoju miasta i poprawie jego funkcjonowaniu, w przeciwnym wypadku organizm miejski będzie funkcjonował coraz gorzej, aż zostanie sparaliżowany. Powiększanie miasta a rozwój  są to dwie różne kwestie. Sposób, w jaki miasto się rozrasta, jest bardzo ważny. Jeśli rozwój miasta jest planowany, to trzeba się dobrze zastanowić, o jakie tereny należy go powiększyć i jaki jest pomysł na ich funkcjonowanie w strukturach miasta. Tereny, które przyłączył i planuje przyłączyć Rzeszów, są bardzo atrakcyjne, ale istotny jest pomysł, jak mają one funkcjonować w organizmie miejskim. Konieczna jest przecież cała infrastruktura techniczna – chodniki, ulice itp.. ale też parki, miejsca kultury, nauki rekreacji. Przyłączenie nowych terenów to bardzo skomplikowany proces.

Trzeba też zastanowić się, co zrobić, by wjeżdżając w granice miasta, wjeżdżać rzeczywiście do miasta, a nie do wsi.

Każde miasto, każdy ustrój urbanistyczny powinien rozwijać się w sposób planowany i zwykle rozwija się odcentralnie, stąd każde miasto ma przedmieścia i ścisłe centrum. W istniejącym już areale Rzeszowa mamy przecież takie przestrzenie, które w żaden sposób nie przypominają miasta. Nie ma dróg, infrastruktury, instalacji deszczowej. W terenach wiejskich przyłączanych do Rzeszowa tym bardziej tego nie ma, bo zwyczajnie nie były kiedyś niezbędne. Trzeba planować ich wykonanie.

Miasto jest coraz większe i ma coraz więcej mieszkańców. Jak wypada na tle miast o podobnej wielkości?

Nie wygląda najgorzej. Gdy rozmawiamy z planistami, urbanistami z miast o podobnym charakterze jak nasze, to rzeczywiście Rzeszów nie prezentuje się źle. Natomiast każde przyłączanie nowych terenów rodzi szereg zagrożeń. Przyłączane są tereny na otulinach, czyli bardzo atrakcyjne do zamieszkania, a więc będą tu powstawały nowe osiedla, dla wielu osób dużo atrakcyjniejsze do mieszkania niż w Śródmieściu. Można przypuszczać, że mieszkańcy Śródmieścia przeniosą się na przedmieścia, w efekcie centrum miasta będzie się wyludniać, zamiast zaludniać. Takie procesy zachodzą w wielu miastach, które cierpią z tego powodu. W Rzeszowie też mamy duży stopień emigracji mieszkańców z centrum. W ścisłym centrum jest wiele firm, sklepów, banków, restauracji, i instytucji, ale mało mieszkańców, bo ludzie stamtąd uciekają. Dlatego uważam, że rozwój miasta powinien być planowany i kontrolowany. Do niedawna Rzeszów był miastem bez korków, w zasadzie bez problemów komunikacyjnych. Obecnie jesteśmy o wiele większą aglomeracją, ale czy w ślad za tym idzie rozwój np. komunikacji?

Mieszkańców w centrum może i niewielu, ale za to mamy tętniący życiem Rynek i to, co Pan nieraz podkreśla, puste ulice wokół Rynku.

W centrum każdego miasta powinny być stworzone odpowiednie warunki do rozwoju  kultury, rekreacji i strefy życia mieszkańców spoza miasta, ponieważ ludzie przyjeżdżają do centrum, by spędzić miło czas, spotkać się z rodziną czy znajomymi. To są funkcje centrotwórcze. Jeśli miasto tego nie zaoferuje, mieszkańcy będą szukali innych atrakcyjnych przestrzeni, niestety poza naszym miastem. Zobaczmy, co się stało w momencie, gdy w Rzeszowie została otwarta fontanna multimedialna. Wcześniej ruch w centrum miasta zanikał na placu farnym, zaś główne ulice np. Grunwaldzka, Jagiellońska, Mickiewicza czy 3 Maja po 17, gdy przestają pracować banki i inne instytucje, były niemal martwe. Nie było tu ruchu. Dzięki otwarciu fontanny multimedialnej zaczął się ruch między Rynkiem a fontanną, dzięki czemu te ulice ożyły, przynajmniej w okresie letnim. Jeśli nie stworzymy w centrum takich miejsc, gdzie mieszkańcy będą tłumnie przychodzić, by spędzić czas i skorzystać z atrakcji, to centrum miasta będzie się wyludniać. Ludzie pójdą szukać rozrywki w centrach handlowych albo gdzie indziej, a przecież jesteśmy zmęczeni takimi „rozrywkami”.

