Doskonale łączy dwie pasje swojego życia i równocześnie rodzinne tradycje. Został lekarzem, jak dziadek, pradziadek i prapradziadek, a tak jak ojciec pokochał sztukę. Tomasz Wiatr to na co dzień lekarz urolog pracujący w Szpitalu Powiatowym w Mielcu, ale dał się też poznać jako bardzo zdolny rysownik. Choć przygoda z rysowaniem trwa niewiele ponad dwa lata, to już ma za sobą kilka udanych wystaw cyklu portretów znanych osób. Właśnie szykuje się do kolejnych wernisaży i zapowiada, że ołówek to dopiero początek jego przygody ze sztuką.
Wyrastał w duchu artystycznym, więc naturalne wydaje się jego zamiłowanie do sztuki. Kilka pokoleń mężczyzn w jego rodzinie poświęciło się medycynie, więc i on poszedł w tym kierunku. – Z tradycji medycznej wyłamał się jedynie tato, który wbrew swojej woli też był posyłany na medycynę. I wprawdzie do egzaminów przystąpił, jednak na ogłoszenie wyników już nie pojechał. Ale jak powtarza: „dla dobra pacjentów dobrze się stało, że został artystą” – opowiada Tomasz Wiatr, syn Marka Wiatra, śpiewaka, malarza i od wielu lat dyrektora artystycznego Polskiego Festiwalu w Żarnowcu.
Tomaszowi udało się połączyć medycynę ze sztuką – na co dzień urolog, w wolnych chwilach rysuje ołówkiem. A zaczęło się z przypadku i nadmiaru wolnego czasu. Plastyka, poza lekcjami w szkole podstawowej, nigdy w jego życiu nie istniała. „Na poważnie” nigdy nie rysował i nie malował, zwłaszcza w trakcie studiów na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdy z plastyką w ogóle nie miał nic do czynienia. I kiedy w 2010 roku zakończył staż i rozpoczął specjalizację z urologii, a nie miał jeszcze dyżurów, okazało się, że ma mnóstwo czasu, a energia go rozpiera. Postanowił zatem spożytkować wolne chwile. Wziął kartkę, ołówek i zaczął delikatnie kreślić pierwsze linie. Stopniowo powstawały pierwsze akty i pejzaże. Dziś jego prace to przede wszystkim portrety, głównie mężczyzn, ale w tym męskim towarzystwie pojawiło się i kilka pań.
Męska rzecz
Wybór obiektów swoich prac lekarz-rysownik tłumaczy z przymrużeniem oka. – Życie samo tak zdecydowało – uśmiecha się. – Specjalizuję się w urologii, a w tej dziedzinie medycyny pacjentami są przede wszystkim mężczyźni, dlatego też najczęściej rysuję męskie twarze. Mam okazję ich obserwować, ich mimikę, wyraz oczu i wykorzystuję to później w trakcie rysowania. Nie ukrywam, że dokonałem takiego wyboru trochę z wygody. Twarze męskie są dużo prostsze do narysowania niż kobiece. Rysy męskich twarzy są bardziej wyraziste, ostre, a kobiecych delikatne i subtelne, a takie zdecydowanie trudniej oddać w sposób jakby się tego chciało. Oczywiście, jeśli jestem mocno zmotywowany, by powstał portret kobiecy, to on powstanie. Aczkolwiek zdarzało się, że portret był tak nieudany, że wyrzucałem go do kosza, co nigdy nie miało miejsca w przypadku prac przedstawiających mężczyzn.
Dlaczego wybór padł na osoby powszechnie znane? Lekarz-rysownik twierdzi, że chciał się w ten sposób sprawdzić, zweryfikować się ze swoim odbiorcą. Wychodził z założenia, że jeśli wykona portret i będzie on rozpoznawalny przez oglądających, a to łatwiejsze, gdy model jest powszechnie znany, to już będzie dobrze. Kryteria doboru zdjęć popularnych osób, które chciał sportretować, były bardzo spontaniczne. Jeśli uznał, że dane zdjęcie jest wystarczająco ciekawe, to się z tym po prostu mierzył. W całym cyklu „Twarzy rysowanych wiatrem” zdecydowana większość to mężczyźni. Pierwszym był Marlon Brando, później do tego grona dołączyli m.in. Salvador Dali, Jaremy Irons, Mick Jagger, Steve Jobs, Paul Newman, Christian Bale, Picasso. W tym bardzo męskim towarzystwie znalazło się i kilka kobiet. Pierwszą, która swoją doskonałą urodą zainspirowała doktora Wiatra, była Monica Bellucci, następnie pojawiły się portrety Natalie Portman, Angelina Jolie, Kate Moss.
Rysunki Tomasza Wiatra charakteryzują się mocnymi, zdecydowanymi pociągnięciami ołówka, a same portrety mogą wydawać się surowe. Jednak to celowe działanie, ponieważ autorowi w żadnej mierze nie zależy na tym, by wiernie odtwarzać zdjęcia. – Chcę, by było widać w nich mój udział – zaznacza. – Oczywiście mogłyby być one bardziej dopieszczone, wygładzone, ale nie chcę, by był to fotorysunek, który, w moim odczuciu, mógłby otrzeć się o kicz.
Ołówek do dopiero początek
To, co zaczęło się jako próba twórczego zagospodarowania wolnego czasu, zakończyło się w czerwcu 2011 roku wystawą prac w Muzeum w Żarnowcu. Później cykl prac przedstawiających celebrytów pokazano w Galerii na Poziomie Agory Bytom i w galerii w Iwoniczu Zdroju. Aktualnie, od 22 października, rysunki doktora Wiatra są wystawione w galerii Erdos-Renee-haz w Budapeszcie. Natomiast w grudniu w Krakowie będzie można oglądać portrety profesorów medycyny związanych z tamtejszym środowiskiem. – Prace powstały dzięki uprzejmości pracowni Historii Medycyny, która udostępniła mi wszystkie zdjęcia. Będą to portrety profesorów już nieżyjących, a bardzo zasłużonych dla medycyny – opowiada autor.
I choć przygoda ze sztuką zaczęła się od zwykłego ołówka, to lekarz-artysta zastrzega, że nie chce być zaszufladkowany wyłącznie jako rysownik. Zapowiada, że gdy uzna, że w ołówku osiągnął już wszystko i nie rozwija się już, to zmieni technikę artystyczną. – Następna na pewno będzie jakaś akwarela, tempera, a docelowo chciałbym zająć się olejem, który jest dla mnie najwyższą półką wśród technik plastycznych. Ale wszystko w swoim czasie. Na razie daję go sobie tyle, by udoskonalić wszystkie techniki. Nie zamykam się na żadne możliwości, a ołówek i rysowanie twarzy było doskonałym sposobem sprawdzenia swoim umiejętności – tłumaczy Tomasz.
Życiowe pasje doktora Tomasza Wiatra na razie całkiem dobrze ze sobą współgrają, choć, jak sam podkreśla, ostatnio na sztukę ma zdecydowanie mniej czasu. – Pacjent zawsze jest najważniejszy, więc rysuję tylko wtedy, gdy na dyżurze jest spokojnie i mam pewność, że na oddziale nikomu nic nie zagraża. Cieszę się, że udaje mi się łączyć sztukę z medycyną i jedno drugiemu nie przeszkadza. Dlatego, gdy ktoś pyta mnie, co jest dla mnie większą pasją, to nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Nie umiałbym wybrać – przyznaje.