W czwartek rano w Nicei zmarł Sławomir Mrożek, dramatopisarz, prozaik i rysownik. Autor m.in. "Tanga" miał 83 lata.
Sławomir Mrożek urodził się 29 czerwca 1930 r. w Borzęcinie niedaleko Krakowa. Po wojnie współpracował m.in. z „Dziennikiem Polskim”, „Szpilkami”, „Po prostu”, „Nową Kulturą”.
Jego pierwszą sztuką teatralną był dramat „Policja”, a światową sławę przyniósł mu wydany w 1964 roku dramat "Tango" z 1964 r. W 1963 wyemigrował w Polski, mieszkał we Francji (w Paryżu), następnie osiadł w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Włoszech i Meksyku. Do Polski wrócił w 1996 roku, rok później został odznaczony przez Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W 2008 roku Sławomir Mrożek ponownie zdecydował się opuścić kraj. Wraz z żoną wyjechał do Nicei.
Mrożek to najczęściej grywany polski współczesny dramaturg, w swojej twórczości tropił absurdy i romantyczne stereotypy zakorzenione w mentalności naszego narodu.
Sławomir Mrożek, Chcę być koniem w "Opowiadania", Kraków 1974
Mój Boże, jak bardzo chciałbym być koniem…
Gdybym tylko zobaczył w lustrze, że zamiast rąk i nóg mam kopyta, z tyłu ogon i autentyczną końską głowę – natychmiast udałbym się do urzędu mieszkaniowego.
– Proszę o nowoczesne, duże mieszkanie – powiedziałbym.
– Niech pan złoży podanie i czeka na swoją kolej.
– Ha, ha! – zaśmiałbym się. – Czy panowie nie widzą, że ja nie jestem zwyczajnym, takim sobie, szarym człowiekiem? Ja jestem kimś innym, kimś ekstra!
I zaraz otrzymałbym nowoczesne, duże mieszkanie z łazienką.
Występowałbym w kabarecie i nikt by nie mógł powiedzieć, że jestem niezdolny. Nawet wtedy, gdyby moje teksty były niedobre. Przeciwnie.
– Jak na konia, to znakomite – chwalono by mnie.
– Ten ma łeb – mówiliby inni.
Nie mówię już o korzyściach, jakie wyciągnąłbym z przysłów i porzekadeł: końskie zdrowie, uśmiać się jak koń, koń ma cztery nogi i też się potknie…
Oczywiście, b y c i e koniem miałoby pewnie strony ujemne. Moim wrogom dałbym nową broń do ręki. Pisząc do mnie anonimy, zaczynaliby w ten sposób: „Pan jest koń? Pan jest kucyk!”
Kobiety interesowałyby się mną. – Pan jest taki inny… – mówiłyby.
Idąc do nieba otrzymałbym, siłą faktu, skrzydła. Stałbym się wtedy pegazem. Skrzydlaty koń! Czy może być coś piękniejszego dla człowieka?