Aneta Gieroń: Zasypane chodniki, kilka stopni na minusie, zima w pełni, a Pani na rzeszowskich bulwarach. Od biegania nigdy nie ma wolnego i nieważne, gdzie Pani jest i ile ma obowiązków?
Kalina Ben Sira: Jak coś postanowię, muszę to zrobić. Gdy jest upał, wstaję skoro świt i idę biegać. Padający śnieg też nie jest to dla mnie wymówką, realizuję plan, jak zawsze (śmiech). Tym razem w Rzeszowie była siłownia z bieżną i przepięknym widokiem na centrum zaśnieżonego miasta. Dość często jestem w stolicy Podkarpacia i rzeczywiście uwielbiam biegać nad Wisłokiem. Zazwyczaj jest to 10 kilometrów, od Mostu Zamkowego do końca bulwarów i z powrotem. Biegam właściwie codziennie, to mój sposób na poznawanie każdego nowego miejsca. Uwielbiam w ten sposób zwiedzać i jak się czymś zachwycę, wychodzi mi nawet 20 przebiegniętych kilometrów. Na pewno nie mniej niż 10. Do tego często dochodzą interwały oraz praca nad siłą i wytrzymałością.
Sport jest tak ważny?
Dla mnie bardzo ważny. Oprócz biegania jest jeszcze spinning, który uwielbiam. To nic innego jak trening na rowerach stacjonarnych, przypominających kolarskie. Ćwiczenia spinningowe rozpoczyna się od wyboru trasy. Może być płaska, górzysta, z jazdą pod górę lub w dół. To od nas zależy, która partia mięśni będzie bardziej aktywna. Treningowi towarzyszy muzyka, która narzuca tempo jazdy. W czasie pandemii, gdy właściwie nie istnieją sporty grupowe, spinning pozwala mi na wspólny trening z całym światem. Jeżdżę 24-godzinne maratony z ludźmi spod każdej szerokości geograficznej. Co godzinę zmienia się trener z innego zakątka świata, a my uczestnicy pedałujemy przed ogromnymi ekranami podpięci naszymi zegarkami sportowymi do roweru i nawzajem się inspirujemy. Uwielbiam to. Muzyka mnie porywa i jadę na tym rowerze, aż do zatracenia. Ćwiczę zawsze rano, wtedy mam najwięcej energii.
Skąd taki sportowy reżim?
Jako bardzo młoda dziewczyna biegałam zawodniczo w warszawskiej „Gwardii”. To były czasy, kiedy utalentowane ruchowo dzieci były wyszukiwane w szkołach podstawowych i zapisywane do różnych sekcji sportowych. Ja trafiłam do lekkoatletycznej. Byłam najmłodsza w grupie, ale świetna w biegach na 60 i 90 metrów oraz przez płotki. Sukcesy pojawiły się też w biegach przełajowych. Duża w tym zasługa mojego ojca, który bardzo pilnował mojego fizycznego rozwoju. Przyjaźnił się z Januszem Szewińskim, mężem Ireny Szewińskiej, która była częstym gościem w moim domu rodzinnym. To ona zawsze powtarzała, że warto, bym kształtowała swój charakter w sporcie wyczynowym, ale nigdy nie wiązała się z nim zawodowo.
I tak kult sportu determinuje Pani życie, także zawodowe do dzisiaj?
Absolutnie. Bardzo chętnie zatrudniam też w La Perla osoby, które kochają i uprawiają sport. To ludzie z charakterem, odporni psychicznie, zdecydowani, odpowiedzialni, którzy znają konsekwencje nie wykonania zadania na czas. Mam dwóch synów i sama próbuję ich wychowywać w duchu sportu.
Zawsze znajdziemy milion powodów, by nie biegać, czy nie uprawiać sportu, ale kto tego doświadczy naprawdę i uzależni się od dopaminy oraz endorfin płynących we krwi w trakcie wysiłku fizycznego, będzie starał się do tego wracać.
Patrząc na możliwości medycyny estetycznej w drugiej dekadzie XXI wieku, można się zastanowić, po co męczyć się na sali gimnastycznej, skoro wszystko to osiągnę bez wysiłku w trakcie masażu albo zabiegu z użyciem najnowocześniejszych urządzeń do modelowania sylwetki.
