W Biurze Wystaw Artystycznych w Rzeszowie czynna jest ekspozycja malarstwa i rysunku Franciszka Starowieyskiego (1930- 2009) z francuskiej kolekcji A. i N. Avila. Jeden z najwybitniejszych polskich artystów współczesnych urodził się w Bratkówce k. Krosna. Wystawę sprowadziła z Paryża do Polski Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie.
Franciszek Starowieyski (pseudonim Jan Byk) tworzył w Warszawie i w Paryżu. W latach sześćdziesiątych zyskał popularność serią plakatów teatralnych i filmowych. Zajmował się malarstwem, plakatem, grafiką użytkową, scenografią teatralną i telewizyjną. Wielokrotnie wystawiał w galeriach i muzeach w Polsce oraz w Austrii, Belgii, Francji, Holandii, Szwajcarii, Włoszech, Kanadzie i USA. Był pierwszym Polakiem, któremu zorganizowano wystawę indywidualną w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Laureatem wielu nagród m.in. Grand Prix na Biennale Sztuki Współczesnej w Sao Paulo (1973), Grand Prix za plakat filmowy na festiwalu w Cannes (1974), Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu w Paryżu (1975), nagrody na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie i na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Chicago (1979-1982).
Kompozycja „Divina Polonia Rapta Per Europa Profana” ("Boska Polska porwana przez świecką Europę") w polskim przedstawicielstwie w Unii Europejskiej w Brukseli (1998) wywołała wiele kontrowersyjnych ocen. W 1994 roku otrzymał nagrodę "Złotej Maski" za scenografię do opery „Król Ubu” Krzysztofa Pendereckiego wystawionej w Teatrze Wielkim w Łodzi , a w 2004 – nagrodę Ministra Kultury w dziedzinie sztuk plastycznych.
Jedną z form twórczości Starowieyskiego był Teatr Rysowania. Jego paryską odsłonę oglądamy obecnie w rzeszowskim Domu Sztuki. Teatr stworzony został po to, by dać człowiekowi nieznane dotąd przeżycia duchowe. Malarz chciał pokazać świat nadludzki: przez swoje proporcje (wielkość kompozycji), a także przez ciśnienie bijących zeń emocji.
-Był to prawdziwy spektakl – opowiada Cyprian Biełaniec, który oglądał Teatr Starowieyskiego w Lublinie w 1995 r. – Artysta przygotował trzy ogromne płótna o wymiarach 3×6 m, ustawione w kształcie litery „U”. Pracę rozpoczął od wykreślenia ogromnego koła w centrum kompozycji. Był to popis biegłości: nakreślone od ręki koło miało idealny kształt. Później rozpoczęło się rysowanie. Aby zapełnić olbrzymie płótna artysta musiał wielokrotnie wspinać się na podest, odchodzić by obejrzeć pracę z pewnej odległości i wracać. I tak po sześć godzin przez cztery dni.
Każdy mistrz strzeże swoich tajemnic warsztatowych. Starowieyski nie miał niczego do ukrycia. Każdy jego ruch był kontrolowany przez widzów. Nie mógł popełnić rażącego błędu anatomicznego ani niczego domalować po zakończeniu seansu. Półnagi malarz z dumą prezentował umięśniony tors. Przepasany był grubym sznurem. Wyjaśnił, że to sznur wisielca, który podarował mu komendant posterunku karabinierów w Palermo. Wierzył, że sznur wisielca żyjącym przynosi szczęście. Do końca występów artysta dotrwał jednak bardzo zmęczony, obolały, kontuzjowany. Rysowanie było bowiem także ciężką, fizyczną pracą. Starowieyski odchorował lubelski spektakl; znalazł się nawet w szpitalu. Przy rysowaniu pozowała naga modelka (druga – w ósmym miesiącu ciąży – odmówiła publicznego pokazania się). Poprzednia wystawa artysty w BWA w Rzeszowie miała miejsce w 2003 r.
Wystawę można oglądać do 2 sierpnia.