Fontanna multimedialna, co zaznaczają niektórzy mieszkańcy, jest jednak dość tanią rozrywką o znikomym wpływie kulturowym…

Taka tania wcale nie była (śmiech). Dobrze by było, gdyby wszystkie miejskie atrakcje miały funkcje kulturotwórcze, ale nie muszą one mieć wymiernych korzyści, czyli np. wymiernego dochodu. Oczywiście, fontanna nie przynosi dochodu, raczej same straty, ale jest miejscem, gdzie ludzie z chęcią przychodzą i chętnie odpoczywają. Spacerują, spotykają się, poznają, rozmawiają. Takich miejsc w Rzeszowie nie ma wiele. Mamy parki, ale one się wyludniają po zmierzchu, jest w nich niebezpiecznie i mało przyjemnie. Włodarze, tworząc aglomerację, powinni zrobić plan funkcjonowania miasta, który pokazałby, jak ten organizm ma funkcjonować w całości, a jak w poszczególnych dzielnicach, jak ma byś skomunikowany, gdzie są dzielnice do mieszkania, a gdzie do rekreacji, handlu czy nauki. O takich rzeczach trzeba myśleć. Obecnie miasto mocno rozwija się w kierunku południowym, na Budziwój i Tyczyn, gdzie są bardzo atrakcyjne tereny, ale też od niedawna w kierunku północnym z nowymi planami osiedli mieszkaniowych. Niestety, trzeba zapewnić dojazd do tych terenów, a mamy stary układ komunikacyjny, coraz bardziej kolizyjny, bez możliwości rozbudowy. Dzięki włączeniu dzielnicy Budziwój miasto się rozrosło. Zaczęły tu powstawać nowe domy, coraz więcej osób zaczęło dojeżdżać do pracy, lecz niestety nie ma tu miejsca na rozwój komunikacji. Dlatego tak silny nacisk kładzie się na budowę kilometrowego mostu na południowej obwodnicy Rzeszowa.

Na brak jakich miejskich atrakcji cierpi Rzeszów?

W mieście mamy klika miejsc, które należałoby reaktywować. Szczycimy się bulwarami, bo to bardzo „fajne” miejsce, gdzie można spotkać spacerowiczów, biegaczy, rolkowców, wózki itp. W lecie ta część naprawdę tętni życiem. Gdyby tam powstały restauracje, usługi nazwijmy je „okołokulturowe”, miejsca wypoczynku i rekreacji, to mielibyśmy kolejne miejsce, gdzie mieszkańcy chcieliby spędzać wolny czas. Popatrzmy na skatepark na Podpromiu, który spełnia swoją funkcję i ciągle tam umawiają się młodzi ludzie. Uważam, że bulwary są dla Rzeszowa kluczowe, ale w tej chwili zupełnie niewykorzystane. W wielu miastach posiadających własną rzekę powstają całe kompleksy rekreacyjno-sportowe, nabrzeża z przyjaznymi przestrzeniami, tak jest choćby w Bydgoszczy czy Olsztynie.

W pobliżu bulwarów ma powstać wysoki budynek.

Tak…, to prawda. Projektowane są wysokie budynki apartamentowe, kolejne tysiące mieszkańców, którzy tam nie będą odpoczywali, tylko mieszkali. Po obu stronach Wisłoka ma powstać wiele wysokościowców. Niestety, pewne procesy planistyczne nie były dopilnowane i skoordynowane. Dopuszczono do wyrwania cennego terenu dla miasta w sposób nieplanowany. Dobrze, że są to mieszkania i apartamenty w kontekście ścisłego centrum, ale czy skala nie jest za duża? Mam wątpliwości. Za chwile o bulwarach będziemy musieli zapomnieć, gdyż nie będzie na nie miejsca.