Nie zgadzam się z takim myśleniem. Zachowanie zdrowia i urody są ze sobą powiązane. Dobra kondycja pomaga zachować urodę. Można mieć gładką twarz, wychudzoną sylwetkę i w miarę atrakcyjne ciało tylko do 27 roku życia. W kolejnych latach utrzymanie jędrnego ciała bez wysiłku jest niemożliwe. Warto łączyć zabiegi i ćwiczenia. Niekiedy ktoś mnie pyta: „Kalina, co by było, gdybyś nie uprawiała sportu?”. Nie wiem – odpowiadam szczerze. Ruch w moim życiu jest od zawsze.
W dbaniu o siebie lubimy „drogę na skróty”? W wieku 40 albo 50 lat wydaje się nam, że wydamy trochę pieniędzy i bez wysiłku znów będziemy wyglądać jak przy okazji 30. urodzin?
Jeżeli chcemy kupić sobie święty spokój, jest to jakieś rozwiązanie. Podobnie jak z wykupieniem karnetu na siłownię, z której nie korzystamy. Unikanie wysiłku, niechęć do wykonania konkretnej pracy towarzyszy nam w wielu dziedzinach życia, nie tylko w dbaniu o siebie. Lubimy się oszukiwać, ale w sporcie oszukać się nie da. Jak się przebiegnie 10 kilometrów to poczujemy ten wysiłek w nogach, głowie i chęci do działania. Gdy wybierzemy jeden kilometr truchtu, też poczujemy radość.
Od lewej: Kalina Ben Sira i dr Luiza Balicka. Fot. Tadeusz Poźniak
I mówi to historyk sztuki z wykształcenia, która jest pionierką i innowatorem w polskiej branży beauty.
Od dziecka otaczało mnie piękno – wychowałam się w domu pełnym książek i sztuki. Mama namawiała mnie na galerię sztuki. Środowisko marszandów, rzeczoznawców sztuki było moją codziennością. Nie musiałam się uczyć o filiżankach Rosenthala, bo w domu piło się z nich kawę. Początkowo byłam pewna, że w dorosłym życiu zostanę lekarzem, ostatecznie ukończyłam historię sztuki i nie żałuję. Bycie znawcą piękna jest ważne w każdej dziedzinie i epoce. A dlaczego branża beauty? Znów muszę wrócić do sportu. Od dziecka trenowałam, byłam szczupła, zgrabna i gibka. Gdy w pewnym momencie rozstałam się z bieganiem w „Gwardii”, zaczęłam szukać dla siebie innych możliwości. Pojawiła się akrobatyka, fitness, koszykówka. Bałam się przytyć i utracić szczupłą figurę. Dlatego będąc już na studiach zaczęłam interesować się rynkiem beauty, który w tamtym czasie w Polsce właściwie nie istniał. Wcześniej jednak, bo na drugim roku historii sztuki założyłam biuro nieruchomości. Szybko nawiązałam współpracę z międzynarodowymi brokerami i zostałam przedstawicielką dynamicznie rozwijającej się na warszawskim rynku firmy deweloperskiej, w której odpowiadałam za sprzedaż i marketing. Za zarobione w ten sposób pieniądze, cztery lata po skończeniu studiów, w 2002 r. otworzyłam swój pierwszy salon medycyny estetycznej La Perla przy ulicy Wilczej w Warszawie. Z marszu poszłam do szkoły kosmetycznej i do dziś jestem na każdym szkoleniu. Mam pełną wiedzę techniczną i merytoryczną, o wszystkim co robi się i wykorzystuje w 9 klinikach La Perla w Polsce. Debiutowałam z dwoma kosmetyczkami i recepcjonistką, dziś współpracuję z prawie 100 – osobowym zespołem.
To oznacza, że każdy zabieg, urządzenie, innowację w klinice pierwsze testuje Pani na sobie?
Na pewno niczego nie kupuję oczami. Wszystko sprawdzam, jak działa urządzenie, czy jest innowacyjne, jakie wykorzystuje technologie i jakie przynosi efekty. Po prawie dwóch dekadach na rynku, dziś mam dostęp do urządzeń, które są absolutnie najnowocześniejsze na rynku beauty na świecie.
Rozwijanie biznesu, czy możliwość coraz skuteczniejszego zatrzymania procesu starzenia było od początku najważniejsze?
Dwadzieścia lat temu nawet nie marzyłam, że uda mi się zrealizować tyle celów. Chciałam stworzyć piękne miejsce, z dobrym sprzętem i najlepszymi specjalistami, gdzie oferowane byłyby usługi beauty na światowym poziomie. To miało pozwolić zarobić mi na chleb, a jednocześnie gwarantować nieustanny rozwój. Udało się więcej niż zaplanowałam. Uwielbiam swoją pracę i to jest chyba klucz do sukcesu w każdej branży.
