Rysunki Henia Cebuli znane są na wszystkich kontynentach, zaś on sam rozpoznawalny jest w Polsce po ubiorze. Z charakterystyczną długą brodą, w stroju mądrego Stańczyka zasiadł swego czasu w Sejmie na miejscu zarezerwowanym dla prezydenta RP.
Działo się to z okazji otwarcia w kuluarach wystawy pod hasłem „Polityka w karykaturze”. Ekspozycja podparta cytatem z pism pewnego polskiego biskupa z XVIII stulecia: „Prawdziwa cnota krytyk się nie boi”, mimo tego religijnego akcentu parlamentarzystów wielu nie ściągnęła.
Innymi słowy wystawa prac satyrycznych zagościła w miejscu, które jest największą inspiracją dla twórców satyrycznych właśnie. – Wielu znanych polityków: od de Gaulle'a po Wałęsę kolekcjonowało swoje karykatury – przypomina Henio Cebula dodając, że dziś z upodobania do tego gatunku znany jest dużo niższy szczebel władzy. Np. Stanisław Zieliński, wójt gminy Ustronie Morskie. Wójt pochodzi z Kolbuszowej. W Ustroniu rokrocznie organizuje Spotkania z Satyrą i Karykaturą „Morka”, które miały już trzynaście edycji.
Na razie Henryk Cebula wymienia kraje, w których tylko w ostatnich miesiącach oglądano na wystawach zbiorowych jego karykatury. W kolejności chronologicznej: Egipt, Niemcy, Włochy, Macedonia, Iran, Kuba, Argentyna (to on najlepiej narysował parę tańczącą tango), Portugalia, Chiny, Izrael, Chorwacja, Cypr, Portugalia, Rosja, Rumunia, Japonia, Bułgaria, Brazylia, Korea Południowa. Szybko ten spis zaczyna przypominać książkę telefoniczną, a przecież dodać należy jeszcze wystawy indywidualne.
Rysunki Cebuli zobaczyli mieszkańcy Preszowa, Bratysławy, Inowrocławia, a obecnie – także rodzinnej Tryńczy k. Sieniawy, gdzie w Galerii „Pod Aniołem” im. Stanisława Perykaszy były karykatury artysty wraz z subtelnymi abstrakcjami (obrazy olejne) jego córki Kingi. Henio namówił wójta Ryszarda Jędrucha na założenie Galerii. Wójt na potrzeby ekspozycji adaptował pomieszczenia po dawnej kotłowni. Trzy duże sale wystawowe są profesjonalnie wyposażone. Dialog rysownika z wójtem był owocny może także dlatego, iż Cebula był nauczycielem Jędrucha w podstawówce. Przekazał mu zainteresowanie sztuką, które u przedstawicieli władzy jest zjawiskiem nader rzadkim.
W swojej karierze nagród i wyróżnień artysta otrzymał już 158. Do tego dodać należy 105 wystaw indywidualnych oraz udział w ponad tysiącu ekspozycji zbiorowych. Z punktu widzenia statystyki wygląda to imponująco, ale tu właśnie zaczyna się problem. O ile każdy naród na świecie ma swoje własne, mniejsze lub większe poczucie humoru, o tyle u nas ono zanika. Polacy coraz rzadziej się śmieją. Szczególnie młodzi.
Na rodzinnych i towarzyskich spotkaniach tylko starsi opowiadają sobie kawały. Młodzi zawzięcie i bardzo serio dyskutują na tematy polityczne. Dochodzi na tym tle do rękoczynów, a nawet do krwawych bójek – zauważa Henio. Ma niestety rację.
Kiedyś Polacy nie brali świata tak straszliwie na serio. Był czas, żeby się uśmiechnąć. Rodacy mieli bowiem poczucie bezpieczeństwa. Teraz przytłoczeni społecznymi nierównościami niepewni są przyszłości: dziś jest praca, jutro jej nie ma – mówi Cebula, dodając że rysunek satyryczny nie jest dziś mile widziany. Na palcach jednej ręki policzyć można pisma krajowe, które publikują rysunkowe komentarze do wydarzeń politycznych. A przecież w innych krajach jest to powszechna praktyka. Biorą w niej udział także Polacy np. Janusz Kapusta publikujący swe rysunki w „New York Times”. W kraju młode pokolenie rysowników interesuje komiks, gry komputerowe, fotografia cyfrowa – tak, jakby kultura masowa i technika komputerowa mogły zastąpić ludzką inwencję.
Z nazwiskiem Henia zetknąłem się już w pierwszej połowie lat 70-tych. Pracowałem wtedy w Magazynie Młodzieżowym „Prometej”, gdzie zlecono mi redagowanie rubryki „Rysują czytelnicy”. Zadanie było niewdzięczne, bo większość korespondentów miało toporne poczucie humoru i nie umiało trzymać ołówka w ręku. Z jednym wyjątkiem. Z Jarosławia przychodziły prace rysowane charakterystyczną kreską, w których autorowi o coś naprawdę chodziło. Szybko rubryka stała się miejscem prezentacji prac jednego autora: Henryka Cebuli, który następnie brał udział w redakcyjnym konkursie rysunku satyrycznego „Nad poziomy”. Konkurs obstawiała krajowa czołówka. Jego punktem kulminacyjnym była specjalna wystawa w Galerii „Szpilek” w Warszawie.