Rzeszów jest nie tylko coraz większy, dzięki włączaniu nowych terenów, ale też coraz wyższy. Mamy Sky Res, będzie Capital Tower, Olszynki…

I będą kolejne. Planowana jest cała zabudowa wzdłuż Wisłoka z kolejnymi apartamentowcami w wysokiej zabudowie. O wysokiej zabudowie Rzeszowa można dyskutować, ale trzeba znać powód, dla którego buduje się wysokie budynki. Chodzi o wartość działki. Wysokościowce buduje się tam, gdzie cena metra kwadratowego przerasta ekonomię wykorzystania inwestycji w dwóch, czterech czy sześciu kondygnacjach. Uważam, że w Rzeszowie nie ma tak drogich działek, żeby zrekompensować budynki wysokościowe, które są przecież o wiele droższe choćby w kwestii zabezpieczeń przeciwpożarowych, komunikacji, parkingów, fundamentów itp. To wszystko ma wpływ na cenę metra kwadratowego powierzchni mieszkalnej w takim budynku. Jeżeli planujemy budynek wysokościowy, a metr kwadratowy w takim budynku kosztuje ok. 8-10 tys. zł, trzeba wcześniej upewnić się, czy znajdzie się klient. I tu właśnie znajduje się odpowiedź na pytanie, czy takie budynki będą powstawały czy nie. Czy wśród rzeszowian znajdzie się grupa 600-1000 mieszkańców, którzy będą chcieli kupić takie mieszkanie mając do dyspozycji różne inne lokalizacje, np. w cenie 4-5 tys. zł. za metr? Odległości z przedmieść Rzeszowa nie są aż tak odległe, żeby zniechęcać ludzi do osiedlania się tam. W Rzeszowie nie ma takich obwarowań jak w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu, gdzie wysokie budynki muszą powstawać.

Mniejsze miasto, mniejszy problem. Większe miasto, większy problem.

Około 10 lat temu Rzeszów był utożsamiany z miastem najbardziej zielonym. Mieliśmy najwięcej drzew i zieleni miejskiej. W tej chwili Rzeszów znajduje się w czołówce, ale pod względem wycinki drzew. Miasto się rozrasta, ale nie powiększamy terenów zielonych, poza tym zaczyna nas dotykać temat smogu i już teraz mamy w tej kwestii duży problem.

Rzeszów dysponuje jeszcze atrakcyjnymi terenami, jak np. plac Balcerowicza czy tereny przydworcowe, na które ciekawy pomysł mieli studenci Politechniki Rzeszowskiej.

Są to tereny w centrum, o które miasto musi zadbać. Plac Balcerowicza w założeniach planistycznych kiedyś był parkingiem. Dziś wiemy, jak bardzo by się od przydał i na pewno byłby z powodzeniem wykorzystywany. Pomysł został zaprzepaszczony, a w miejscu parkingu wprowadzono drobny handel. Oczywiście, plac Balcerowicza wrósł już w historię miasta, a handel cieszy się dużym powodzeniem. Niemniej jednak miasto musi zadbać o ten teren. Handel niech pozostanie, skoro tak dobrze się ma, ale może by wybudować tu wielopoziomowy parking, stworzyć plac zielony, a handel przenieść na górę? Pytań i możliwości jest wiele, dlatego prowokujemy studentów do kreowania rozwiązań. Ich spojrzenie na architekturę miasta jest świeże i nie skrępowane rzeczywistością, ale mające znamiona pomysłowości. Niektóre ze zgłaszanych propozycji były bardzo odkrywcze, warto rozmawiać z autorami tych prac, bo tkwi w nich potencjał.

Mamy też osobliwy teren hali targowej i tzw. „szczęk”, czyli sąsiadujących z nią bud.

Razem z placem Wolności tworzą „wizytówkę” miasta. Hala targowa funkcjonowała kiedyś jako zielony rynek, ale od kilku lat prawie wcale się nie zmienia. Cały plac Wolności jest dziś terenem handlowym. Niedawno pojawiła się informacja o planach budowy pomnika Józefa Piłsudskiego właśnie na placu Wolności, więc trzeba zastanowić się, w jakim otoczeniu ma on powstać i czy w ogóle jest to odpowiednie miejsce na tak ważny dla Polaków symbol.

Jest już pewne, że zmieni się na plus mało atrakcyjny dotychczas plac Garncarski. Ma tu powstać piękny budynek o ciekawej architekturze.