Wspomniała Pani o rozwoju. W branży beauty postęp technologiczny jest nieprawdopodobny.
Tak, ale jednocześnie bardzo mało jest technologii, które byłyby rewolucyjne i ponadczasowe. Bardzo wiele nowości w branży beauty, to niestety moda.
Co jest ponadczasowym przebojem?
Masaż endermologiczny. To innowacyjny zabieg wykonywany przy użyciu niewielkiego urządzenia pracującego pod ciśnieniem, pozwalający bezinwazyjnie wywierać efekty kosmetyczne oraz rehabilitacyjne w głębokich strukturach skóry i mięśni całego ciała. Masaże endermologiczne silnie wpływają na przyspieszenie tempa pracy układu limfatycznego, przemianę materii oraz procesów usuwania toksyn i nadmiaru płynów. Endermologia (Icoone lub nowsze i doskonalsze Thermologie) stymuluje organizm do odnowy biologicznej skóry na całej jej głębokości. Wykorzystywana jest też w terapii bólowej mięśni, kręgosłupa i ogólnego przemęczenia. Urządzenie do endermologii można wykorzystać do masażu niemal każdej powierzchni ciała, dzięki czemu możliwa jest endermologia twarzy, brzucha, ud czy pośladków.
Bardzo popularne są też zabiegi HIFU (Smart Lift, Sonoqueen, czy Sizer), wykorzystujące skoncentrowaną energię fali ultradźwiękowej o wysokiej częstotliwości, która nie uszkadza skóry, a dociera bezpośrednio do jej głębszych warstw. Efekt? Totalny lifting i redukcja tkanki tłuszczowej. Skóra wygląda lepiej od razu po pierwszym zabiegu, a po jej przebudowie, która trwa 2-3 miesiące widać naprawdę spektakularne rezultaty. Nowością na rynku są ultradźwięki o niskiej częstotliwości – to już nie HIFU, a LFU, największa nowość do redukcji obwodów i tkanki tłuszczowej. Wszystkie te nowinki są oczywiście dostępne w Klinice La Perla.
W pielęgnacji twarzy co jest najważniejsze?
Systematyczne i zaplanowane działanie. Jeśli robimy to od przypadku to przypadku, na trwałe efekty nie ma co liczyć. Od jakiegoś czasu w klinikach La Perla realizujemy program „Nowa Ja”, w którym podpowiadamy, jak zaplanować wydatki i działania związane z naszym ciałem i twarzą. Jeśli jesteśmy zdecydowane na kompleksowe działanie najważniejsze jest zalezienie miejsca godnego zaufania, sprawdzonego, co najmniej kilka lat działającego na rynku beauty. Oczyszczanie skóry, nawilżanie, używanie kremów z wysokimi filtrami, to absolutna podstawa. I oczywiście, nie uchroni nas to przed starzeniem, ale proces ten będzie przebiegał łagodniej. Najważniejszy jest codzienny demakijaż, tonizowanie i nawilżanie.
Urodę można poprawiać od 18. roku życia – powiększać usta, zarysowywać linię żuchwy, likwidować podwójny podbródek itd. Wszystko to warto robić z umiarem – tak, by nikt nie miał pojęcia, jakie zabiegi zostały wykonane. Cała filozofia medycyny estetycznej zawiera się bowiem w uzyskaniu młodo, świeżo i naturalnie wyglądającej twarzy bez oczywistych skojarzeń, co zostało poprawione.
Gdy mamy lat 20 wystarczą dobre kremy i nawilżanie. W kolejnych latach konieczne są: mezoterapia, ultradźwięki, laser frakcyjny i inne skuteczne metody zapobiegania procesom starzenia. Jednocześnie we wszystkich działaniach najważniejsze są umiar i zdrowy rozsądek. W naszych gabinetach nigdy np. nie wykorzystamy do powiększenia piersi kawasu hialuronowego, choć robi się to rynku. Po takim zabiegu utrudniona jest diagnostyka nowotworowa piersi.
Tkwi w nas odwieczne marzenie, by zachować wieczną młodość, a przecież to niemożliwe. Na ile możemy oszukać czas i spowolnić proces starzenia?
Zawsze powtarzam, że nie będę starzała się z godnością (śmiech). Każdy z nas musi być pogodzony ze swoim wiekiem, ale to nie znaczy, że oznaki starzenia muszą być widoczne. Ważne, byśmy jak najdłużej chcieli zachować sprawność fizyczną i intelektualną, w połączniu z atrakcyjnie, młodo wyglądającym ciałem. Wysiłek, jaki wkładamy w zachowanie naszej sprawności jest najlepszą inwestycją. Codziennie doświadczam tego na sobie – mam ogromną ilość energii, zapału do pracy i nie ma dnia, żebym nie miała nowych pomysłów. Jednocześnie bardzo ważna jest empatia i ludzie wokół nas. Patrząc w lustro musimy się lubić.
