Dla Marka Dareckiego, laureata w kategorii VIP Biznes, wpływowość to możliwość wpływania na rozwój regionu.
Z prezesem WSK „PZL-Rzeszów” i Stowarzyszenia „Dolina Lotnicza”, zwycięzcą rankingu VIP-a w kategorii „biznes”, rozmawia Aneta Gieroń
Panie Prezesie, jak to jest być najbardziej wpływowym człowiekiem biznesu na Podkarpaciu?
Doceniam zaszczyt, który mi przypadł w udziale, choć nie do końca wiem, czy aby na pewno jestem najbardziej wpływowy. Na pewno z racji tego, że jestem prezesem WSK „PZL-Rzeszów” i prezesem Stowarzyszenia „Dolina Lotnicza”, posiadam jakieś wpływy. Dla mnie jednak najistotniejsze nie jest miejsce w rankingu, ale to, co z posiadaną wpływowością można zrobić, w jaki sposób dzięki niej można realizować samego siebie i pracować na rzecz podkarpackiej społeczności. Sam staram się to wykorzystywać nie tylko w pracy na rzecz przedsiębiorstwa, które reprezentuję, ale również działając na rzecz regionu.
Tytuł bardzo zobowiązuje. Pana konkretnie, do czego?
Przez ostatnich 10 lat udało nam się zbudować piękną rzecz – Dolinę Lotniczą. Unikalny w Polsce, a nawet w Europie mechanizm klastrowy, który odmienił Podkarpacie. 10 lat temu w stowarzyszeniu było 18 firm, dziś jest ich kilkadziesiąt. Tylko w tym roku powstały trzy nowe fabryki lotnicze w Rzeszowie. To jest ewenement nawet w Polsce. Co więcej, fabryki hi-tech lokują się w jednym z najbiedniejszych regionów Polski. Ale to ciągle za mało. Dolina Lotnicza jest wspaniałym klastrem, ale to „tylko”, albo „aż” 23 tys. pracowników, a mieszkańców Podkarpacia jest prawie 2 mln. Moim zdaniem, naszym ogromnym, ciągle niewykorzystanym potencjałem, jest piękna przyroda. Dlatego w kolejnych latach zobowiązuję się do stworzenia Doliny Lotniczej bis, zwanej Krainą Podkarpacie, która będzie drugim filarem, na którym wesprze się gospodarka naszego regionu. Przez najbliższych 10 lat będę ciężko pracował, by zbudować nowoczesny, innowacyjny przemysł turystyczny na Podkarpaciu. Oczywiście nie bezpośrednio, bo ja jestem człowiekiem lotnictwa, ale z nowym klastrem podzielę się swoją wiedzą, pasjami, energią i wpływami.
Panie prezesie, w tym roku rywalizacja o laur Najbardziej Wpływowego Człowieka Biznesu Podkarpacia do końca toczyła się między Panem a Adamem Góralem, prezesem Asseco Poland. Pańskim zdaniem, co przesądziło o tym, że jednak większa liczba osób zagłosowała właśnie na Pana?
Ani ja, ani pan Adam Góral nie uczestniczyliśmy w żadnym wyścigu, nie mamy nawet czasu, by myśleć w takich kategoriach. Każdy z nas realizuje swoje pasje i takich osób jak my na Podkarpaciu, na szczęście, jest sporo. To co robię ja i pan Adam Góral, to są dwie różne konkurencje. Każdy z nas robi coś zupełnie innego, ale najważniejsze, że stara się to robić najlepiej jak potrafi, a to z kolei bardzo pozytywnie wpływa na Podkarpacie.
Panie Prezesie, mówiąc już pół żartem, pół serio, bo rozmawiamy w czasie, gdy w mediach ciągle głośno jest o dość niefortunnej wypowiedzi dr. Krzysztofa Kaszuby, który kilka tygodni temu podczas publicznej debaty stwierdził, że kiedyś na Podkarpaciu produkowano „jakiegoś łosia", a dziś produkuje się „jakieś łopatki" do samolotów, co wywołał falę krytyki pod jego adresem. Muszę uzupełnić, że dr Kaszuba był członkiem naszej kapituły konkursowej, która przesądziła o Pana zwycięstwie w rankingu. Można więc mieć pewność, że tamta wypowiedź była raczej nieszczęśliwym skrótem myślowym, niż racjonalną oceną przemysłu lotniczego na Podkarpaciu.
Uważam, że każdy ma prawo do swoich poglądów, choć ja się fundamentalnie nie zgadzam z poglądami dr. Kaszuby. Uważam, że dzisiejsza rzeczywistość nowoczesnego przemysłu jest zupełnie inna i powinna być analizowana w oparciu o fakty i mierzalne klasyfikacje. Powinniśmy mierzyć: kilogramy, dolary, kilometry, a nie bazować na emocjach. Ja jestem inżynierem, pan doktor jest ekonomistą i inaczej to ocenia. Dla mnie była i jest najważniejsza merytoryczna dyskusja w oparciu o liczby i fakty.