Będzie to zupełnie nowy budynek w tym rejonie, o nowych funkcjach i zupełnie nowej jakości przestrzeni. Zapewne będzie przedmiotem dyskusji, ale mam wielkie nadzieje, że m.in. dzięki niemu centrum miejskiego życia rozładuje się, tak jak stało się to w Krakowie. Póki co, u nas funkcjonuje Rynek, a już na ulicy Mickiewicza jest ciemno. Nie ma życia także na ulicy Słowackiego.

Czy SARP współpracuje z miastem, doradza, sugeruje?

Chcielibyśmy współpracować. Wydaje mi się, że miasto jest otwarte, ale nie do końca dopuszcza inicjatywę oddolną lub sugestie fachowców. Młodzi mają ciekawe pomysły godne zauważenia i dopuszczenia do głosu. Mamy pomysły propagujące dbałość o „dobre przestrzenie”, jesteśmy organizatorami ArchiCzwartków i wspieramy takie działania jak Smart City czy Festiwal Przestrzeni Miejskiej, który odbywa się od kilku lat i przynosi wiele nowych pomysłów. Wystarczy przyjść, zanotować parę rozwiązań i zacząć działać. Na przełomie maja i czerwca odbędzie się kolejna edycja festiwalu i już mogę zapewnić, że będą ciekawe spotkania i dyskusje.

Czy któreś z rozwiązań lub idei prezentowanych na festiwalu doczekało się realizacji w Rzeszowie?

Celem festiwalu jest przede wszystkim sprowokowanie myślenia na temat miejskiej przestrzeni publicznych. W ubiegłym roku festiwal spowodował duże zainteresowanie pierwszym muralem w mieście. Chcemy iść w tym kierunku, murali będzie powstawało więcej, ale nie wypuścimy tego spod kontroli. Festiwal nie jest tylko dla władz miasta. Apelujemy zwłaszcza do mieszkańców, studentów, żeby czynnie uczestniczyli i opowiadali o swoich oczekiwaniach sugestii co do funkcjonowania naszego miasta. Tegoroczna edycja ma sprowokować m.in. powstanie makiety architektonicznej, wzięliśmy sobie to za punkt honoru. Będzie ona po pierwsze atrakcją; po drugie retrospektywnym spojrzeniem na to, co dzieje się w mieście, a po trzecie świetnym materiałem dla planistów i projektantów, jak i gdzie trzeba planować. Chcielibyśmy, aby makieta była ustawiona w centrum miasta w pobliżu Podziemnej Trasy Turystycznej i Ratusza. Mam nadzieję, że sprowokuje myślenie na temat bulwarów, Olszynek, wieżowców itp. Miasto jest takim organizmem, które trzeba pobudzać, żeby wszystkie jego elementy współgrały.

Który z problemów miasto powinno rozwiązać w pierwszej kolejności?

Bulwary. Jeśli teraz o nich nie pomyślimy, za chwilę ich nie będzie. Nie będzie Olszynek, za to będziemy mieć biurowce i wysokościowce. Mamy wprawdzie Park Papieski, choć parkiem on będzie dopiero za kilkanaście lat, ale już teraz powinniśmy zastanowić się, jak sprawić, żeby ludzie tu chcieli przebywać. Ale takich miejsc jest bardzo dużo, choćby tereny dworca PKS i PKP jako kompleks przesiadkowy, dworce podmiejskie i wiele innych.

Gdzie w takim razie jest centrum handlowe Rzeszowa, wcześniej mówiliśmy m.in. o placu Wolności?

To centrum delikatnie zaczyna się przesuwać. W opinii rzeszowian centrum handlowe przeniosło się ze Śródmieścia na ulicę Rejtana. Handlowy ciężar nie jest jednak całkiem przerzucony, bo w centrum mamy jeszcze Galerię Rzeszów. Rzeszów w ogóle jest miastem, które ma wysoki współczynnik powierzchni handlowej na jednego mieszkańca. Mieszkańcy nie mogą narzekać na dostęp do galerii i hipermarketów. Czy jednak są to miejsca, w których się dobrze czujemy? Czy może kupujemy i szybko uciekamy stamtąd? Czy może wolelibyśmy miejsca, w których przy okazji zakupów pojeździlibyśmy na rolkach, zagrali w „siatkę”, badmintona czy pobawili się z dziećmi? Myślę, że to wszystko będzie ewoluować wraz z miastem. Podobają mi się inicjatywy, które proponuje mieszkańcom Millenium Hall, zapraszając klientów na łyżwy, do kina czy galerii. Coraz częściej jest to miejsce spędzania wolnego czasu, tak właśnie powinna funkcjonować galeria handlowa.