Chirurgię plastyczną można bardzo przesunąć w czasie albo w ogóle jej uniknąć, jeśli kobieta roztropnie dba o swój wygląd od 30. roku życia?
Tak, w wieku 30 lat, gdy trafia do nas pacjentka, wykonujemy zabiegi prewencyjne. U 40-latki walczymy z oznakami starzenia. W przypadku 50-latki są to próby cofnięcia efektów starzenia, grawitacji, która zadziałała już na jej twarzy i niestety, uzyskanie naprawdę dobrych efektów wymaga wiele pracy.
Kalina Ben Sira. Fot. Tadeusz Poźniak
Do kliniki przychodzą tylko kobiety czy mężczyźni także się zdarzają?
Obecnie mężczyźni stanowią około 20-30 proc. wszystkich pacjentów. Z każdym rokiem jest ich więcej i jest to bardzo świadomy partner do współpracy. Podobnie, jak znane osoby ze świata mediów, kultury, czy szeroko pojętego show-biznesu. Wśród nich gwiazdy zachowujące anonimowość, ale też takie, które są naszymi ambasadorami: Natasza Urbańska, Karolina Szostak czy Marzena Rogalska. Bywa, że z niektórymi osobami publicznymi nie podejmujemy współpracy – poddane są już tak dużej ingerencji medycyny i chirurgii estetycznej, że niekoniecznie idzie to w parze z postrzeganiem piękna reprezentowanym przez kliniki La Perla.
Oznacza to, że za każdym razem, gdy przyjeżdża Pani do Rzeszowa, natychmiast dostrzega ogromną różnicę pomiędzy pacjentkami z Podkarpacia, a tymi z klinik w Warszawie?
Kobiety w Rzeszowie są bardzo świadome i pozbawione kompleksów, na szczęście. Wiedzą czego chcą i na pewno nie są entuzjastkami przerysowanych efektów medycyny estetycznej. Nie bez powodu nasza klinika w Rzeszowie jest tak dobrze wyposażona. Wszystkie nowości z zakresu kosmetyki hi-tech, współczesnej medycyny estetycznej są tu dostępne, podobnie jak i konsultacje z chirurgii plastycznej, ale operacje wykonujemy w Warszawie u najlepszych specjalistów.
Przesada to dziś jedna z większych pułapek medycyny estetycznej?
Na pewno. Nie są rzadkością klientki z naprawdę dużymi ustami, które przychodzą do kliniki, by jeszcze je powiększyć. Przerysowanie dostrzegam zazwyczaj w okolicy ust oraz kości policzkowych i nie ma to nic wspólnego z pięknem. Ono kojarzy mi się z dobrym, pięknym wnętrzem, a gdy jeszcze w głowie jest dobrze poukładane, też nie zaszkodzi.
W jakim kierunku zmierza współczesny kanon urody? Wyznacznikiem są Kim Kardashian i Natalia Siwiec?
Tak. Do tego trzeba dodać jeszcze instagramerki. Ale nie wolno się poddawać fałszywemu ideałowi piękna pozbawionemu osobowości. To często wykoślawiony obraz rzeczywistości z wykorzystaniem filtrów i możliwości Photoshopa.
Kiedykolwiek sama otarła się Pani o uzależnienie od medycyny estetycznej 20 lat zajmując się branżą beauty?
Nigdy. Uzależniona jestem od sportu i dobrego, twórczego życia (śmiech). Zachowanie dobrego wyglądu jest dla mnie bardzo ważne, ale zdrowego rozsądku także.
Pani ideał piękna z punktu widzenia historyka sztuki?
Najważniejsze są proporcje. Umiar jest na wagę złota. Kanon piękna pojawia się prawie w każdej epoce, co nie jest przypadkiem. Już w grobowcu Nefretete znaleziono wszystko to, co było dla niej ważne w trakcie ziemskiego żywota i co miało jej służyć po śmierci. I co tam było? Złote nici w twarzy, mleko i miód do kąpieli oraz naturalne produkty do malowania i pielęgnacji. To świadczy o tym, że już ówczesna wiedza gwarantowała kobiecie dobry wygląd. Dziś łączymy tradycyjne metody i nowoczesne technologie starając się, aby piękno nigdy nie przemijało.