Później widziałem jego rysunki w wielu pismach ogólnopolskich: „Karuzela”, „Szpilki”, „Radar”, a obecnie tygodnik „Nie” i regionalnych: „Życie Przemyskie”, „Expres Jarosławski”. W międzyczasie satyryk odbył dwuletnia służbę wojskową, która stała się dla niego nowym źródłem inspiracji. Z koszar powędrował do nobliwego gmachu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W roku 1981 obronił dyplom z rzeźby w pracowni profesora Jerzego Bandury. Od tego czasu uprawia małe i duże formy rzeźbiarskie. Z tych ostatnich najbardziej znany jest pomnik siedzącego na ławeczce artysty-malarza Edwarda Kieferlinga przed budynkiem Zespołu Sztuk Plastycznych w Jarosławiu. Cebula jest wykładowcą w tej szkole od roku 1982. Organizuje także plenery malarskie i rysunkowe dla młodzieży: np. ogólnopolski konkurs na rysunek satyryczny na temat ochrony środowiska naturalnego.
Rysunki Cebuli dzięki finezyjnej, graficznej kresce rozpoznawalne są na pierwszy rzut oka. Za jej pomocą pokazuje uwikłanie człowieka w absurdalne sytuacje życia rodzinnego. społecznego i politycznego. Obrazki ukazujące tzw. ciepło domowego ogniska przedstawiają kłębowisko dzieciaków w różnym wieku, nad którymi nie potrafią zapanować ani ojciec ani matka. Choć w rzeczywistości liczna własna rodzina jest dla Henia przedmiotem dumy i miłości. Świadczą o tym dwie edycje wystawy pt. „Cebulowe pola”, w których wzięli udział wszyscy członkowie jego utalentowanej rodziny prezentujący własną twórczość (przede wszystkim malarstwo i fotografię artystyczną). Telewizja Polska nakręciła pod tym tytułem film dokumentalny o rodzinie Cebulów, pokazywany w kanałach: ogólnopolskim i regionalnym.
Sam ojciec rodziny uczestniczy we wszystkich krajowych plenerach i wystawach rysunku satyrycznego. Jest ich więcej niż pism, które chcą ten rysunek drukować. A zatem wspomniane wyżej Ustronie Morskie, Nysa, Biskupin, Nowy Sącz, Góry Świętokrzyskie. Z powodzeniem bierze udział konkursach: legnickim Satyrykonie, „Karpiku” w Niemodlinie k. Nysy, poznańskich „Koziołkach”, gdańskim „Festiwalu Błękitnego Melonika”, konkursie na rysunek roku Muzeum Karykatury w Warszawie oraz w cenionej imprezie regionalnej. Jest nią „Satyrblues”- festiwal bluesa i satyry, organizowany od roku 2000 w Tarnobrzegu przez Wiktora Czurę, prezesa Stowarzyszenia OKO (Ochrona Kultury Oryginalnej), autora karykatur bluesowo-jazzowych oraz grafik. Cebula pełni tam zaszczytną funkcję komisarza ekspozycji, w której biorą udział najbardziej cenieni artyści polscy i zagraniczni.
Henio jest satyrykiem zasłużonym. Mający poczucie humoru prezydent RP wręczył mu Brązowy Krzyż Zasługi, zaś minister kultury – Złotą Odznakę „Zasłużonego Działacza Kultury”. Ponadto Cebula może pochwalić się najważniejszymi w tej branży laurami: dwoma „Erykami” – nagrodą im. Eryka Lipińskiego przyznawaną przez Muzeum Karykatury oraz Stowarzyszenie Polskich Artystów Karykatury (w którym przez kilka lat sprawował funkcje wiceprezesa). „Srebrną Szpilkę” przyznała mu redakcja „Szpilek” (już nieistniejąca), „Błękitny Melonik”- organizatorzy Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku. Kapituła miasta Jarosławia odznaczyła go „Jarosławiem”, a miasta Przeworsk – „Ratuszem”.
W Jarosławiu przez 15 lat Cebula kierował własną Galerią Satyry „Pirania”, gdzie zapraszał najlepszych satyryków krajowych i zagranicznych. Pokazywało tam swoje prace 120 twórców. Ekspozycjom towarzyszyły koncerty, występy kabaretów i degustacje firmowej przystawki: chleba ze smalcem i skwarkami. „Pirania” trzykrotnie zmieniała swą siedzibę, a ostatni właściciel lokalu dwa lata temu zbankrutował. „Pirania" działała w Klubie „U plastyków” w Rzeszowie, w Galerii „Pod kapeluszem” w Sieniawie, a teraz pilnie potrzebuje kolejnego stałego lokalu. Kto ją przyjmie – nie wiadomo. Lepiej nie odwoływać się do niczyjego poczucia humoru, aby nie zapeszyć…
Jedna z najnowszych prac Henryka przedstawia trzy czaszki. Każda z nich ma na czole krwawy otwór po kuli. Pierwsza z czaszek zasłania piszczelami oczy, druga – uszy, trzecia – usta. Nic nie widzieć, nie słyszeć, nie mówić…W podpisie jedno słowo: „Katyń”. -W konkursie „Totalitaryzm” w Kijowie dostałem wyróżnienie, choć tam Polaków nie lubią – mówi Henryk, dodając: Wbrew pozorom satyra jest sprawą poważną, a nie śmieszną.