Czego Panu brakuje w Rzeszowie jako architektowi?

Jako architektowi przede wszystkim otworzenia na nowe trendy. W Rzeszowie brakuje przede wszystkim dobrej przestrzeni miejskiej. Budynki mogą być lepsze lub gorsze, w zależności od inwestorów i poziomu ekonomicznego, ale brakuje nam dbałości o przestrzeń publiczną. W centrum miasta na palcach jednej ręki można policzyć dobre przestrzenie, które są odpowiednio wykorzystywane i są przyjazne na odbiorców. Popatrzmy np. na to, co dzieje się przed dworcem PKP. Jest to przestrzeń zupełnie stracona, mało kto tam przychodzi z przyjemnością. Takie place świetnie funkcjonują w innych miastach, np. w Krakowie. Ta przestrzeń została wydarta komunikacji, nie ma tam ruchu samochodowego, za to jest przestrzeń zielona i zaplecze dla dworca oraz centrum handlowego – to bardzo dobrze się sprawdza. Takich miejsc jest dużo we Wrocławiu, znakomite miejsca są na Śląsku. Warto patrzeć na te rozwiązania, bo one ściągają ludzi do odpoczynku i spędzania wolnego czasu. Jeszcze raz wspomnę o fontannie multimedialnej, która wyzwoliła nowe zachowania społeczne. Mieszkańcy przychodzą na pokazy cykliczne, sprawdzają czy się coś zmieniło; niektórzy przyjeżdżają zza Rzeszowa i czekają na te pokazy. Warto takie miejsce tworzyć.

Uważam też, że strefa płatnego parkowania była dobrym rozwiązaniem, bo mimo tego że jest płatna, mamy dużo miejsc do parkowania. Przed jej wprowadzeniem w Śródmieściu już przed godziną 8 rano nie było miejsc do parkowania. W tej chwili parkowanie jest rotacyjne, nikt nie zostawia samochodu na 8 godzin, tylko na godzinę lub dwie.

A jako mieszkańcowi?

Jestem mieszkańcem Śródmieścia, czego mi brakuje? Wydaje mi się, że mamy za mało imprez kulturalnych. Mamy filharmonię, teatry, ale jednak propozycji ciągle zbyt mało. Moim zdaniem, brakuje też wystaw, wernisaży itp. Kultura jest czymś, czym łatamy nasze życie, a przecież powinno być odwrotnie. Najpierw powinniśmy skorzystać z oferty kulturalnej, a potem iść do sklepu.

Podobno mamy mieć jeszcze Centrum Sztuki Współczesnej przy ul. Reformackiej.

Plany są, ale są utopijne. Temat został sprowokowany nieopatrznie przez studentów jako temat pracy semestralnej, która wypłynęła na światło dzienne i zyskała bardzo duży aplauz. Jednak jest to nierealne ze względu na lokalizację. Nie ma tam zaplecza parkingowego ani dobrego dojazdu, natomiast takie centrum powinno być dostępne. Uważam, że jest to miejsce na zupełnie inną funkcję. A Muzeum Sztuki Współczesnej? Trzeba to dobrze przemyśleć, bo na Reformackiej, w pobliżu kościoła i parku takie centrum nie będzie dobrze funkcjonowało. Może na placu Balcerowicza w ścisłym centrum? Podobną dyskusje mamy od lat na temat lokalizacji sądu w zamku. Dużo o tym mówimy, a nic się w tej kwestii nie dzieje. Mamy też teren po Zelmerze, którym miasto powinno być zainteresowane i odzyskać go na miejsce centrotwórcze.  Dlatego podkreślam, że powiększanie miasta ma sens, jeżeli już się dusimy w centrum. Jeśli natomiast mamy w mieście przestrzenie, które są dziurami i już są stracone, to tym bardziej nikt do nich nie wróci. Nic tu nie powstanie. Trzeba mieć pomysł na to, żeby ściągnąć do miasta te osoby, które po pracy wracają do domu na przedmieścia i tam spędzają wolny czas, bo w mieście nie ma dla nich propozycji.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy